Bić skur…! To mniej więcej cały program Rodrigo Duterte, którego Filipińczycy wybrali sobie na prezydenta.
Chińskie roszczenia do Morza Południowochińskiego są nieuzasadnione, orzekł Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze, ciało powołane do rozstrzygania sporów między państwami.
30 lat temu miliony Filipińczyków wyległy na ulicę, aby obalić skorumpowane rządy Ferdinanda Marcosa. Siła ludu, jak później nazwano rewolucję, usunęła dyktatora, ale jego duch wciąż krąży po kraju.
Sto lat temu, 15 czerwca 1913 roku, amerykańska armia zdławiła rebelię islamskiego ludu Moro. Był to ostatni poważny epizod trwającej od 1899 roku krwawej wojny amerykańsko-filipińskiej.
T-shirty zostały „skolonizowane' przez Amerykanów - od Kairu po Manilę. Nadchodzi jednak nowa era, twierdzą młodzi projektanci z Filipin i obserwatorzy kulturowych zmian: renesans narodowych symboli.
Kolejki po chleb łatwo przeradzają się w rozruchy, a szybujące ceny żywności są większym zagrożeniem dla stabilności niektórych krajów niż terroryści, ostrzegają analitycy.
Obecność setek amerykańskich żołnierzy na wyspach w południowo-wschodniej Azji dzieli lokalną opinię publiczną.
Kilka tysięcy muzułmańskich bojowców destabilizuje 90-milionowe Filipiny.
Romeo i Julia, małżeństwo od blisko czterdziestu lat, nigdy nie opuścili Marinduque, niewielkiej wyspy w kształcie serca. Wyspę dzieli jeden dzień drogi od Manili, stolicy Filipin, państwa katastrof. Ostatnio do tajfunów, trzęsień ziemi i wybuchów wulkanów doszła wojna domowa i porywanie turystów przez islamskich partyzantów (rebelianci zabili właśnie jednego z trzech porwanych amerykańskich zakładników). Ale nie boi się tego Paul, który pochodzi z Islandii, dużo podróżował, aż trafił na Filipiny. W Manili poznał swoją żonę. Tam też zamieszkał.