Stu ministrów i tyluż intelektualistów (Amoz Oz, Francis Fukuyama, George Soros) odprawiło w ub. tygodniu w Warszawie świeckie modlitwy do najświętszej demokracji. Zaklinano, by umacniać ją gdzie można, budować jej nowe świątynie, a także nieść jej pochodnie ku ludom ciemnym, zgoła barbarzyńskim i niebezpiecznym. I nagle, na ostatnim nabożeństwie, przy sali już przerzedzonej, strażnik sakramentu minister Francji, która w 1789 r. wynalazła prawa człowieka i obywatela, zerwał przedstawienie dając wszystkim do zrozumienia, że demokracja nie jest religią, a już USA na pewno nie są jej arcykapłanem.
Miasto buduje się na zagładzie. Jego wznoszenie oznacza śmierć rosnących tu i żyjących dotychczas roślin i zwierząt. Ale gdy miasto już powstanie, powstaje z nim pustynia, którą natura opanowuje na nowo. Na murach warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki zakorzeniło się 111 gatunków roślin. W neonie gnieździ się wrona. Na wyższych piętrach mieszkają pustułki i nietoperze. Na szczycie, pod iglicą żyje para sokołów wędrownych. Jedna z trzech znanych w Polsce, która dochowała się młodych.
Na początku lat 90. dość powszechnie głoszono zgon artystycznego plakatu. Skomercjalizował się, zniknął z ulic wyparty przez wielkie handlowe billboardy, zatracił swój dawny urok – głosił komunikat o śmierci. Nekrologi okazały się jednak przedwczesne. Otwarte niedawno w Warszawie Międzynarodowe Biennale Plakatu daje wspaniałą okazję do porównania kondycji rodzimej „sztuki ulicy” z tym, co robi się na świecie.
Zenon na rauszu zasnął z papierosem w ręku – z dymem poszło czwarte piętro. Janek zamarzł zimą nad ranem na piątym, nieogrzewanym piętrze. Sąsiadowi, czterdziestolatkowi, pękła wątroba, bo nie mógł przestać pić koktajlu czekoladowego. Pięcioro dzieci Jadwigi spędziło święta na korytarzu. Za to pani Mirka z klatki frontowej pojechała na Wielkanoc do Tunezji. W tym czasie ktoś podpalił drzwi pana Bogdana, a pan Edmund, jak co roku, zabrał wnuki do zoo.
Roman Hauser. Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego
Stołeczną gminą Centrum rządzi (czy raczej próbuje) komisarz z nadania premiera i zgodnie z przewidywaniami wprowadza w skomplikowaną strukturę stolicy jeszcze większy chaos. To, co miało być podobno uporządkowane, jest jeszcze bardziej zabałaganione. Nie jest bowiem prawdziwe twierdzenie, że przyczyną ustanowienia komisarza był administracyjny nieporządek i zły ustrój Warszawy. W tej politycznej przepychance zły rzeczywiście ustrój nie odgrywa akurat żadnej roli. Tu chodzi wyłącznie o partyjny interes AWS, która wprawdzie w stolicy wygrała wybory, ale okazała się niezdolna do tworzenia koalicji i współrządzenia.
Premier na wniosek wojewody mazowieckiego ustanowił zarząd komisaryczny w warszawskiej gminie Centrum, mimo poważnych wątpliwości prawnych ekspertów, z przewodniczącym Rady Legislacyjnej przy prezesie Rady Ministrów prof. Andrzejem Zollem na czele, mimo negatywnej opinii Związku Miast Polskich, mimo protestów koalicyjnej Unii Wolności, mimo negatywnych opinii części swoich doradców.
Zakończyły się 45 Międzynarodowe Targi Książki. Jubileuszową imprezą interesowała się rekordowa liczba czytelników – ponad 40 tys.– i imponująca rzesza dziennikarzy. Zawiedli tylko wystawcy.
Henryk Michoński przez kilka lat pracował w niewielkim pokoiku na parterze nieistniejącego już stołecznego Urzędu Rejonowego. Formalnie był urzędnikiem pośledniego szczebla, faktycznie dysponował mocą w Warszawie nieocenioną: oddawał w dzierżawę grunty Skarbu Państwa. Odkryliśmy go opisując dziwne losy nieruchomości rosyjskich w Warszawie (POLITYKA 9 i 10). Ale aktywność Henryka Michońskiego była zdecydowanie większa. On rozdał kawał Warszawy.
Polityczne zawirowania w Warszawie zdają się nie mieć końca. Ledwie udało się wybrać Pawła Piskorskiego na prezydenta stolicy do końca kadencji samorządu, a rozgorzała walka o kierowanie gminą Centrum. Tym razem nie ograniczyła się ona wyłącznie do politycznych targów na szczytach gminnej władzy, ale zaowocowała przejściowym chaosem w obsłudze obywateli. Niektóre dzielnice przestały po prostu świadczyć takie usługi jak wydawanie praw jazdy, dowodów osobistych, zawiesiły podejmowanie innych decyzji. Nie było bowiem jasne, kto tak naprawdę rządzi w gminie i jaka jest moc wydawanych w niepewności prawnej decyzji.