Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

NATO bis? Jakie gwarancje i od kogo może dostać Ukraina. I co to oznacza dla nas

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent USA Donald Trump podczas ostatniego szczytu NATO w Hadze. 25 czerwca 2025 r. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent USA Donald Trump podczas ostatniego szczytu NATO w Hadze. 25 czerwca 2025 r. Forum
W europejskiej „architekturze bezpieczeństwa” pojawić się może nowy gmach, a jego budowniczymi będą przywódcy „koalicji chętnych”. Ponieważ budulec jest ten sam, co w przypadku istniejących budowli, inwestycja nie pozostanie bez wpływu na NATO i Unię Europejską.

Ekipa już się zgromadziła, a kierownikiem tej budowy wydaje się znany z zamiłowania do budowlanki prezydent USA Donald Trump. Przed szczytem Europa–USA–Ukraina, który zacznie się wieczorem czasu polskiego w Waszyngtonie, temat gwarancji bezpieczeństwa stał się jednym z pierwszoplanowych. Obok przyszłości planu „ziemia za pokój”, czyli oddania Rosji władzy nad bezprawnie zagrabionymi terytoriami.

Czytaj też: Przegląd „Polityki”. Co po Alasce? Sytuacja Ukrainy i Europy wygląda nieciekawie

Nieuchronność

W przeciwieństwie do tej drugiej kwestii perspektywa jakiegoś zagwarantowania bezpieczeństwa i nienaruszalności granic Ukrainy wydaje się mniej kontrowersyjna – w zasadzie przez wszystkich akceptowana i uznawana za kluczową dla trwałości rozejmu czy pokoju. Ale ustanowienie takich wielostronnych gwarancji będzie bardziej skomplikowane niż cesje terytorialne między Ukrainą a Rosją. Mało tego, może naruszyć i zmienić już istniejące struktury bezpieczeństwa w Europie.

Przypomnijmy, że Ukraina zaczęła stawiać na agendzie temat „gwarancji bezpieczeństwa” krótko po drugiej napaści ze strony Rosji, na wiosnę 2022 r., gdy pojawiła się szansa na – bezskuteczne ostatecznie – rozmowy pokojowe w Stambule. Odtąd temat wracał, przybierając momentami nawet postać rozważań o „natychmiastowym” przyjęciu Ukrainy do NATO jako narzędziu wymuszania na Rosji zawieszenia broni.

Tego rodzaju radykalne podejście nie miało w sobie wiele z realizmu strategicznego, bo z miejsca stawiałoby Zachód w obliczu gorącej wojny z Rosją, czego od początku chciał uniknąć.

Reklama