Rynek

Branka do PPK. Ostatnia chwila, żeby się wypisać z Pracowniczych Planów Kapitałowych

PPK jak „natychmiastowa podwyżka”? Ostatnia chwila, żeby się wypisać z rządowego programu

Autozapis, czyli wcielenie do PPK bez zgody zainteresowanego, ma zwiększyć udział osób oszczędzających w programie. Autozapis, czyli wcielenie do PPK bez zgody zainteresowanego, ma zwiększyć udział osób oszczędzających w programie. Chronomarchie / Pixabay
Pracujący Polacy, którzy nie chcieli się zapisać wcześniej do Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK), od marca zostaną do nich wcieleni automatycznie. Poza programami pozostaną tylko te osoby, które do końca lutego złożą specjalne deklaracje, że nie chcą.

Autozapis, czyli wcielenie do PPK bez zgody zainteresowanego, ma zwiększyć udział osób oszczędzających w programie. Do tej pory bowiem na tę formę oszczędzania na starość zdecydowało się zaledwie 30 proc. pracujących. Rząd spodziewał się o wiele lepszych wyników.

Z wyliczeń Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR) wynika, że nieufność Polaków do odkładania w programie jest absolutnie nieuzasadniona, to chyba tylko rezultat naszej nieumiejętności liczenia. Bo przecież osoba zarabiająca 5,3 tys. zł brutto, będąca w PPK od początku, czyli od grudnia 2019 r., ma obecnie na swoim koncie od 2578 zł do 3470 zł więcej, niż sama tam odłożyła. Jej roczny zysk wynosi więc od 100 do nawet 120 proc.! Takich profitów nie osiągnie się w żadnej innej formie oszczędzania. Wszystko to brzmi atrakcyjnie jak – nie przymierzając – reklamy Amber Gold.

Czytaj także: Skąd się wezmą nasze emerytury?

Pracodawca dołoży do składki na PPK

W reklamach wykupionych w zaprzyjaźnionych mediach Polski Fundusz Rozwoju, pomysłodawca programu, przekonuje, że to najlepszy sposób na dostanie natychmiastowej podwyżki od pracodawcy, staniemy się bogatsi już w momencie podjęcia decyzji o przystąpieniu do PPK. Do naszej składki na PPK, odliczanej od zarobków, pracodawca dołoży nam bowiem dodatkowe 1,5 proc. naszego wynagrodzenia, a jeśli jest hojny, to więcej, nawet do 4 proc. Kolega z pracy, który do programu nie wstąpi, takiego bonusu od firmy nie dostanie.

W tym momencie warto pomyśleć, jak zachowa się pracodawca, mając dwie osoby o identycznych kompetencjach i wartości dla firmy, z których jedna jest w PPK, a druga być nie chce. Czy aby na pewno członek programu dostanie od firmy więcej o te 1,5 proc. zarobków, co może nawet spowodować, że ten drugi z poczuciem krzywdy z firmy odejdzie? Czy może raczej tak ustawi wysokość zarobków brutto obu tych osób, by różnicy jednak nie było? Zapisanie się jednego z pracowników do PPK nie zmieniło przecież tego, że nadal obaj są dla firmy warci tyle samo.

Opłata powitalna z naszych pieniędzy

Członek PPK dostaje też bonus od państwa. Po trzech miesiącach uczestnictwa do rachunku zostanie mu dopisane 250 zł, to tzw. opłata powitalna. Po każdym kolejnym roku uczestnictwa na jego konto trafi kolejne 240 zł. Skąd państwo weźmie na to pieniądze? Z naszych kieszeni! I gdybyśmy z jakichś powodów chcieli się z PPK wycofać wcześniej, to znaczna – albo nawet cała – kwota tych bonusów zostanie nam odebrana.

Środki na powitalne bonusy pochodzą z Funduszu Pracy, na który składki wpłacają wszyscy pracodawcy. Na te składki muszą przecież zarobić ich pracownicy, pomniejszane są o te daniny nasze wynagrodzenia. Na nasze konto w PPK wpłyną więc od państwa pieniądze, które sami sobie wypracowaliśmy. To nie jest żaden prezent od państwa, które własnych pieniędzy przecież nie ma.

Czytaj także: Dlaczego PiS tylko udaje, że chce powstrzymać inflację

Warto przy tym zauważyć, że Fundusz Pracy został przed laty utworzony w zupełnie innym celu. Miał służyć aktywizacji osób niepracujących, zachęceniu ich do podjęcia zatrudnienia, a w razie utraty pracy – sfinansowaniu ich zasiłku. W Polsce aktywność zawodowa Polaków wynosi ok. 58 proc. i jest niższa niż w większości pozostałych krajów Unii. To znaczy, że niewiele ponad połowa osób zdolnych do pracy decyduje się na jej podjęcie, mimo coraz bardziej odczuwalnego na rynku braku rąk do pracy. W kraju, w którym aktywność zawodowa jest tak niska, z Funduszu Pracy powinno się finansować przedsięwzięcia, które ją zwiększą. A nie pozorne bonusy.

PPK inwestycjami się nie chwali, bo nie ma czym

Paweł Borys, szef PFR, do uczestnictwa w PPK zachęca Polaków także strachem. Mówi prawdę – nasze przyszłe emerytury będą coraz bardziej głodowe, wyżyć się z nich nie da. Oszczędzanie na starość, gdy już nie będziemy w stanie dorobić do emerytury, jest więc koniecznością. Problem w tym, że polityka rządu PiS doprowadziła do tego, że oszczędzanie w naszym kraju od kilku lat już się nie opłaci. Oszczędzający bezsilnie patrzą, jak odkładane przez nich pieniądze błyskawicznie tracą na wartości. W okresie starości zainteresowanych będą więc warte znacznie mniej niż w czasach, gdy były odkładane. Nie staną się więc żadnym zabezpieczeniem przed nędzą.

Oszczędności tracą na wartości zarówno na lokatach terminowych, oprocentowanych dużo poniżej wskaźnika inflacji, jak i w funduszach inwestycyjnych. Polacy widzą, że niemalże na ich oczach pieniądze są coraz mniej warte, za 100 zł mogą dziś kupić o wiele mniej niż przed rokiem. A ceny rosną nadal.

Czytaj także: Puste czternastki. Dodatkowe emerytury nie doganiają cen, a będzie gorzej

Czy w PPK pieniądze na wartości nie tracą? Autorzy programu zapewniali, że nasze oszczędności pomnażane będą na rynku kapitałowym, czyli m.in. na giełdzie papierów wartościowych, na której marne wyniki osiągają fundusze inwestycyjne. Dotychczasowe wyniki inwestycyjne PPK analizowała Aleksandra Wiktorow, była prezes ZUS, która zapewnia, że były one fatalne. Odkładane przez nas w PPK pieniądze nie tylko nie były pomnażane, ale traciły na wartości. Ostatnio wyniki te nieco się poprawiły, ale nie na tyle, żeby odkładane przez nas pieniądze zachowywały przynajmniej swoją wartość. O pomnażaniu zapomnijmy.

Te zyski, o których w płatnych reklamach zapewniają przedstawiciele PPK, nie są rezultatem dobrych wyników inwestycyjnych. Wynikają tylko z wirtualnych bonusów dopisywanych nam przez hojne państwo z wypracowanych przez nas samych pieniędzy i z tego, co dopiszą pracodawcy. Czyli z przekładania naszych pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Nieufność Polaków do uczestnictwa w PPK jest więc jak najbardziej uzasadniona.

Czytaj także: Wystartowały PPK. Pracownicy sceptyczni

Dlatego państwo w marcu automatycznie zapisze do programu tych, którzy wcześniej nie chcieli w nim uczestniczyć. Żeby do tego nie dopuścić, trzeba złożyć samodzielnie stosowną deklarację. Ciekawe, że autorzy programu sami wątpią także w jego dobre wyniki inwestycyjne w przyszłości. Albowiem nawet te osoby, które teraz złożą deklarację, że stanowczo nie chcą uczestniczyć w PPK, za cztery lata znów zostaną do niego automatycznie zapisane.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną