Gdy religię pracy udało się (szczęśliwie lub przemyślnie) pożenić z pieniędzmi, rodził się kapitalizm. Jego pionierzy w Królestwie Polskim byli – w duchu epoki – modernizatorami i filantropami, ale ludźmi raczej zachowawczymi w sprawach narodowych i społecznych.
Zwątpienie w sens powstań wiodło niektórych do koncepcji ułożenia spraw z Rosją na wzór galicyjskiej autonomii. Nie chodzi tu o wynarodowionych renegatów, ale zwolenników politycznej wizji ugody.
Na ziemiach polskich pod zaborem austriackim – w innych warunkach – wykształcił się odrębny koncept ugody. Tu Rosja była głównym wrogiem.
Przy niepodległościowym sztandarze pozostali jedynie nieliczni irredentyści, w realiach drugiej połowy XIX stulecia epigoni myśli powstańczej. Według nich przegrana nie unieważniała sensu czynu zbrojnego.
W czasy odrodzonej Rzeczpospolitej pamięć Stycznia 1863 r. została przeniesiona poprzez tradycję legionową. Postawieni obok siebie weteran i legionista mieli wzajemnie wspierać swą legendę.
Dzieje najtragiczniejszego z naszych powstań zawierają w sobie katalog słów i pojęć, które towarzyszyły rozmowom o polskich losach niemal do końca XX w. A niektóre wracają jeszcze dzisiaj.
Paweł Jasienica napisał o nim, że spędził trzydzieści kilka lat przeciętnego, niczym niewyróżniającego się bytowania, które zwieńczył kilkunastoma miesiącami bohaterskiej epopei, zakończonej heroiczną śmiercią. Świetny materiał na symbol całego powstania.