Zapowiedź zwiększenia wydatków na uzbrojenie wskazuje, że sytuacja obronna Polski jest niewesoła. Prezes PiS może mówić nam to, czego nie mają odwagi powiedzieć prezydent i minister obrony.
MON szykuje się do zakupu amerykańskich czołgów Abrams. Po tygodniach zakulisowych pogłosek sprawa zaczyna wychodzić na światło dzienne, choć nadal nie została formalnie potwierdzona. A temat jest wagi superciężkiej.
MON od roku ogłaszał remont ponad 300 czołgów, choć w rzeczywistości ma pieniądze na prawie setkę mniej. Znamy szczegóły umowy na modyfikację T-72.
W atmosferze triumfu premier i minister obrony ogłosili unowocześnienie setek starych czołgów T-72. Czołgistom pomogli niewiele, przemysłowi na krótko, za to sobie – w wyborczym kontekście – najbardziej. I może o to chodziło.
Brak dalekosiężnej wizji, zmiany koncepcji i rewizji priorytetów nie daje powodów, żeby marzyć o skutecznej realizacji czegokolwiek.
Te z zachodu ruszą na wschód, te ze wschodu na północ, a te z północy na zachód. Rozgorzała debata, w której padają najcięższe zarzuty – osłabiania obronności kraju. Zderzane z najważniejszą koniecznością – jego obrony.
Polska wyrasta na europejską potęgę pancerną. To o tyle łatwe, że inne kraje masowo pozbywają się czołgów. Liczba czołgów z wyznacznika nowoczesności armii staje się symbolem jej zacofania.
20 listopada 1917 roku o godzinie 6.20 rano, na polach nieopodal francuskiego miasteczka Cambrai, brytyjskie czołgi rozpoczęły zmasowany atak na niemieckie umocnienia Linii Hindenburga. Rozpoczęła się era broni pancernej.
Ściągnięcie do Polski czołgu Renault FT to koronkowa akcja polskiego prezydenta, dyplomacji i wojska.
Miasteczka są dumne z różnych rzeczy, a akurat Różan z czołgu typu T-34. Milion złotych wyda na renowację dumy. A co, jeśli potem okaże się, że radzieckość czołgu narusza czyjąś godność w myśl ustawy o depomnikizacji?