Recenzja płyty: Lil Yachty, „Let’s Start Here”
Całość brzmi dziwnie i ciekawie, choć monotonnie.
Całość brzmi dziwnie i ciekawie, choć monotonnie.
Agresywne gitary potęgują klimat ekologicznej apokalipsy, o której traktują teksty.
Od muzyki do wizjonerskiego „Diabła” (1972 r.) Andrzeja Żuławskiego zaczęły się poszukiwania taśm z niewydanymi nigdy nagraniami Andrzeja Korzyńskiego, których podjął się kilkanaście lat temu jeszcze jeden Andrzej – brytyjski didżej i wydawca Andy Votel.
Walijczyk John Cale, niegdyś filar The Velvet Underground i współpracownik legendarnego La Monte Younga, nagrywa rzadko, ale na osiemdziesiątkę sprawił sobie album pełen inspirujących gości.
Słychać spójność tego programu, który oryginalnie powstawał do spektaklu „Królowa Śniegu. Rytuał rozmrażania serc”, ale kontekst tamtego wydarzenia nie jest niezbędny, by docenić muzykę.
Z odświeżającej nowości szkocka grupa Belle and Sebastian stała się przez 27 lat formacją klasyczną.
To już ósma studyjna płyta warszawskiego zespołu Riverside uchodzącego (nie bez racji) za najbardziej udane wcielenie rodzimego rocka progresywnego we współczesnym wydaniu.
Łagodna, stłumiona nieco barwa instrumentu oraz pełna wdzięku interpretacja uwypukla walory tych uroczych bibelotów.
W dziedzinie 75-latków śpiewających punka Iggy Pop jest oczywiście pionierem, ale zanosi się na to, że to jak z rock’n’rollem – jeśli ktoś z godnością dociągnął do emerytury, nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
Arcydzieło folk-rocka, najlepsza raperka XXI wieku, godni następcy U2, miks kabaretu i flamenco. Autorskie podsumowanie 2022 roku w muzyce popularnej na świecie.
Uwodzicielskie głosy, poetyckie teksty. Świetny hip-hop, metal na światowym poziomie. Autorskie podsumowanie 2022 roku w polskiej muzyce popularnej.
Ta symfonia okazuje się muzyką na obecne czasy, dobrze zresztą wykonaną (Koncert fortepianowy jest grany bez przekonania, czemu trudno się dziwić).
Muzyczny klimat trochę jak z Beatlesów, trochę jak z akustycznych utworów Davida Bowiego, w sumie zaś jedyny w swoim rodzaju.
Znalezione w archiwum Radia Bremen freejazzowe nagrania kwintetu Tomasza Stańki z początku lat 70. to rzecz elektryzująca. Gra tu wszak zespół, z którym nieżyjący trębacz (w tym roku skończyłby 80 lat) zrealizował wcześniej arcyważną płytę „Music for K”.
Udało się spełnić szalone założenie, by każdy utwór był przebojem.
Całego tego muzycznego tutti frutti słucha się z zainteresowaniem także jako pomysłu na poszerzanie granic hip-hopu.
Każdy odpowiednio popularny amerykański wykonawca wcześniej czy później bierze na warsztat tamtejsze klasyki.
Można przy okazji tej płyty napisać pracę dyplomową o tęsknocie za czasami, które z trudem pamiętamy.
Mizerny charakter dyskografii Dody w odniesieniu do jej celebryckiego statusu to fascynujące świadectwo czasów.
Antoninę Nowacką polska publiczność zna z muzyki wokalnej o wyjątkowym stylu, który nie mieści się w szufladce popowej, a zarazem trudno go wpisać w konwencję operową.