Był bodaj ostatnim przedstawicielem złotej ery Hollywood, utożsamianym z ideałem męskości, siłą i prawością. Na tyle bystrym, inteligentnym i zapatrzonym w siebie, by widziano w nim ucieleśnienie marzeń każdego Amerykanina.
„Gorący temat”, polski tytuł hollywoodzkiego filmu o molestowaniu seksualnym w amerykańskiej sieci telewizyjnej, przypadkiem trafia w sedno. Gorętszego tematu nie było w ostatnim roku na małym i wielkim ekranie.
Amerykańska reżyserka Julia Hart opowiada POLITYCE m.in. o kobietach w branży filmowej i o autobiograficznym dramacie „Miss Stevens”, który 5 kwietnia można obejrzeć na kanale SundanceTV.
Szczytem kunsztu autorki jest pasjonujący rozdział poświęcony kreacjom na czerwonym dywanie, błyskotliwie wiążący je z opisem działania Hollywood.
Raport Amerykańskiej Gildii Reżyserów nie pozostawia wątpliwości co do tego, która płeć rządzi w Hollywood – w przypadku największych filmowych produkcji ubiegłego roku w niemalże 9 na 10 przypadków za kamerą stał mężczyzna.
Ekranizacja monumentalnego dzieła Stephena Kinga to nie tylko wyjątkowo słaby film, ale też zbiór wszystkich klasycznych grzechów Fabryki Snów.
Hollywood wydawało się miejscem liberalnym, idealnym do życia, ale rzeczywistość to zweryfikowała za sprawą kilku odważnych kobiet.
Harvey Weinstein mawiał, że jest tylko jeden sposób na filmowy przebój: trzeba napisać mocny scenariusz. Teraz sam jest bohaterem najgłośniejszej historii w Hollywood.
Twórcy filmów katastroficznych upodobali sobie Stany Zjednoczone jako tło dla historii, które opowiadają. I nie mają dla amerykańskich miast litości.
Reżyser „Dystryktu 9” i „Chappiego” wciąż kręci dla producentów z Fabryki Snów, jednocześnie jednak założył niezależne od Hollywood Oats Studios i ma nadzieję znaleźć nową ścieżkę finansowania kina.