Określa ją jako skrajnie zideologizowaną, uderzającą w tradycyjny model rodziny, sprzeczną z duchem konstytucji i zmuszającą Polskę do promocji związków homoseksualnych. Jego zastępca Michał Królikowski obawia się też naruszenia wartości chrześcijańskich. Ministrowi poszło o definicję płci jako społecznie skonstruowanej roli, z przypisanymi zachowaniami i cechami, które społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn. I o punkt 12 konwencji, który głosi: „Strony stosują konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk, opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn”.
Trudno przeniknąć meandry myślowe ministra Gowina. O związkach homoseksualnych nie ma w konwencji ani słowa. A gdyby nawet było, to czy przemoc w nich należy ignorować? Dlaczego zapis o zwalczaniu stereotypów płciowych miałby być sprzeczny z konstytucyjnym zapisem, że małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny, znajduje się pod ochroną państwa? Gdzie wiceminister Królikowski zobaczył zagrożenie dla wartości chrześcijańskich? Czyżby w punkcie mówiącym, że zwyczaje, tradycja i religia nie mogą służyć usprawiedliwianiu przemocy wobec kobiet?
Albo urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości cierpią na manię prześladowczą, która sprawia, że sformułowanie „równość płci” powoduje u nich lawinę skojarzeń prowadzących prosto do Sodomy i Gomory, albo miał to być gest w stronę hierarchii kościelnej i konserwatywnego elektoratu. Komunikat: to nieprawda, Ojcze Tadeuszu, że Platforma Obywatelska walczy z Kościołem, my tu bronimy tradycyjnego modelu rodziny, opartego na wartościach chrześcijańskich. Tylko że bez dogłębnej egzegezy myśli ministra Gowina brzmi to tak, jakby przemoc wobec kobiet była tradycyjną wartością polskiej chrześcijańskiej rodziny.