Można by odnieść wrażenie, że trzy miesiące po referendum, w którym zdecydowana większość polskiego społeczeństwa opowiedziała się za wejściem Polski do Unii, temperatura stosunków polsko-niemieckich spadła niemal do stanu z lat 60. Wróciło widmo zachodnioniemieckich rewanżystów w nazistowskich mundurach ujeżdżających bezwolnych polityków. Wróciły podejrzenia o wrogie zamiary Niemców i przekonanie, że jedyną gwarancją polskich interesów jest szukanie oparcia w supermocarstwie, tyle że tym razem w Stanach Zjednoczonych. Co się stało między nami?
17 września 1939 r., realizując pakt Ribbentrop-Mołotow, wojska sowieckie zajęły część terytorium Polski. Na tych terenach znalazł się późniejszy wybitny historyk i wiceprezes PAN, wówczas dwunastoletni chłopiec, Janusz Tazbir. W rocznicę agresji publikujemy wspomnienia profesora.
Polacy przyznają, że Niemcy też byli ofiarami wojny. Co z tego wynika?
Nie widzę racji dla muzeum niemieckich wypędzonych. W jakiejkolwiek postaci.
Na liście pojęć najgorzej kojarzących się z II wojną volksdeutsche znajdują się w ścisłej czołówce. Nadszedł czas, aby spojrzeć na tę kwestię nieco chłodniejszym okiem, nie oceniać jej tylko przez pryzmat zdrady. Nieraz bowiem bezzasadnie przykładamy do międzywojennej – i wojennej – Polski współczesną miarę.
Wrzesień 1939 r. kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z wybuchem wojny. W tym właśnie roku redakcja „Kuriera Warszawskiego” poprosiła grupę wybitnych pisarzy, by zabawili się w przepowiednie – jaka będzie Polska za lat dwadzieścia, czyli w roku 1959.
Na krańcach III Rzeszy, w samym sercu Puszczy Nalibockiej, Żydzi-partyzanci założyli bazę, która była właściwie małym miasteczkiem – z zakładami rzemieślniczymi, szpitalem i bóżnicą. Przetrwało tu wojnę ponad 1200 osób uratowanych od zagłady.
W lipcu i sierpniu 1943 r. na stepach wokół Kurska rozegrała się bez wątpienia największa bitwa pancerna w dziejach świata.
60 lat temu w ciągu kilku dni Polska straciła dwóch najwybitniejszych przywódców. Generał-konspirator Stefan Rowecki został aresztowany w okupacyjnej Warszawie 30 czerwca 1943 r. Generał-polityk Władysław Sikorski zginął w katastrofie lotniczej 4 lipca. Czy gdyby żyli, Polska po wojnie odrodziłaby się cała, wolna i niezależna?
Polakom i Ukraińcom trudno się rozmawia o tym, co stało się na Wołyniu przed sześćdziesięciu laty. W akcji, eufemistycznie zwanej depolonizacją, zginęło 50–60 tys. naszych rodaków. Czy powiemy sobie o niej pełną prawdę?