Nie o łagodzeniu obyczajów przez muzykę, ale o obronie jak niepodległości
To wymowne, że prawica broni Stanisława Piotrowicza jak niepodległości
17 grudnia cała Polska huczała na temat wydarzeń zainicjowanych wypowiedzią „Muzyka łagodzi obyczaje” (przy okazji przypominam, że autorem tej sentencji był J. Waldorff). Wszelako niniejszy felieton nie jest o tym, co działo się w Sejmie (ta sprawa nie jest bynajmniej zakończona), ale o intensywnej obronie p. S. Piotrowicza – posła na Sejm RP i przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka – przez posłów prawicy, przede wszystkim PiS. Na końcu jednak wskażę na pewne paralele.
Pan Piotrowicz spotyka się z zarzutem, że w stanie wojennym oskarżał działacza opozycji p. Pikula, który potwierdził ten fakt. Ponadto p. Piotrowicz był członkiem PZPR do 1989 r., należał do egzekutywy w jednej z organizacji partyjnych oraz został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi w 1983 r. z następującym uzasadnieniem:
„W organach Prokuratury PRL pracuje od października 1976 r. Jest pracownikiem pilnym i zdyscyplinowanym, ambitnym i wydajnym. Powierzone mu obowiązki wykonuje prawidłowo. Poczynione ustalenia wykorzystuje do wszechstronnej działalności profilaktycznej”.
Pan Piotrowicz powiada, że nie oskarżał, ale bronił działaczy „Solidarności”, a przez to ryzykował więcej niż oni. Najpierw zaprzeczał temu, że oskarżał p. Pikula, ale gdy ujawniono podpisany przez niego akt oskarżenia, wyjaśnił, że nie ten dokument był podstawą procesu.
PiS stoi murem za Piotrowiczem
To okazało się prawdą, ale rzecz w tym, że p. Piotrowicz brał udział w postępowaniu przygotowawczym wobec p. Pikula. Do mediów zgłosiła się p. Z. Jankowska, działaczka „Solidarności” z Krosna, i oświadczyła, że p. Piotrowicz jej pomógł. To jednak świadectwo odosobnione, a niektórzy komentatorzy kwestionują jego wagę. Ogólna opinia jest taka, że p. Piotrowicz nie pomagał, a nawet nie należał do prokuratorów, którzy zbuntowali się po wprowadzeniu stanu wojennego i odmówili oskarżania w postępowaniach przeciwko działaczom „Solidarności” (w Krośnie było dwóch takich). Wskazuje także, iż jest przedmiotem nagonki politycznej za to, że stał się twarzą ładu konstytucyjnego w Polsce „dobrej zmiany”.
Oto wybór argumentów w obronie p. Piotrowicza (z krótkimi moimi komentarzami po gwiazdkach):
Pan T. Cymański: Na swój własny użytek rozmawiałem z nim osobiście, patrząc mu w oczy. (...) Powiedział mi, że jest czysty, uczciwy, że nie oszukuje i (…) pomagał wielu ludziom.
* Niech więc p. Cymański pozostawi to na własny użytek, oczywiście patrząc sobie w oczy.
Pani B. Mazurek: Jestem osobą wierzącą. Każdemu trzeba dać szansę zrehabilitowania się, jeśli nie tkwi w tym złu. (...) Poseł Piotrowicz jest aktywnym posłem, prowadzi nasze ustawy dotyczące zmian w TK i to się wiąże z tym, że jest nieustannie poddawany atakom.
* Wiara czyni cuda i niech tak zostanie.
Pan S. Karczewski: Znam bardzo dobrze pana ministra, bo był ministrem, znam pana posła, znam pana senatora, bo był senatorem, znam jego postawę, znam jego poglądy. To jest bardzo wartościowy, bardzo oddany sprawom Polski parlamentarzysta.
* Ale p. Karczewski nie znał p. Piotrowicza wcześniej, w szczególności przed 1989 r., gdy też był bardzo oddany sprawom Polski, chociaż innej.
Pan K. Szczerski: O nie, przepraszam (…), jak pani redaktor [M. Olejnik] chce zacząć się babrać w życiorysach ludzi, to gratuluję!
* Jak wiadomo, p. Szczerski należy do formacji, która nigdy nie babrze się w życiorysach. Gratulacje za tę postawę.
Pan W. Skurkiewicz: Był nie tyle prokuratorem, co kimś tam niższym w hierarchii prokuratorskiej, wykonywał działania, które były mu zlecone przez prokuratora prowadzącego.
* Imponująca znajomość jakiejś tam struktury w prokuraturze w latach 80.
Pan M. Błaszczak: Pan Pikul też tu poszedł zbyt daleko, bo sam nie jest Panem Bogiem.
* To nawiązanie do teologii jest iście imponujące.
Pan M. Suski: Oprócz przeszłości i zimnego wymiaru sprawiedliwości jest jeszcze miłosierdzie i odpracowanie grzechów. Jeżeli poseł Piotrowicz pracuje na rzecz państwa i jest sumienny, to każdemu trzeba dać szansę. Słyszałem u niego słowa skruchy.
* To sformułowanie jest na miarę incydentu p. Suskiego z carycą, co miała na imię Katarzyna, a na nazwisko Wielka.
Pan J. Sanocki: Nie ma na razie żadnych dowodów, że Piotrowicz kłamie [w sprawie pomagania, a nie szkodzenia].
* Logika p. Sanockiego jest iście zniewalająca. Jest akt oskarżenia podpisany przez p. Piotrowicza, ale to nie dowód. W samej rzeczy: zawsze można twierdzić, ze jest to falsyfikat podpisany przez p. Pikula, ale nazwiskiem „Stanisław Piotrowicz”. Aby skojarzyć wypowiedzi p. Sanockiego i p. Błaszczaka, p. Pikul nie jest Panem Bogiem, a więc mógł sfałszować podpis p. Piotrowicza. Ergo: na razie dowodów nie ma. A nawet więcej: nigdy ich nie będzie.
Pani E. Witek: Stanisław Piotrowicz jest znakomitym posłem. Bardzo lubię słuchać jego argumentacji, bo to jest ta stara, dobra szkoła.
* Nie ukrywam, że mam tutaj pewien problem. Pan Piotrowicz ukończył prawo na UJ w 1976 r. Musiał więc uczestniczyć w moich zajęciach ze wstępu do nauk o państwie i prawie lub/i filozofii (na pewno tych) lub/i teorii państwa i prawa. Nic nie wskazuje na to, że jego obecne argumentacje są w stylu dawnej dobrej szkoły. Wystarczy wziąć pod uwagę np. pomysł p. Piotrowicza, aby uchwałami Sejmu VIII kadencji unieważnić uchwały Sejmu VII kadencji.
Jak oceniać sprawę Piotrowicza?
Od siebie jeszcze dodam, że p. Piotrowicz jest utalentowanym solistą, o czym świadczy jego przejmująca partia w scenie zbiorowej „Precz z komuną”, odegranej (odśpiewanej) w Sejmie.
Sprawa p. Piotrowicza jest różnie komentowana. Pomijając argumenty podobne wyżej przytoczonym, niektórzy powiadają, że jego winy nie były w końcu takie wielkie. Prokuratorzy w stanie wojennym nie byli w łatwej sytuacji i niewielu odmówiło współpracy w ramach egzekwowania „surowych rygorów prawa”, jak wówczas mówiono. Także jego partyjna przeszłość w PZPR nie musi być kwestionowana. Sam należałem do tej organizacji, byłem nawet jakiś czas w egzekutywie, ale wystąpiłem z partii w 1981 r. Pan Piotrowicz tego nie zrobił, ale nie jest to powód do radykalnych oskarżeń.
Inni powiadają, że jednak p. Piotrowicz był człowiekiem aparatu przemocy w PRL, brał udział w represjach wbrew temu, co twierdzi, nie pomagał represjonowanych, a przynajmniej jest tak, ze fakty przeczą jego oświadczeniom. Tak więc kreci na temat swojej przeszłości.
Jest tedy rzeczą dziwną, że PiS mieniący się partią sprawiedliwości społecznej, dziejowej itp., nawołujący do odnowy moralnej, promujący dezubekizację i dekomunizację, nie tylko przyjął p. Piotrowicza do swoich szeregów, ale powierzył mu stanowisko przewodniczącego sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. A jeszcze dziwniejsze jest to, że prawica, by tak rzec, broni p. Piotrowicza jak niepodległości.
Kariera córki Stanisława Piotrowicza
Podobny slogan „socjalizmu bronimy jak niepodległości” został ukuty na potrzeby propagandy PRL w 1981 r. Wiele wskazuje na to, że p. Piotrowicz był jednym z egzekutorów tej obrony, może szeregowym, ale jednak docenianym, jak o tym świadczy uzasadnienie dla odznaczenia, jakie otrzymał w 1984 r.
Córka p. Piotrowicza otrzymała nominację prokuratorską na podstawie specjalnej ścieżki, tj. bez konkursu. Nie jest to nielegalne, ale wzbudziło niejakie kontrowersja. P. Piotrowicz tak to skomentował: „Niewątpliwie nazwisko jest znane, ale czy z tego powodu moje dziecko ma być traktowane gorzej niż inne?”.
Z zachowaniem wszelkich proporcji, przypomina mi to replikę pewnego prominentnego działacza PZPR w końcu lat 70. na uwagę dotyczącą zachowania się Andrzeja Jaroszewicza, zwanego czerwonym księciem, prywatnie syna premiera Jaroszewicza: „A co jeśli ktoś jest synem premiera, to mu nic nie wolno?”.
Może więc. Piotrowicz naprawdę jest twarzą nowego wspaniałego porządku konstytucyjnego. Wiele na to wskazuje, np. wyżej przytoczone argumenty w jego obronie, kariera córki, ale także dodatkowe policyjne kolumny ponoć zmierzające ku Warszawie oraz opancerzony wóz pancerny pilnujący porządku przed siedzibą prezydenta wszystkich Polaków... Co dalej?