Kraj

Fabryka katolików

Co roku setki projektów i działań nie dostaje dofinansowania. A to wniosek jest niepodpisany w lewym dolnym rogu, a to użyło się nieprawidłowego sformułowania.

Namawiałyśmy się ostatnio: nie będziemy pisać o złych rzeczach. Dość tego: będziemy jak te Pollyanny, które zawsze znajdą coś pozytywnego w nawet najgorszym koszmarze. Grażyna powiedziała do Sylwii: słuchaj, napiszmy nie o kobietach i nie o dzieciach. Wiesz, ludzie nas wsadzą do monotematycznej szufladki, a po co to nam. Sylwia jej odpowiedziała: słuszna słuszność, napiszmy o czymś miłym. Przestańmy marudzić. Po czym wspólnie zrobiłyśmy prasówkę i wyszło nam, że jak zaraz nie pójdziemy na trening i nie poboksujemy w worek, to coś nam się stanie.

Krew nas zalała: oto rząd przestał dofinansowywać dwie ważne inicjatywy: Niebieską Linię dla ofiar przemocy oraz Krajowy Ośrodek Adopcyjny prowadzony przez Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Żadna z dotychczas rządzących partii nie dbała ani o los ofiar przemocy, ani o los dzieci. Najsłabsi mają zawsze pod górkę: większość polityków ma ich w poważaniu, ponieważ nie są potencjalnym mięsem wyborczym.

Co roku setki projektów i działań nie dostaje dofinansowania. A to wniosek jest niepodpisany w lewym dolnym rogu, a to użyło się nieprawidłowego sformułowania. Organizacje pozarządowe dwoją się i troją, dziadując pieniądze, skąd się da, aby jakoś pomagać. A potem jadą na konferencję „Profesjonalizacja trzeciego sektora” i słyszą, jak to dobrze działać dla innych. Dobrze, pytanie – za co?

Ale na szczęście niedługo takich problemów nie będzie, bo obecny rząd wyjątkowo nie lubi organizacji i aktywistów. Podejrzewa ich o machlojki, skorumpowanie i nepotyzm. To kwestia czasu, kiedy weźmie się za ustawę dotyczącą pożytku publicznego. Tymczasem stara się jak może, żeby ograniczyć dżendery. Na przykład tam, gdzie zgłaszają się ofiary przemocy. Przy okazji dyskusji o planach wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej wszystko doskonale układa się w jeden obraz: w Polsce problemu przemocy nie ma. Czy wszyscy to usłyszeli? Czy feministki wreszcie zrozumiały, że bicie kobiet i dzieci to wymysł ideologiczny? Na nic statystyki, badania, dane i skala osób zgłaszających się co roku po pomoc do Niebieskiej Linii (około 4 tys. telefonów i 2 tys. maili rocznie). Zasady są dwie: nie mówić o przemocy, to wtedy zniknie.

Druga zasada jest bardziej obszerna i dotyka wielu innych organizacji. Osnuta jest na z gruntu fałszywej teorii, że oto przez lata zgniłej post-Polski tysiące podejrzanych podmiotów nachapało się kasy. Fundacje, stowarzyszenia, związki i nie wiadomo kto garściami czerpały z publicznych środków. Ale koniec z tym. Wraz z rządami ślepej zmiany nie tyle kurek zostaje zakręcony, co kran przesunięty w stronę „tych, co jeszcze nie korzystali”. A że przerwana zostaje ciągłość działań, że profesjonaliści i eksperci zostają bez możliwości wykonywania swojej pracy – phi! Przecież od lat tarzali się w forsie. Teraz czas na innych.

Podobnie jest z zamknięciem Krajowego Ośrodka Adopcyjnego. Adopcjami zagranicznymi mają zajmować się tylko dwa ośrodki w Polsce. Tak się składa, że to dwa katolickie ośrodki! Bo tylko one mają prawo zajmować się polskimi dziećmi. Reszta to profani i ateiści. W naszym wyznaniowym kraju produkcja dzieci jest poświęcona, ich dystrybucja, jak widać, również. Niczym w wielkiej fabryce katolików powstawać będą jedynie słuszni obywatele i obywatelki. A że takie kategorie, jak szczęście i dobro dziecka, już nie będą brane pod uwagę, to nie szkodzi. Jak w „Misiu” Stanisława Barei, gdzie ubytek każdego kilograma obywatela był potwarzą dla państwa ludowego.

Gdyby pokusić się o podsumowanie tego szaleństwa, jakie obecne władze rozpętały wokół seksualności, wyszedłby nam taki oto przepis na życie obywatelek i obywateli RP: dzieci nic o seksie nie wiedzą, bo w szkole nie ma na ten temat lekcji. Nauczyciele nie mogą „o tym” mówić pod groźbą (według wytycznych specjalistki MEN) prześwietlenia, osądzenia i wywózki na Sybir. Nie daj Boże, jeśli dzieciaka uświadomi nauczyciel rozwodnik. Albo inteligent. Bo ci z chłopskich rodzin bądź proletariat są zdrowsi moralnie i seks im nie w głowie. A jak nauczyciel homoseksualista powie dziecku, co to cipka, a co to siusiak? To go na pal! Nie będzie nam pedał narodu demoralizował. Dziecko polskie rośnie, jest w wieku nastoletnim. Co mu proponuje państwo? Dziewictwo. I co jeszcze? Dziewictwo.

W aptekach coraz trudniej kupić środki antykoncepcyjne, pigułki „po”, a prezerwatywy stają się produktem kojarzonym z rakiem piersi. A że HIV? Nie występuje w zdrowym moralnie narodzie. Uczeń polski rośnie i chociaż patrzą nań zewsząd billboardy reklamujące obrączki czystości, to jednak natura nie znosi pustki i nie trzeba być specem PiS, żeby to wiedzieć. Więc ciąża. Nieplanowana, niechciana, nastoletnia polska ciąża. Co z nią, do lekarza? Niestety, państwowy ginekolog ma sumienie. Prywatny? Boi się, że to prowokacja. Brzuch rośnie, wstyd na całą wieś i okolice. Nawet nie wiadomo, kto ojcem. A bo to ważne? Było się nie puszczać, dziewucho! Bóle, odejście wód, nagłówki gazet: kolejna nastolatka urodziła dzięki ofiarnej pomocy zespołu lekarskiego. Dziewczyna zrzeka się opieki, bo szkoła, wstyd, ksiądz, wstyd, brak pieniędzy, wstyd. Nie mówi o tym nikomu, ale nie chce, żeby dziecko wychowywało się tak jak ona, wśród krzyków matki bitej przez ojca. Matka ojca nie zostawi, nie ma gdzie się wyprowadzić. Ksiądz mówi, że przemoc jest w porządku, państwo też tak uważa. Dziewczyna zrzeka się dziecka, z dwojga złego lepszy sierociniec. Tylko że obecny rząd o niechcianych dzieciach zapomniał. Nawet jeśli ktoś chciałby je adoptować, musi zgłosić się do katolickich ośrodków. A co, jeśli chętny do adopcji nie jest katolikiem? Jeśli ma po prostu dobre serce? Fora ze dwora, dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Polskie dziecko ma mieć rodziców katolików. A propos piekła. Na szczęście jest pojemne. Trafiają do niego ci, którzy gotują je innym. Bo Natura nie znosi pustki.

Polityka 5.2017 (3096) z dnia 31.01.2017; Felietony; s. 95
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną