Kraj

Rozmowy nie ma

10 lat od śmierci Niemena

Niewiele powodów i okazji do świętowania przynosi wypadająca dziś 10. rocznica śmierci Czesława Niemena. Oczywiście smutna z natury, ale przy okazji niezbyt mocno nagłośniona.

Dostęp do muzyki Niemena jest najgorszy w ostatnim dwudziestoleciu. Najłatwiej – paradoksalnie – kupić wznowione niedawno najstarsze utwory z najmniej ciekawego okresu działań. Jego późna twórczość z czasów kontrowersyjnie przyjmowanych, choć ambitnych solowych nagrań elektronicznych, nie została przejrzana i zanalizowana. Utwory te możemy teraz usłyszeć w postaci interpretacji Natalii Niemen, córki wokalisty i kompozytora. Rodzina na różnych polach dość twardo broni pamięci zmarłego – czasem trudno powiedzieć przed czym. Profanacją? Komercjalizacją? A może w ogóle przed jakąkolwiek próbą interpretacji?

Interpretowanie zamkniętej już od ponad dekady twórczości Niemena to rzecz pasjonująca i ważna dla całej polskiej sceny. Ciekawe są w niej zarówno wzloty, jak i upadki. Zarówno największe nagrania awangardy rockowej z okresu „Aerolitu”, natchniona psychodelia „Enigmatic” i próba stworzenia słowiańskiej odpowiedzi na soul (nagrania z drugiej połowy lat 60.), jak i wynikające z fascynacji komputerami i technologią MIDI, źle starzejące się brzmieniowo utwory z płyt „Terra Deflorata” czy „Spodchmurykapelusza”.

Trochę jak z romantycznymi poetami, po których teksty sięgał, podejście jest zwykle dwubiegunowe: jedni w Niemenie widzą pomnik, inni jego twórczość odrzucają, bagatelizując choćby jako nieustanną odpowiedź na różne zachodnie tendencje w muzyce. Owszem – tak jak kiedyś „Przekrój” przenosił nad Wisłę elementy wyjęte z „Paris Matcha”, tak Niemen po paryskich koncertach w Olympii przenosił do nas czarne brzmienia – ale podobnie jak redakcja Eilego robił to w sposób budzący szacunek. Nawet jasne odniesienia do Jamesa Browna w sztandarowej piosence „Dziwny jest ten świat” to coś, o czym ciekawie się rozmawia – bo jest w nich ślad fascynacji, ale też oryginalny, nowy wątek. Ważny nie tylko dla muzyki polskiej, ale dla opowieści o tym, jak Europa reagowała na amerykańskie estradowe wpływy. Sam pamiętam czasy, gdy najłatwiejszym sposobem na zdobycie interesujących nagrań muzyki lat 70. z kolekcjonerskiego rynku europejskiego było wymienianie się płytami. Miałem wtedy dość szerokie kontakty z fanami rocka progresywnego, jazz-rocka i psychodelii z Francji, pamiętam więc, co z polskich nagrań interesowało ich najbardziej: Niemen i SBB. Tak zostało: i słowiańskość, romantyzm, przenikanie wpływów muzyki religijnej (ważnej dla autora „Jednego serca” od dzieciństwa spędzonego na Kresach) – to wszystko pozostaje za granicą fascynujące, mimo oczywistego naśladownictwa anglosaskiej sceny w tej części Europy. Niemen był pilnym słuchaczem zachodniej muzyki, pozostając indywidualistą.

Tej dyskusji brakuje. Biograficzne publikacje Marka Gaszyńskiego czy Dariusza Michalskiego – choć istotne – nie zamykają sprawy. Nie ma ani porządnej analizy twórczości Niemena (ze wszelkimi odniesieniami), ani sensownie konstruowanych projektów, które mogłyby przybliżyć jego repertuar młodszej publiczności. Nie widać programu specjalnego na dziesięciolecie – poza trasą wspomnianej Natalii Niemen i jej dość głośno komentowanym, ekspresyjnym występem na zeszłorocznym festiwalu opolskim. A zamiast całego cyklu dobrze opisanych reedycji zachęcających do wizyty w sklepie 17 stycznia mamy doniesienia o procesach cywilnych wytaczanych, jak donosi prasa, choćby i za kubki z podobizną artysty.

Klimat tych dziesięciu lat wyznaczyła z pewnością żałoba i niechęć Małgorzaty Niemen, wdowy po kompozytorze, do show biznesu, którą widać było już w 2003 roku, gdy męża uhonorowano Złotym Fryderykiem za całokształt twórczości. Dominował potem po obu stronach klimat zgorzknienia – nieobcy też i piosenkom Niemena – który jednak warto po takim czasie (i po każdej ze stron) zdusić w sobie.

Przeczytaj także artykuł Mirosława Pęczaka „Niemen, którego nie ma” w najnowszym numerze POLITYKI, dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Seks bez zobowiązań: tylko dla dorosłych. Czy skłonność do „znajomości na raz” będzie rosnąć?

Do Polek i Polaków dociera, że można chodzić ze sobą do łóżka bez zobowiązań, bez stresu, dla chwili przyjemności. Zdaniem specjalistów takie podejście bywa niezwykle korzystne. Pod warunkiem że jest autentyczne (i pod kilkoma innymi).

Joanna Cieśla
19.07.2024
Reklama