Powiedzmy wprost: Polska, z punktu widzenia geopolitycznego, ma solidne podstawy gwarantujące bezpieczeństwo. Z jednej strony jest nią nasze członkostwo w systemie obronnym NATO. Z drugiej, obecność w strukturach Unii Europejskiej.
Sęk w tym, że o ile nasz udział w NATO był zawsze wynikiem jednoznacznego myślenia wszystkich sił politycznych i zbiorowego konsensusu, o tyle już nasza integracja z Unią nie. Jeśli więc dziś pytamy, jak wyglądałoby nasze bezpieczeństwo, gdybyśmy słuchali eurosceptyków odradzających nam głębszą integrację – od Romana Giertycha poczynając, a na Jarosławie Kaczyńskim kończąc – to nie powinna kierować nami chęć „dołożenia” największej partii opozycyjnej. To pytanie zwyczajnie należy postawić w dobrze pojętym interesie polskich obywateli.
Niech Unia się odczepi
Długofalowe interesy i powiązania gospodarcze są lepszym spoiwem sojuszy niż najbardziej szczytne deklaracje polityczne. I tą drogą szedł rząd PO-PSL, wspierając – jak to tylko możliwe w przypadku rządu – zazębianie się gospodarek. Czy wiecie Państwo, że Polska jest dla Niemiec ważniejszym, bo większym partnerem handlowym niż Rosja? W 2013 r. wymiana handlowa między Polską i Niemcami wyniosła 78 mld euro, zaś między Niemcami i Rosją – 76 mld euro!
A jaki pomysł na rolę Polski w ramach Unii ma PiS? Czy strategia, którą proponuje partia Kaczyńskiego, wzmacnia nasze bezpieczeństwo, jak chcą tego Polacy? Czy też jest wręcz przeciwnie? I czy jest to wizja, która przyniosłaby takie same pozytywne konsekwencje dla Polski w czasie kryzysu ukraińskiego?
Otóż PiS, co trzeba przyznać, jest konsekwentny w swojej antyeuropejskiej strategii. Najkrócej brzmi ona tak: „Niech Unia daje nam kasę i się od nas odczepi”. Sęk w tym, że konflikt ukraiński pokazał, iż kasa jest tak samo ważna, jak dobra pozycja polityczna w ramach UE. Tylko wtedy głos takiego państwa jest słuchany. Tymczasem PiS, sprowadzając naszą politykę zagraniczną do machania szabelką, do antagonizowania nas z naszymi sąsiadami, w żadnym razie nie buduje silnej pozycji politycznej kraju w ramach UE.
Cóż bowiem liderzy PiS myślą o Unii? I czołowych politykach Wspólnoty? Nowa gwiazda PiS, prof. Krystyna Pawłowicz: „A ja osobiście w ogóle nie akceptuję naszego członkostwa w UE, o czym prezes Kaczyński wie i co zaaprobował (...). Absolutnie nie widzę żadnego pożytku z Unii. Dla mnie ta akcesja oznacza koniec Polski. Uważam zresztą, że Polski już nie ma. Polacy są wykorzeniani, niszczony jest polski Kościół. Została tylko nazwa”.
Anna Fotyga, była minister spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, utrzymuje, że Polska stała się „rzecznikiem Rosji w Unii”, wpisując się tym samym „w główny nurt polityki europejskiej, światowej”. Takie sądy mogą świadczyć o tym, że pani minister straciła kontakt z rzeczywistością.
Dla Witolda Waszczykowskiego z kolei kryzys gospodarczy to spisek Niemiec i Francji, by w ten sposób zastawiać na Polskę pułapkę: „Niewykluczone, że ten kryzys był zakładany i przewidywany przez mocarstwa europejskie, Niemcy i Francję, aby wymusić na pozostałych państwach członkowskich zmiany dotyczące politycznego mechanizmu decyzyjnego w Europie. (...) Kilkanaście lat temu nie było w Europie klimatu do podjęcia decyzji o powierzeniu Berlinowi i Paryżowi politycznej władzy nad Unią Europejską. Dziś wydaje się, że sytuacja gospodarcza Europy wymusza taki właśnie kierunek”.
Kwintesencją tego, jak bardzo może się zmienić sposób uprawiania polityki, gdy pałeczkę przejmie PiS, jest postać Antoniego Macierewicza. Ten kapłan religii smoleńskiej wielokrotnie oskarżał Rosjan o bezpośrednie, jednostronne sprawstwo katastrofy pod Smoleńskiem, mnożył teorie spiskowe, promował swoje irracjonalne przekonania, jeżdżąc po kraju i świecie, a następnie się z nich wycofywał.
Konflikt krymski obala także w gruncie rzeczy jedną z głównych teorii propisowskich środowisk – „Putin kooperujący z polskim premierem w sprawie Smoleńska”. Gdyby tak było, w czasie swojej słynnej konferencji Putin nie oskarżyłby Warszawy o zorganizowanie Majdanu oraz – razem z Litwą – o szkolenie ukraińskich bojowników. Choć znając wyobraźnię polityków PiS czy prawicowych publicystów, nie zdziwiłbym się, gdyby dostrzegli w tym przebiegły plan Tuska.
Chcesz pokoju, przygotuj go
Stara maksyma, którą zdaje się praktykować Putin, brzmi: „Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Tyle że jest to aksjomat, który w prostej linii prowadzi nas do realnego konfliktu. Będzie on w strategii Rosji obecny tym bardziej, im bardziej Rosja będzie słaba. Albo jeszcze inaczej: im więcej przejawów wojennego pohukiwania Putina, tym więcej problemów w Rosji, które Putin w ten sposób zechce przykryć.
Polska, która jest silnym aktorem w ramach Unii Europejskiej i NATO, państwem, które potrafi szybko i sprawnie budować koalicje i dyplomatyczną ofensywę, wyznaje inny aksjomat: „Chcesz pokoju, przygotuj go”. Dziś w świecie, który przypomina beczkę prochu, przygotowanie pokoju oznacza nie machanie szabelką, nie pokrzykiwanie i walenie w stół, jak chce PiS, podsycanie nieufności wobec sojuszników, oskarżanie sąsiadów o złe intencje, ale budowanie, kultury porozumienia wobec zagrożenia. Pogłębianie integracji europejskiej czy też europejskiej i transatlantyckiej solidarności.
Biorąc pod uwagę długą historię antyeuropejskich (i antyniemieckich) stanowisk, formułowanych przez rozmaitych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości (z prezesem tej partii na czele), można domniemywać, że obecna „uładzona” polityka, akcentowanie oczekiwań wobec Wspólnoty – to tylko mimikra, gra pod wyborcę, nieoddająca prawdziwych (teraz schowanych) poglądów politycznych. One wrócą z całą siłą – ale już po ewentualnie wygranych wyborach.
Dlatego na koniec proponuję Państwu ćwiczenie: proszę wyobrazić sobie sytuację, że w apogeum ukraińskiego konfliktu szefem polskiej dyplomacji jest Anna Fotyga, szefem MON Antoni Macierewicz, a szefem spraw wewnętrznych Adam Hofman, pouczający USA, by Stany wysłały na Moskwę swoją VI flotę... Czy, zapytam wprost, czulibyście się Państwo komfortowo, gdyby to ci ludzie decydowali o Waszym bezpieczeństwie? Chyba że po raz kolejny uwierzymy w metamorfozę prezesa Kaczyńskiego – tym razem z eurosceptyka w euroentuzjastę...
Jarosław Makowski – historyk filozofii, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Redaktor „Tygodnika Powszechnego” w latach 1999–2004, do 2007 r. członek zespołu „Krytyki Politycznej”. Publicysta i bloger POLITYKI. Autor książek: „Mistrzowie w krainie życia: rozmowy nie tylko o filozofii” (2001), „Dziesięć ważnych słów, Rozmowy o Dekalogu” (2002), „Leksykon wielkich teologów XX/XXI wieku” (2003) i in.