Izrael zainwestował 30 mln dol. w renowację baraku numer 27 w Muzeum Oświęcimskim oraz w rozbudowę ekspozycji prezentującej, za pomocą najnowocześniejszych technik wystawienniczych, życie narodu żydowskiego w Europie przed drugą wojną światową oraz jego Zagładę podczas nazistowskiej okupacji. To już trzecie podejście do przedstawienia największego dramatu współczesnej historii. Dwa poprzednie, zainicjowane przez Władysława Gomułkę i przez Edwarda Gierka, spaliły na panewce. W 1967 r. z powodu zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem, a w kwietniu 1979 r. wskutek konfliktu kierownictw PZPR z prezesem Światowej Federacji Żydów Nachumem Goldmanem, który uwarunkował swoją zgodę na otwarcie baraku żydowskiego w Oświęcimiu uczestnictwem delegacji izraelskiego Muzeum Holocaustu Yad Vashem.
Teraz sprawy przedstawiają się zupełnie inaczej, ponieważ oparte są na wspólnym interesie udokumentowania prawdy historycznej. Niemal cztery lata trwały intensywne konsultacje dyrektora jerozolimskiego Yad Vashem Avnera Szalewa z Piotrem Cywińskim, dyrektorem Muzeum w Auschwitz-Birkenau; wspólnie ustalano każdy niemal szczegół, ale pod koniec ubiegłego tygodnia, gdy obiekt otworzył podwoje dla zwiedzających, okazało się, że mimo ścisłej współpracy i szczerej chęci porozumienia, nie osiągnięto pełnego kompromisu. Dyrekcja Muzeum odrzuciła koncepcję strony izraelskiej, zamierzającej wznieść nowy barak na terenie obozu Birkenau. Wykonawcy musieli zadowolić się elektroniczną wizualizacją terenów Birkenau w odrestaurowanym baraku.
Problemem, który nie znalazł dotychczas rozwiązania, jest także włączenie baraku 27 do standardowych trzygodzinnych wycieczek. Na razie ekspozycja Holocaustu pozostaje poza głównym szlakiem zwiedzających i jeśli nic się pod tym względem nie zmieni, poważna inwestycja finansowa oraz wysiłek konstruktorów i historyków mogą nie osiągnąć zamierzonego celu.