Dlaczego tak wiele osób pracuje w biznesie, a tak niewiele go robi?
Nadszedł dobry czas na rozstania. Pionierzy polskiego kapitalizmu, którzy stworzyli firmy z niczego, dziś drogo je sprzedają. Rekordzista Krzysztof Grządziel wziął za swój biznes ponad 500 mln zł. Ale wyrwanie się z uścisku własnego sukcesu też bywa trudne.
Rozmowa z prof. Andrzejem Blikle, prezesem i głównym udziałowcem A. Blikle sp. z o.o.
PiS wyraźnie przepędził z publicznej przestrzeni wielki biznes, który zresztą sam chętnie zszedł władzy z oczu. Biznesmeni usunęli się na z góry upatrzone pozycje i dalej zarządzają swoimi firmami, żyją z rozmachem, odpoczywają w zagranicznych rezydencjach i – jak to się ładnie mówi – konsumują owoce wzrostu.
Zdarza się, że po latach sądowych sporów hotele, kamienice, fabryki, a nawet całe uzdrowiska, wracają do rodzin przedwojennych właścicieli. Zwykle nieruchomość idzie zaraz potem pod młotek, ale nie brak śmiałków, którzy próbują swoich sił w odzyskanym biznesie.
Konkurenta można niszczyć albo próbować się z nim dogadać. Ten drugi sposób jest coraz częściej wykorzystywany. Z dobrym skutkiem.
Ekonomiści nazywają ją motorem postępu. Przekonują, że to dzięki konkurencji klienci dostają coraz lepsze i tańsze produkty, że to jej zawdzięczają rosnący poziom usług. Bywa jednak, że wyścig o klienta przeradza się w otwartą wojnę. Przedsiębiorcy sięgają po metody jakby żywcem wzięte z esbeckich szkoleń i gangsterskich filmów. Konkurencja staje się przestępstwem, a bywa, że i zbrodnią.
Przed ostatnimi świętami po raz pierwszy zabrakło świec wigilijnych Caritasu. W telewizji pokazywano pękate jak nigdy dotychczas worki pieniędzy od telewidzów, zbieranych na różne cele, na przykład na leczenie poparzonej dziewczynki. Owsiak zebrał w XIV finale swojej Orkiestry bez mała 25 mln zł. Tacyśmy już bogaci? Bo przecież nie uważamy się za szczególnie szczodrych.
Gdy bankrutuje firma, prócz niespłaconych długów zazwyczaj pozostają po niej niepotrzebne maszyny i zwolnieni ludzie. Nie zawsze jednak jest to smutna historia. Często zjawiają się przedsiębiorcy, którzy potrafią z tego kapitału skorzystać. Sami zarobią i dadzą pracę innym.
W sprawach gospodarczych, tak jak i politycznych, rozmowy z Rosjanami ciągle są trudne. To wina złych doświadczeń, starych uprzedzeń i wciąż tych samych obaw. Państwu z państwem trudno się dogadać. Prędzej człowiekowi z człowiekiem.