Zakończyły się „referenda” w sprawie przyłączenia do Rosji kolejnych okupowanych terytoriów Ukrainy. Głosowanie trwało od 23 do 27 września, ale wyniki były i tak z góry znane. I mocno podkręcone nawet jak na standardy rosyjskich propagandystów.
W obwodzie charkowskim trwa ostrożna ukraińska ofensywa. Czy Rosjanie będą zmuszeni opuścić linię rzeki Oskił i cofnąć się nad Żerebiec? Gdyby tak się stało, droga do Kreminnej stanęłaby otworem przed Ukraińcami. Jakie to ma znaczenie?
We wrześniu 1812 r. polscy żołnierze u boku Napoleona maszerowali przez zdobytą Moskwę. Stanowili część liczącej blisko 600-tys. Wielkiej Armii.
Rosyjskie władze działają według zasady, że wszelki opór społeczny trzeba natychmiast „zdjąć z ulicy” i zesłać na wojnę. Machina propagandowa działa przy tym na pełnych obrotach.
Znalazłam swój dziennik z podróży do Moskwy późną jesienią 2014 r. Krym był już wtedy zajęty przez Rosję, trwała wojna w Donbasie. Nigdy wcześniej nie jechałam tam z takim lękiem.
Armia mobilizuje każdego, kto się przyda, nie bacząc na wiek ani stan zdrowia. Rosjanie nie palą się do wojska. Płoną za to wojenkomaty, a Z-patrioci uciekają z kraju, dopóki mogą, a Putin nie zamknął granic.
Edward Snowden, były pracownik amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, który ujawnił, jak Waszyngton inwigiluje obywateli, znalazł się na liście 72 obcokrajowców, którym Putin przyznał rosyjskie obywatelstwo.
Na frontach zmiany są minimalne. Rosja straciła zdolności ofensywne, a Ukraińcy atakują ostrożnie, żeby nie ponosić nadmiernych strat. Nadal rozmiękczają też przeciwnika precyzyjnymi uderzeniami. Czy Rosja w tej sytuacji może użyć broni jądrowej? Gdzie i jakiej?
Od początku wojny w Ukrainie największą wagę mają dwa pytania: czy się ona rozszerzy na innych uczestników oraz czy zostanie w niej użyta broń atomowa.
Kiedy Polacy zdobyli Moskwę we wrześniu 1812 r., byli przekonani, że „powstanie Polska całą gębą”. Powstała półgębkiem i to karmionym przez Rosję.