Triumfuje, bo Platformie nie udało się postawić byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w latach 2005–07 przed Trybunałem Stanu.
Przed Trybunałem Stanu powinien stanąć, obok Zbigniewa Ziobry, także jego ówczesny szef, czyli Jarosław Kaczyński. Byłaby to okazja do przypomnienia realiów państwa nazywanego IV RP – zwłaszcza że powtórka wciąż nie jest wykluczona.
Wniosek o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa przed Trybunałem Stanu po raz kolejny postawi pytanie o znaczenie tej instytucji na konstytucyjno-politycznej mapie państwa.
Ryszard Kalisz, poseł SLD, kierujący sejmową komisją śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy, mówi o swoim projekcie końcowego raportu i zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz Zbigniewowi Ziobrze złamanie konstytucji.
Trybunały – Stanu i Konstytucyjny – to instytucje przewidziane na ciężkie dla demokracji czasy. Od ich niezależności i uczciwości zależy praworządność, zwłaszcza kiedy polityczna władza ma zamiar rozliczać, karać i kontrolować na skalę dotąd – jak zapowiada – niespotykaną.
Trybunał Stanu funkcjonował już w okresie międzywojennym. Jego procedury uruchamiano dwukrotnie. Warto dziś się przyjrzeć tym doświadczeniom.
To już kolejna skandaliczna nominacja spod znaku Samoobrony. Po Danucie Hojarskiej, podejrzanej o wyłudzenia, namaszczonej na wiceszefa sejmowej komisji sprawiedliwości, i Stanisławie Łyżwińskim (zarzuty jak wyżej), wiceprzewodniczącym komisji administracji i spraw wewnętrznych, sędzią Trybunału Stanu została adwokat Róża Żarska, opiekunka prawna samego Leppera. Wybrano ją mimo wysuwanych przez kilka sądów zarzutów o stosowanie przez panią mecenas zwyczajnych kłamstw w jej praktyce adwokackiej.
Kilkanaście dni temu Sejm umorzył postępowanie wobec czterech byłych wysokich urzędników, których usiłowano postawić przed Trybunałem Stanu. Chodziło o premiera Włodzimierza Cimoszewicza, wicepremiera Marka Belkę, ministra zdrowia Wojciecha Maksymowicza, przewodniczącego KRRiTV Bolesława Sulika. Abstrahując od zasadności zarzutów, ta wstępna sejmowa procedura trwała latami i po raz kolejny zakończyła się niczym. Po co więc w ogóle Trybunał Stanu istnieje? Może w przyszłych konstytucyjnych korektach należałoby nań spuścić zasłonę milczenia, przenieść tę fasadową instytucję do historii?