Dodatkowe emerytury to zapłata za głosy, która demoluje cały system emerytalny. Nieważne, ile pracujemy i ile odkładamy, ważne, kto dał. Spłacać będą – przez lata – dzieci i wnuki. A że i tak ubożejemy? Nic, tylko za ten łaskawy chleb pocałować w rękę.
W OFE jest jeszcze 148,6 mld zł, które odkładało na starość 15 mln 430 tys. Polaków. Są ulokowane w akcjach przedsiębiorstw notowanych na GPW. Co się z nimi stanie, gdy rząd wykona swój skok na kasę?
75 proc. pracujących Polaków nie wierzy, że Pracownicze Plany Kapitałowe to dobry sposób na powiększenie głodowej emerytury. To dowodzi naszego braku zaufania do państwa.
Bywa, że dochodzi do rodzinnych kłótni, bo wnuczek, który otrzymał mieszkanie od babci, do opieki nad nią się nie kwapi, czeka, że go wyręczą inni krewni albo państwo.
Rząd planuje zwiększyć liczbę umów, od których trzeba płacić składki emerytalno-rentowe. Jednak po reformie wciąż pozostaną równi i równiejsi, a moment wprowadzenia zmian trudno uznać za najszczęśliwszy.
Dziś emeryci w nadziei na przypływ gotówki biorą się za hazard.
Andrzej Duda pięć lat temu wygrał wybory prezydenckie, ponieważ zapowiedział cofnięcie „reformy 67”. W obecnej kampanii ma obiecać emerytury stażowe i kolejny raz skróci wiek emerytalny.
Rząd – według przecieków – godzi się na emerytury stażowe i jednocześnie przyszłych beneficjentów ich pozbawia. Daje, ale od razu zabiera. O emeryturach w wersji PiS rozmawiam z Ireną Wóycicką, byłą minister pracy, następnie doradczynią prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. społecznych.
Rząd PiS dopiero teraz dowiedział się, że program 500 plus, który rocznie kosztuje nas 42 mld zł, nie wpływa na zwiększanie dzietności. Więc rozważa kolejny rewolucyjny pomysł – żeby od liczby dzieci zależała… wysokość przyszłej emerytury.
Wszystkie zwierzęta w jakimś sensie służące ludziom tracą z czasem zdrowie albo po prostu się starzeją. No i wtedy zderzają się z brutalną rzeczywistością: są zdane na łaskę człowieka.