Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Upolitycznienie historii rozpoczęło się w 2005 roku

Pocztówka z Józefem Piłsudskim wydana przez Pocztę Polską z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Pocztówka z Józefem Piłsudskim wydana przez Pocztę Polską z okazji 90. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. mat. pr.
W przypadającą w 2008 r. 90. rocznicę odzyskania niepodległości przedstawiciele dominujących ugrupowań politycznych współdzielili władzę.

Pogłębiająca się po wyborach parlamentarnych w 2005 r. polaryzacja polityczna znalazła swoje odzwierciedlenie także w stosunku do przeszłości. Istotna stała się nie sama historia, lecz takie jej wykorzystanie, które pozwalało definiować postawy. Doprowadziło to do pogłębiania się podziału całego społeczeństwa.

W przypadającą w 2008 r. 90. rocznicę odzyskania niepodległości przedstawiciele dominujących ugrupowań politycznych współdzielili władzę. Oba środowiska polityczne potrafiły wtedy – po raz ostatni bez ostentacyjnej wrogości – wspólnie uhonorować historię polskiej państwowości. Napięcie wzrastało jednak z każdym rokiem i już w czerwcu 2009 r. Święto Wolności zorganizował głównie ruch społeczny.

Marek Czyżewski (socjolog):

Od jesieni 2005 [gdy wybory parlamentarne wygrało Prawo i Sprawiedliwość] wektor nowej, tym razem jawnie państwowej polityki historycznej (...) ulega, jak się zdaje, przestawieniu. Dotychczasowy kierunek myślenia był dwutorowy. Z jednej strony dopuszczano, a częściowo nawet zalecano samokrytycyzm w odniesieniu do relacji wobec zbiorowości etnicznych Innych (Żydzi, Ukraińcy, Niemcy) (...). Z drugiej zaś strony stosowano podejście „rozumiejące” i w pewnym stopniu usprawiedliwiające w odniesieniu do Peerelu. (...)

Nowy kierunek myślenia historycznego (...) jest również dwutorowy. Tym razem obydwa tory wiodą jednak w innym kierunku, niż to miało miejsce dotychczas. Publiczną prawomocność uzyskuje z jednej strony tor unikania samokrytycyzmu i – niejako w zamian – nagłaśniania historii narodowej dumy i chwały w relacjach ze zbiorowościami odmiennymi etnicznie; z drugiej zaś strony – skontrastowany z pierwszym – tor nagłaśniania historii hańby w obszarze Peerelu (w szczególności w kontekście lustracji).

Łódź

[Marek Czyżewski, Debata na temat Jedwabnego oraz spór o „politykę historyczną” z punktu widzenia analizy dyskursu publicznego, w: Pamięć i polityka historyczna. Doświadczenia Polski i jej sąsiadów, Łódź 2008]

Marek Jurek (marszałek Sejmu, polityk PiS) podczas debaty „Polska polityka historyczna”:

Przyszedł już czas, żebyśmy przypomnieli, że polityka ma wymiar historyczny. Polityka, zapominając o nieuregulowanych sprawach przeszłości, pozostawia kwestie otwarte, które muszą powrócić. (...) Czas też porzucić tę okropną doktrynę transformacji ustrojowej. Wolna Polska, jeżeli ma być urzeczywistnieniem niepodległości i pełną realizacją jej szans, musi być po prostu niepodległym państwem, odbudowanym w nawiązaniu do tradycji II Rzeczpospolitej, Polski Walczącej, emigracji niepodległościowej, opozycji demokratycznej i „Solidarności”, ale na pewno nie może być stransformowanym PRL. (...) Przez te piętnaście lat zbudowaliśmy fundamenty i ściany nowego państwa, ale to jest proces, który trzeba dokończyć.

Warszawa, 30 marca 2006

[Polska polityka historyczna, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 5/2006]

Arkadiusz Rybicki (poseł PO) podczas debaty „Polska polityka historyczna”:

Należę do tej grupy, która ma wątpliwości, czy należy historię wpleść w bieżącą politykę. Polityka, która dzisiaj nie ma prestiżu w Polsce, jest uważana za domenę brudnej gry, a określenie „klasa polityczna” sugeruje ludzi, którzy działają w złej wierze – może „zepsuć” historię, zniechęcić do niej. (...) Oto kandydat na prezydenta Donald Tusk miał dziadka w Wehrmachcie. To, czy wcielono go przymusowo – podobnie jak ludność z ziem polskich, włączonych do Rzeszy – czy poszedł dobrowolnie, działał na froncie czy w oddziałach pomocniczych, które budowały tory kolejowe, było nieistotne. Tu prawda historyczna nie ma znaczenia. Ważne było słowo „Wehrmacht”, które służyło pognębieniu przeciwnika. To jest przykład, jak fałszywa polityka prowadzi do fałszowania historii, albo fałszywa historia daje złą politykę. Ten najbardziej rażący przykład jest ostrzeżeniem.

Warszawa, 30 marca 2006

[Polska polityka historyczna, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 5/2006]

Jarosław Kaczyński (prezes PiS) w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”:

Myślę o ludziach związanych z tradycją AK. Tych ze starszego pokolenia i pokolenia ich dzieci i wnuków, którzy tę tradycję znają i cenią. Trochę takich ludzi znam, bo z tego świata pochodzę. PiS nie jest tam źle przyjmowane. (...) My nie musimy tam szukać poparcia. My je tam mamy. Ja tych ludzi znam. To jest jedno z tych autentycznie inteligenckich środowisk w Polsce. (...)

Jest tradycja, do której naprawdę nawiązuje ta część inteligencji, która pała do nas silną niechęcią. To głęboko przekształcona tradycja Komunistycznej Partii Polski, radykalnej lewicy. Tradycja tych, którzy potem przynajmniej przez jakiś czas akceptowali PRL, także w najbardziej brutalnym jego okresie.

Warszawa, 12 maja 2007

[Joanna Lichocka, Igor Janke, Powróćcie do swojego etosu, „Rzeczpospolita” nr 110/2007]

Dominik Zdort (dziennikarz) w „Rzeczpospolitej”:

W dniu Święta Niepodległości wolno – a nawet należy – używać patetycznych słów. Oczekujemy takich słów od polityków. Ale powinniśmy oczekiwać więcej. Aby – bez względu na polityczne barwy – pokazali, że akurat tego dnia Polska jest jedna. Aby Lech Kaczyński potrafił zaprosić na obchody święta Lecha Wałęsę. Aby Donald Tusk tej gali z pogardą nie bojkotował. Bo to nie jest święto ani Wałęsy, ani Tuska, ani Kaczyńskiego. To Święto Niepodległości.

Warszawa, 10 listopada 2008

[Dominik Zdort, To nie jest święto Tuska ani Kaczyńskiego, „Rzeczpospolita” nr 263/2008]

Z artykułu w „Rzeczpospolitej”:

Przemówienie, jakie Lech Kaczyński wygłosił przy okazji obchodów Święta Niepodległości przed Grobem Nieznanego Żołnierza, mogło zaskoczyć wiele osób przyzwyczajonych do ostrych, konfrontacyjnych słów prezydenta. Tym razem mówił zupełnie inaczej. Nie tylko podkreślał, że 11 listopada to radosne święto. Chwalił również III RP.

„Po roku 1989 zbudowaliśmy III Rzeczpospolitą. Nie będziemy jej dzisiaj oceniać. Ma jedną cechę pozytywną – jest naszym państwem, jest Polską niepodległą. Ma swoje wady. Należy je naprawiać, należy być w tym energicznym. Nie należy zapominać o tym, że nie wszystko, co złe, zginęło. Ale nasz kraj się rozwija, zrealizowaliśmy swoje strategiczne cele – wejście do NATO i Unii Europejskiej” – podkreślał prezydent. (...)

„Doskonale wyczuł klimat tego święta” – uważa Norbert Maliszewski, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, polski 11 listopada z czasem ma szansę stać się czymś na wzór amerykańskiego Święta Niepodległości, które napawa Amerykanów dumą i radością.

Warszawa, 11 listopada 2008

[III Rzeczpospolita ma także dobre cechy, „Rzeczpospolita” nr 264/2008]

Marek Ziółkowski (wicemarszałek Senatu, polityk PO):

Dzień 4 czerwca 1989, choć jest także datą w pewnym sensie umowną, będąc jednym z członów całego łańcucha wydarzeń, rozpoczął okres budowy niepodległej Rzeczpospolitej; okres, który mimo takich czy innych słabości jest generalnie olbrzymim sukcesem, najbardziej chyba udanym okresem w historii naszej Ojczyzny od pierwszej połowy XVII wieku, czyli bez mała od 400 lat. (...) 4 czerwca 1989 jest niewątpliwie jednym z najważniejszych dni polskiej, ale także europejskiej historii.

Warszawa, 4 czerwca 2009

[Marek Ziółkowski, W dwudziestą rocznicę wyborów 4 czerwca, „Ruch prawniczy, ekonomiczny i socjologiczny”, z. 4/2009]

Igor Janke (publicysta) w „Rzeczpospolitej”:

Stała się rzecz zaskakująca. Wczoraj niemal wszyscy w Polsce świętowali upadek komunizmu. Bo niezależnie od oceny tego, czy komunizm skończył się 4 czerwca, czy później, tego dnia miliony Polaków głosowały przeciwko komunistycznemu reżimowi. Ten fakt za znaczący uznają zarówno przeciwnicy Okrągłego Stołu (i jego konsekwencji), jak i zwolennicy drogi dojścia do wolności, jaką obrała III RP. Dlatego wczorajszą rocznicę obchodzili i Donald Tusk, i Lech Kaczyński. I Lech Wałęsa, i Kornel Morawiecki.

Imprezy w całej Polsce przyciągnęły tłumy ludzi. Organizowały je rozmaite środowiska. Nie było jednomyślności, wznoszono różne toasty, ale miliony Polaków tego dnia wspominały jedno wydarzenie: jak to 20 lat temu wspólnie „pogoniliśmy czerwonego”. (...)

Na wysokości zadania nie stanęli polscy przywódcy. Niepotrzebne były ataki prezydenta na rząd wplecione w okolicznościowe przemówienie. Jeszcze gorzej, że liderzy dwóch najsilniejszych formacji politycznych wywodzących się z „Solidarności” nie stanęli wczoraj obok siebie na jednej uroczystości, co miałoby symboliczny wymiar.

Warszawa, 5 czerwca 2009

[Igor Janke, Lud pod stocznią, władcy na Wawelu, „Rzeczpospolita” nr 131/2009]

***

Opracowanie: Marta Markowska (Ośrodek KARTA), współpraca: Przemysław Bogusz, Milena Chodoła, Mariusz Fiłon, Amadeusz Kazanowski, Wojciech Rodak, Adam Safaryjski, Małgorzata Sopyło (zespół „Nieskończenie Niepodległej”).

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama