Reprywatyzacja. Nie swoje należy oddać - tu panuje pełna zgoda. Naród szanuje prawo własności - tak przynajmniej wynika z badań opinii. Naród chce sprawiedliwości dla swoich obszarników, przemysłowców i kamieniczników. Koło wykonało obrót: naród odbierał - dziś zwraca. Upływa właśnie dziesięciolecie mówienia o oddawaniu. Przez dziesięć lat można było zwrócić wiele, nawet wszystko. Ale w Polsce dekada wyrównywania krzywd minęła wyłącznie na dyskusji: ile, komu, jak? Powstało przynajmniej kilkanaście projektów ustaw o reprywatyzacji. Żaden nie wszedł w życie. Koalicja AWS-UW od dwóch lat zapowiadała stworzenie własnej ustawy i słowo ciałem się stało - projekt jest. Czy czeka go los poprzednich? Czy ustawa w proponowanym kształcie ma szansę być uchwalona przez Sejm i podpisana przez prezydenta? A przede wszystkim: czy budżet stać na wydatki związane z zaspokojeniem roszczeń właścicieli i ich spadkobierców?
Hanna Gerkowitz-Blank wysłała z Nowego Jorku do Warszawy 140 listów do osób noszących nazwisko Duda. Adresy wzięła ze starej książki telefonicznej. Każdy list pisała osobno, nie korzystała z kserokopiarki, chociaż wszystkie brzmiały jednakowo. Pani Gerkowitz prosiła warszawskich Dudów o pomoc w odszukaniu bratanka oddanego na przechowanie.
Wśród 11 Żydów, którzy skarżą Polskę przed sądem w Nowym Jorku (POLITYKA 28), figuruje Judah Weller, obywatel amerykański, który obwinia polskie władze, że po wojnie zawiązały swoisty spisek, aby pozbawić jego ojca Sruela nieruchomości przy ul. Warszawskiej 8 w mieście Kałuszyn, między Mińskiem Mazowieckim a Siedlcami. Być może ten spisek trwa nadal, gdyż nikt w Kałuszynie nie pamięta Sruela Wellera, a w księgach hipotecznych nie uwieczniono jego nazwiska.
Grupa jedenastu Amerykanów, z pochodzenia polskich Żydów, występuje do sądu w Nowym Jorku o zwrot domów znacjonalizowanych po wojnie w Polsce. Ich skarga sądowa zarzuca Polsce i Polakom mordy i prześladowania, dosłownie: kontynuację hitlerowskiej polityki eksterminacji Żydów i rabunku ich mienia. Jeśli jednak pominąć skandaliczną formę, samo żądanie zwrotu majątku miałoby duże szanse sukcesu także przed polskim sądem.
Cmentarz w Łodzi to największy żydowski cmentarz w Europie. Macewy i grobowce opowiadają historię świata, który trwał tylko wiek. Tu nadal rywalizują ze sobą fortuny łódzkich fabrykantów, znać ślady religijnych dysput między bogobojnymi chasydami a liberałami, trwają stygmaty kataklizmu, który ten świat strawił.
Ukazało się ostatnio sporo ciekawych książek, których autorami są Żydzi, piszący o dwóch ojczyznach: Polsce i Izraelu.
Izraelczycy lubią emigrację, ale nie lubią emigrantów - twierdzi Arkadi Duchin, solista zespołu Chawerim szel Natasza (Koledzy Nataszy) - idol telawiwskich nastolatków, który przyjechał w latach 80. ze Związku Radzieckiego. Jego piosenki śpiewane z wyraźnie rosyjskim akcentem zajmują czołowe miejsca na radiowych listach przebojów i są szlagierami w klubach młodzieżowych w Tel Awiwie, hajfskich dyskotekach nad Zatoką i bazach wojskowych na Wzgórzach Golan.
W Izraelu mieszka ćwierć miliona Żydów polskiego pochodzenia. Przez ponad dwadzieścia lat, od Wojny Sześciodniowej do Okrągłego Stołu, Warszawa albo się nimi nie interesowała, albo traktowała jak obywateli niezbyt przyjaznego państwa. Teraz polskie władze starają się nadgonić stracony czas; niestety - jest już trochę za późno.
O swoim żydowskim pochodzeniu ksiądz Romuald Jakub Weksler-Waszkinel dowiedział się wieczorem 23 lutego 1978 r. Miał 35 lat, od 12 był księdzem, od 7 pracował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. - Miałeś wspaniałych rodziców, byli Żydami, zostali zamordowani w getcie. Bardzo cię kochali, ja tylko ratowałam ciebie od śmierci - usłyszał od kobiety, o której do dziś mówi: moja polska matka.