Tajwańskie wybory określono kluczowym dla 2024 r. wydarzeniem geopolitycznym. Trzecia kadencja prezydenta z pielęgnującej tajwańską odrębność i tożsamość DPP może zirytować Chiny. Pesymiści uważają, że przyspieszy wręcz decyzję o blokadzie wojskowej wyspy lub nawet inwazji.
Już w sobotę jej mieszkańcy wybiorą prezydenta. Czy Tajwan jeszcze dalej odpłynie od kontynentalnych Chin?
Im bardziej w najbliższych latach Zachód będzie się starał zazielenić swoje gospodarki, tym głębiej uzależni się od komunistycznych Chin.
Kim Dzong Un rzucił rozkaz, by przyspieszyć przygotowania do wojny. Jego zapowiedzi należy traktować poważnie, bo lubi prowokować, potrafi zabijać, praktycznie z nikim się nie liczy. I ma potencjał, by zagrozić światowemu pokojowi.
W 2024 r. czeka nas niezwykła kumulacja: wybory odbędą się w ponad 70 państwach, w których w sumie mieszka więcej niż połowa ludności planety, a przynajmniej 2 mld z nich ruszy do punktów wyborczych.
W działaniach Chin czy Rosji trudno było dostrzec pozytywny plan. Dominowała raczej systemowa destrukcja, którą można by nazwać strategią rozdrapywania ran.
Niespodziewanie od 1 grudnia Chiny zniosły obowiązek wizowy dla pięciu państw Unii: Francji, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Holandii – a także Malezji.
Xi z Bidenem gawędzili podczas spaceru po ogrodach Filoli, dawnej siedziby kalifornijskiego potentata wydobycia złota. Dyskutowali cztery godziny, co na tym szczeblu jest całkiem długim dystansem. Padły konkretne zobowiązania.
Dla przyzwyczajonych do europocentrycznego patrzenia na świat stwierdzenie, że to wrzesień kształtował podejście do polityki klimatycznej na przełomie 2023 i 2024 r., może być zaskoczeniem. W Brukseli działo się mało, ale też nie na Brukseli kończy się polityka klimatyczna.