Głównym problemem serialu jest telenowelowy rysunek i takaż wiarygodność bohaterów i całej akcji.
Nowy, zrealizowany z rozmachem kryminał retro Canal+ zanurza się we francuskiej historii, by opowiadać o teraźniejszości.
Trzyodcinkowy serial Netflixa to kolejna w ostatnich latach próba opisania życia człowieka, który chciał zrewolucjonizować rynek motoryzacyjny.
W centrum znów są kobiety, wnikliwie obserwowane w codziennym życiu.
He-Man i jego wierni przyjaciele znów stanęli do pojedynku z hordami zła dowodzonymi przez Szkieletora.
Kostiumy Małgosi Turzańskiej nosili Chris Pine („Aż do piekła”), Ethan Hawke i Greta Gerwig („Plan Maggie”), Joaquin Phoenix („Nigdy cię tu nie było”) i bohaterowie „Stranger Things”. Do kin wszedł „Zielony rycerz. Green Knight”, w którym Polka dała popis możliwości. Będzie nominacja do Oscara?
Twórcy filmów i seriali w poszukiwaniu nowych historii wertują współczesną polską prozę. Takiego poruszenia rodzimy rynek książki jeszcze nie widział. A wiele w tym zawdzięcza pandemii oraz rywalizacji serwisów VOD.
W pierwszym, pandemicznie skróconym sezonie serial wyraźnie szuka swojego tonu i charakteru, na razie bez większego sukcesu.
Świat He-Mana bywał już reanimowany na potrzeby kina i telewizji, lecz nigdy w takim stylu.
Tłumacz wiedźmińskich książek na język angielski David French postawił Netflixowi ultimatum: albo serwis przyzna, że twórcy serialu „Wiedźmin” korzystali z jego pracy, i zapłaci stosowne odszkodowanie, albo sprawa trafi do sądu.