Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Samotność w sieci

PiS i jego koalicje

Jarosław Kaczyński osobiście lub przy pomocy swoich podwładnych od czasu do czasu zarzuca sieć w celu sprawdzenia, ile można politycznie ułowić, w jakie wplątać relacje i uzależnienia od PiS inne partie i formacje.

W ciągu kilku lat pokazał przecież niezwykłą zręczność w układaniu sojuszy, także w ich rozbijaniu, a już zwłaszcza w mówieniu o sensie i bezsensie ich zawiązywania. Ta lista jest długa. Przypomnijmy - na początku była idea PO-PiS-u, ale tak realizowana, by w ewentualnie zawiązanej koalicji Jarosław Kaczyński miał rzeczywistą władzę, a Donald Tusk zawiadywał kłopotami.

Więc się rozleciało, co pozwala do dzisiaj politykom PiS opowiadać o pierworodnym grzechu zdrady i zaniechania PO, który spowodował, że potem trzeba było łapać do sieci co się dało, byleby utrzymać się przy władzy i przy idei IV RP. Stąd niby usprawiedliwiona sinusoida ślubów i rozwodów z Samoobroną i z LPR, zakończona notabene faktycznym zniszczeniem obu partii.

Po drodze – co najważniejsze – została przekroczona granica wyobraźni, czy inaczej mówiąc, politycznej przyzwoitości, gdyż pakty z Lepperem i Giertychem były widomym, krzykliwym dowodem na to, że gdy chodzi o władzę, o przaśne interesy, wzmożenie moralne nie działa i nie obowiązuje, a wręcz przeciwnie. Gdzieś w tle widać było sceny z pokoju pani posłanki Beger z udziałem uwodziciela politycznego posła Lipińskiego, który próbował złapać koleżankę Leppera na wędkę i jak to się mówi, na żywca.

W kolejnej odsłonie, z pozycji opozycji cicho przekracza się kolejną granicę, dogadując się z SLD co do podziału wpływów w mediach publicznych. A nawet więcej, otwiera się różne scenariusze zawiązywania koalicji przez PiS, różne techniki zarzucania sieci. Najpierw młody poseł PiS mówi, oczywiście „w swoim imieniu”, a nawet szerzej w imieniu „młodych” o ewentualności paktowania z SLD, gdyby tak wyszło z wyników nadchodzących wyborów, że... i tak dalej. Jarosław Kaczyński na to, że dopóty on jest prezesem to taki sojusz z Sojuszem nie jest możliwy, ale za to jest możliwy z „częścią PO”. I masz babo placek.

Intencje i zamiary, także kalkulacje PiS są jasne i przejrzyste. I dadzą się sprowadzić do zasady, że wszystko jest możliwe i z każdym, byleby partia miała jak najwięcej władzy. Bo w końcu prezes może oddać jakąś tam prezesurę komukolwiek, a dalej rządzić wedle swojego nakazu, czyli razem z SLD. Pożądana część PO to z jednej strony taki wist w kierunku tych jej rozczarowanych polityków, których może nie jest znowu tak wielu, ale może przybywać na kolejnych zakrętach wyborczych. Z drugiej jest to wist przede wszystkim do elektoratu, który popiera Tuska, ale w jakiejś tam pokaźnej części leje się przez ręce, waha się, jest niezdecydowany i niepewny.

Wszystko drobiazg, Jarosław Kaczyński niedługo zapewne zacznie wymachiwać siecią także w kierunku Waldemara Pawlaka. Nie jest jednak drobiazgiem to, że wszyscy już dobrze wiedzą na czym sojusze z PiS polegają i czym się kończą. I że ta wiedza dotarła także do wielu tysięcy wyborców, co zaświadczają choćby niskie notowania SLD, od momentu, gdy zaczął współrządzić telewizją razem z PiS.

Nie wie jeszcze tego tylko Jarosław Kaczyński, że jest w tej sieci politycznej bardzo samotny, coraz bardziej samotny.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama