Chińska wicemiss świata nie spodobała się partii komunistycznej. Nie jest typową Chinką: niską, skromną i posłuszną kobietą o małych oczkach. Sukces w konkursie piękności nie nadaje się też do celów propagandowych.
Według tradycyjnego kalendarza Chiny są w roku Konia. Czy przebiegnie on stępa, czy galopem, a jeśli tak, to czy będzie to galop kontrolowany? Chińczyków jedno napawa ulgą: nie jest to rok ognistego Konia, uważany za najgorszy z możliwych – poprzedni wypadł w 1966 r., gdy Mao Zedong ogłosił rewolucję kulturalną, a kolejny przypada dopiero w 2026 r.
Wodzowie socjalizmu chcieli równać się z bogami i zmieniać bieg wielkich rzek. W Chinach po latach wrócono do takich pomysłów przewodniczącego Mao. Jeden z nich jest bliski urzeczywistnienia. Tama Trzech Przełomów – nowy Wielki Mur.
Niedaleko od Pekinu, na ściśle strzeżonym lotnisku wojskowym, od kilku miesięcy stoi unieruchomiony w hangarze nowiutki Boeing 767-300ER, pierwotnie przeznaczony dla przewodniczącego ChRL Jiang Zemina jako państwowy samolot nr 1. Całe luksusowe wnętrze, zainstalowane kosztem dodatkowych 10 mln dol. (sama maszyna kosztowała 120 mln), jest dosłownie wyprute i wybebeszone, łącznie z rozkładanymi do pozycji leżącej fotelami przydatnymi na dalekich trasach, całą tapicerką, systemem łączności i nawigacji, 49-kanałową telewizją satelitarną, listwami, obramowaniami, podłogą, a nawet umywalkami i sedesami.
Stare chińskie porzekadło głosi, że wstając rano nie wiemy, co się wydarzy wieczorem. 32-letni pilot chińskich sił powietrznych podpułkownik Wang Wei podczas odprawy przed rutynowym lotem patrolowym wzdłuż południowego wybrzeża ChRL 1 kwietnia 2001 r. nie przypuszczał, że będzie to jego ostatni lot, a tym bardziej nie mógł nawet zakładać, że z dnia na dzień zostanie pośmiertnie ogłoszony bohaterem.
Spór o samolot na wyspie Hainan nie zakończył się po zwolnieniu amerykańskich pilotów. Kością niezgody pozostaje maszyna EP-3E Aries II oraz interpretacja incydentu. Pekin nadal obciąża Amerykanów winą za powietrzną kolizję, Waszyngton oskarża chińskiego pilota o brawurę. Jednak prezydent Bush wyciszył twardogłowych w Pentagonie, wysłał do akcji Colina Powella i listem z półprzeprosinami pozwolił Chińczykom zachować twarz i udawać, że imperialistyczny hegemon przyznał się do winy za to, czego nie zrobił.
Trwa amerykańsko-chiński konflikt spowodowany przechwyceniem przez chińskie myśliwce samolotu zwiadowczego USA. Może on mieć nieoczekiwane konsekwencje dyplomatyczne, a nawet polityczne. Dlaczego Amerykanie wysłali maszynę z 24-osobową załogą w tę ryzykowną misję?
Gdy Chiny jeszcze nie otrząsnęły się z szoku rewolucji kulturalnej i wciąż żyły w siermiężnej prostocie i biedzie, Deng Xiaoping rzucił hasło modernizacji kraju. Podczas jednej z licznych podróży inspekcyjnych po kraju zaapelował do Chińczyków: bogaćcie się (fu qilai), ponieważ „bieda to nie socjalizm, a tym bardziej nie komunizm”. Hasło padło na bardzo podatny grunt. Niemal znikąd zaczęły wyrastać fortuny.
Budynek sądu w portowym mieście Xiamen w prowincji Fujian od kilku dni przypomina oblężoną twierdzę. Ulice zostały obstawione przez policję i służbę bezpieczeństwa. Dobrani rzecznicy, podobnie jak pieczołowicie wyselekcjonowani przedstawiciele mediów (agencja Xinhua, centralna TV i główny dziennik partyjny „Renmin Ribao”), otrzymali polecenie przemawiania jednym głosem, a zwłaszcza niewdawania się w jakiekolwiek spekulacje.
Amerykański minister obrony William Cohen przyjechał do Jerozolimy spięty, wyjechał oburzony. Prezydent Jang Zemin przyjechał i wyjechał uśmiechnięty od ucha do ucha. Jak na razie, wbrew amerykańskim żądaniom, Izrael postanowił sprzedać Chińczykom samoloty Falcon, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt radarowy. Transakcja ta, wartości dwóch miliardów dolarów, jest ukoronowaniem tajnych porozumień zapoczątkowanych przed piętnastu laty.