Pochód partii Jarosława Kaczyńskiego szedł przez Warszawę spod pomnika Mikołaja Kopernika na pl. Zamkowy. Według ratusza wzięło w nim udział 20 tys. osób. Donald Tusk w tym czasie spotem „Tysiąc powodów do dumy” zaprosił na oficjalne obchody 1000-lecia koronacji Chrobrego.
Dla obu głównych pretendentów wyzwaniem są marsze w Warszawie. PiS boi się o frekwencję, Trzaskowski musiał zmienić plan Tuska.
Najpierw była sprawa śmierci Barbary Skrzypek, łapczywie zagospodarowana politycznie przez PiS. Wywołało to sprawę prokuratorki Ewy Wrzosek, w którą z kolei wmieszał się premier Donald Tusk. A wszystko wywołało atak PiS, który zarzucił prokuraturze upolitycznienie.
Dobrozmieńcy i konfederaci albo nie rozumieją powagi sytuacji, albo udają, że jej nie pojmują. Jedno i drugie jest groźne, bo zastępuje rzeczywistość iluzjami, że obronimy się sami.
Opowieść o sadystycznym reżimie, który za pomocą prokuratorskich siepaczy mści się na patriotach, budzi zażenowanie, politowanie albo gniew moralny. Także w PiS.
Piotr Mazurek rozdawał publiczne miliony kumplom, przyjaźnił się z morderczynią i pomiatał ludźmi w Kancelarii Premiera. Pod swoje skrzydła przyjął go Karol Nawrocki.
Jak dobrać się do ogromnych publicznych pieniędzy, których nie trzeba odprowadzać do budżetu państwa? Wystarczy założyć państwowe firmy, które je „przejedzą” na nieracjonalne inwestycje i wysokie pensje. Według tej zasady działał Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
Barbara Skrzypek od pięciu lat cieszyła się zasłużoną emeryturą. Choć mogła, to nigdy nie chciała wejść do polityki, ale po jej nagłej śmierci Jarosław Kaczyński zdecydował inaczej.
Nawet wyborcy PiS nie chcą mieć za prezydenta kumpla kryminalistów. Zapowiadający się upadek „obywatelskiego kandydata” będzie miał daleko idące następstwa. I to następstwa z kategorii „polityczne trzęsienie ziemi”.