Skala robi wrażenie. Jeśli doliczyć wizyty Nawrockiego jako prezesa IPN, to kandydat służbowo przemierzył ok. 30 państw na sześciu kontynentach. Ominął tylko Antarktydę.
Oprócz Nawrockiego, Mentzen, Stanowski, Jakubiak, Braun – prawicowi kandydaci już liczbowo zdominowali prezydencką stawkę, a nie można wykluczyć, że zgłoszą się kolejni. Co to oznacza dla politycznej sceny?
Polscy uczniowie chcą rozmawiać o bieżącej polityce. Joanna Cieśla pyta dr Agnieszkę Jankowiak-Maik, Babkę od histy (i od wosu!), jak prowadzić te rozmowy z sensem i bez nerwów.
Grzegorz Braun startuje w wyborach prezydenckich. Do drugiej tury nie wejdzie, ale zaszkodzi Mentzenowi.
12 nieoficjalnych kandydatów, 120 dni do wyborów, rozłamy na lewo i prawo. Kampania wystartowała i nie bierze jeńców. Politycy ruszają w trasę, a na jej szlaku pojawiają się zaskakujące postaci. Świątek, Pudzian, Zenek, kard. Ryś, Szmydt. A to dopiero początek.
W Sejmie już osiemnasty raz zapłonęły chanukowe świece. A przed nim wznoszono w tym czasie antysemickie okrzyki. Policja nie interweniowała, ale bacznie obserwowała.
Fakt, że przy okazji dostarczania Polsce Abramsów i Patriotów w pakiecie dostarczana jest propaganda dewiacji i zboczeń, to dla Brauna skandal ocierający się o molestowanie.
I oto mamy pierwszego oficjalnie zapowiedzianego kandydata na prezydenta. Do wyścigu po złote runo stanął Sławomir Mentzen.
Do zarzutów o „nielegalność władz partii” politycy Konfederacji podchodzą z dystansem. To element wewnętrznej rozgrywki i skutek, a nie przyczyna problemu. Sen z powiek spędzają im wybory prezydenckie, a nie Korwin-Mikke.
Czy historyczny wynik Konfederacja osiągnęła dzięki Grzegorzowi Braunowi, czy pomimo jego ekscesów? W partii zdania są podzielone. Nie ma również jasności co do jego losów. Część polityków chce się go pozbyć.