Kraj

Transparentność, kodeks pracy i inne sprawy

PiS wprowadza zmiany, by mieć jeszcze więcej kontroli nad Polakami

Prawo powinno być tak stanowione, aby działało na rzecz motywacji legalistycznej w wyborze postępowania. Prawo powinno być tak stanowione, aby działało na rzecz motywacji legalistycznej w wyborze postępowania. Patrik Nygren / Flickr CC by 2.0
Praktyki totalitarne czy nawet autorytarne opierają się na koncepcji państwa jako totalnego kontrolera. Oto metody PiS.

Pan Kamiński, minister-koordynator służb specjalnych, i p. Wąsik, jego zastępca, przedstawili projekt ustawy o jawności życia publicznego mający obowiązywać od początku przyszłego roku. Przewiduje ona np. specjalne oświadczenia majątkowe dla być może nawet miliona osób. Rozmaite dane majątkowe osób prywatnych (ale pełniących funkcje publiczne), łącznie z posiadaniem takich lub innych przedmiotów, mają być dostępne w zasobach internetowych.

Inna nowość to tzw. sygnalista, tj. osoba informująca o nieprawidłowościach w jego miejscu pracy i chroniona na mocy prawa. Wedle p. Kamińskiego „naszym celem jest zwiększenie transparentności, zwiększenie kontroli społecznej, również nad sposobem dysponowania, sposobem zarządzania majątkiem publicznym. (…) Chcemy, aby osoby, które działają z pobudek obywatelskich, które mogą być szczególnie narażone na odwet ze strony swoich pracodawców, były poddane szczególnej ochronie prawnej”. Ma zwiększyć się stan osobowy CBA (Centralne Biuro Antykorupcyjne) i jego budżet (o jedną czwartą). Kary nie tylko za korupcję, ale także za nieprawidłowe wypełnienie oświadczenia majątkowego mają drastycznie wzrosnąć.

Symetria antypolonizmu i antypolonizmu

Ranking korupcji, przedstawiony przez Transparency International, z początku bieżącego roku, plasuje Polskę na 36. miejscu (spadek o dziewięć miejsc w porównaniu z 2016 rokiem). Za nami jest 12 krajów-członków UE, w tym tylko jeden (jeśli pominąć Cypr i Maltę) zachodni, mianowicie Włochy (to akurat nie jest nadmierną niespodzianką).

Pewnym pocieszeniem jest to, że Izrael znajduje się na 33. miejscu. Czyżby i w tym przypadku to i owo dało się wyjaśnić (tak niekiedy twierdzi się w Jerozolimie i Tel Awiwie)? A może mamy tutaj kolejny przykład symetrii antysemityzmu i antypolonizmu po stronie twórców rankingu, a proponowana ustawa poprawi obraz Polski, podobnie jak znowelizowana ustawa o IPN?

Jest zresztą też inna podstawa do pesymistycznych prognoz. Węgry, które coraz częściej robią za ustrojowy wzorzec Polski (dobra zmiana kontynuuje niektóre pomysły p. Orbána), wylądowały na 66. miejscu. Dogonimy?

Pani Szydło pewnie powiedziałaby, że spadek o dziewięć miejsc jest rezultatem tego, w jakim systemie Polki i Polacy żyli przez osiem lat przed 2016 rokiem. Ta przemyślna odpowiedź jest na pewno warta jawnej premii w wysokości 65 tys. złotych, jaką sobie była premier sama przyznała. Inni, w tym byli ministrowie, np. tak znamienici w swych krajowych i międzynarodowych sukcesach jak p. Szyszko, też nieźle zostali uposażeni.

Zapytano o to p. Kopcińską, rzeczniczkę rządu. Oto streszczenie jej uroczej odpowiedzi: „Pani redaktor, myślałam, że spyta mnie pani o walkę ze smogiem, którą rząd Mateusza Morawieckiego podjął od dawien dawna, stawiamy na elektromobilność, będziemy dofinansowywać modernizację domów osób, których na to nie stać, będziemy dofinansowywać wymianę pieców. To są problemy, którymi żyją Polacy i które chcemy rozwiązywać. Proszę zobaczyć na wyniki gospodarcze, jakie już teraz, za rządów pana premiera Mateusza Morawieckiego, osiąga nasz kraj, jaki mamy stan budżetu i stan naszej gospodarki. Premier (…) dołoży należytej staranności w ocenie podległych mu resortów. Jest bardzo wymagającym szefem. Proszę pozwolić mi na pracę w rządzie Mateusza Morawieckiego, a premierowi na ocenę ministrów i resortów mu podległych”.

I tak ma być. To nic, że p. Morawiecki kieruje rządem aż trzy miesiące, ale za to walczy ze smogiem od dawien dawna. Ważne jest nie to, jak jest, ale jak się mówi.

Nie wykształcił się w Polsce należyty stosunek do prawa

Premie dla ministrów i takie wypowiedzi jak p. Kopcińskiej nie są może najlepszym kontekstem dla reklamowania przepisów o jawności życia publicznego, ale żarty na bok, ponieważ sprawa jest poważna. Z drugiej strony, kwestia jest wstydliwa i może byłoby znacznie lepiej otwarcie stwierdzić, że tak właśnie jest, zamiast okrężnie to przyznawać, rozprawiając, że chodzi o transparentność życia publicznego. Nie mam zamiaru argumentować, że nie należy walczyć z korupcją przy pomocy prawa. Wszelako kierując się doświadczeniem historycznym, trudno przypuścić, aby przepisy karne i sygnaliści (mówiąc po ludzku, donosiciele, ale tym razem z pobudek obywatelskich – czy działanie z powodu zemsty lub zawiści podpada pod tę szczytną motywację?) były wystarczającym remedium na korupcję.

A może warto zastanowić się nad tym, dlaczego Polska zajmuje takie, a nie inne, raczej niezbyt chlubne miejsce w rankingu Transparency International? Być może rację mają ci, którzy twierdzą, że składają się na to złożone przyczyny, w szczególności warcholski stosunek do prawa w Polsce przedrozbiorowej, brak niepodległego państwa w XIX wieku, kiedy tworzyły się instytucje obywatelskie, a te obce nie były uważane za dobro wspólne, by użyć obecnej popularnej metafory politycznej, krótki okres państwowości w okresie międzywojnia, sześć lat okupacji, gdy dla przeżycia często trzeba było korumpować, czy blisko pół wieku istnienia w systemie, w którym publiczne równało się państwowe, a to drugie uchodziło za niczyje.

To wszystko sprawia, że nie wykształcił się w Polsce należyty stosunek do prawa. Pamiętam pewną dyskusję w latach 90. dotyczącą m.in. respektowania obowiązku płacenia podatków. Bardzo czcigodna i zasłużona osoba argumentowała, że spełnia tę powinność z powodów moralnych. Zauważyłem, że ja płacę podatki, ponieważ prawo (ogólnie akceptowane, bo żyjemy w ładzie demokratycznym) tego wymaga. Nie kwestionuję aspektu etycznego, ale wymagania moralne mają to siebie, że łatwo je zneutralizować, np. poczuciem niesprawiedliwości.

Prawo powinno być tak stanowione, aby działało na rzecz motywacji legalistycznej w wyborze postępowania. Cały czas zakładam, że chodzi o prawo funkcjonujące w ramach ładu demokratycznego, ponieważ tylko takie podlega internalizacji. Nie należy mieć złudzeń, że świat realny będzie kiedykolwiek zgodny ze światem prawnie postulowanym. Nawet w najbardziej legalistycznych społeczeństwach demokratycznych istnieje niebagatelna szara strefa ekonomiczna, ale to nie znaczy, że wszędzie jest tak samo. Bywa lepiej lub gorzej, ale to, jak jest, zależy też od treści przepisów prawnych.

Antyobywatelska ustawa PiS

Otóż projektowana ustawa o jawności działa antyobywatelsko z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, traktuje przeciętnego obywatela jako potencjalnego oszusta, a po drugie, narusza sferę prywatności. Przypuszczalny skutek zaś może być taki, że pomysły pp. Kamińskiego i Wąsika będą stymulować bardziej dążenie do obchodzenia prawa, a nie do jego przestrzegania. Całkowicie błędne jest przeświadczenie, że ekwilibrium społeczne jest zapewnione przez możliwie maksymalną kontrolę biurokracji nad obywatelami.

To zrozumiałe, że praktyki totalitarne czy nawet autorytarne faktycznie opierają się na koncepcji państwa jako totalnego kontrolera, chociaż ukrywają to przy pomocy rozmaitych frazeologii, ponieważ ułatwia to opresyjność sprzyjającą utrzymaniu władzy. Kontrolitaryzm, by użyć neologizmu, jest niezgodny z istotą państwa prawa, gdyż, z jednej strony, sprzyja nadużyciom władzy, a z drugiej – kieruje obywateli w kierunku obchodzenia prawa.

Pełna kontrola społeczeństwa

Wprawdzie deklarowanym celem jest jawność życia publicznego, ale podejrzewam, że chodzi właśnie o kontrolitaryzm jako pewną praktykę sprawowania władzy. Sytuacja w Polsce (i pewnie innych krajach postkomunistycznych) rozwinęła się w ten sposób, że kontrola społeczeństwa ze strony aparatu państwowego systematycznie wzrastała. Każdy zna to z własnego doświadczenia. Coraz to nowe rygory, formularze, deklaracje, sprawozdania, rankingi (np. w nauce), umowy, zamówienia publiczne, plany itp. są prawdziwą plagą społeczną.

Oto trzy przykłady z ostatnich dni. Pani Rafalska, minister specjalizująca się w pracy i opiece społecznej, chce, aby pracodawcy ustalali terminy urlopów swoim pracownikom. Ministerstwo Finansów wprowadza obowiązek podawania NIP na fakturach dla przemysłowców. Budujący jest też projekt nowelizacji ustawy o zbiórkach publicznych. Ma być tak, że MSWiA może zakazać zbiórki z uwagi na zasady współżycia społecznego i ważny interes publiczny. Aczkolwiek proponowane sformułowania nie promieniują transparentnością, inaczej można sądzić o ich domniemanym zamyśle zmierzającym do jawnego, czyli transparentnego utrącenia inicjatyw w rodzaju Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Łatwo zauważyć, że powyższe przykłady wskazują na wysoki stopień nieufności państwa do obywateli, ograniczają ich prawa lub też mają służyć realizacji uprzedzeń polityczno-światopoglądowych. A to, że są opatulone wzniosłymi deklaracjami etycznymi o trosce o uczciwość i jawność, działa dokładnie odwrotnie, niewykluczone, że w kierunku demokratycznego państwa narodowego kierującego się dobrem wspólnym.

Polityka pełna ascetów

I jeszcze kilka wesołych drobiazgów dla pokrzepienia serc. Pan Kukiz ponoć przeprosił za to, że wprowadził narodowców do Sejmu. Pewnie nie wiedział, kim jest p. Winnicki. Przypomina to dowcip o góralce czyszczącej piec tak usilnie, że pozostawiła na zewnątrz tylko tylną część ciała. Młody juhas wskoczył do izby, zrobił, co trzeba było, i uciekł. Owa góralka, zła nie tyle na to, co zaszło, ile z powodu niewiedzy, kto ją wykorzystał, wyszła przed dom i zapytała sąsiadki: „Kumo, nie widzieliście, kto mnie zerżnął przed chwilą?”. „A co, nie było was w domu?” – odparła zagadnięta.

Wychodzi na to, że p. Kukiza też nie było w domu, gdy promował p. Winnickiego, podobnie jak w przypadku p. Rzymkowskiego, też posła Kukiz’15. Ten jegomość wypowiedział się w sprawie dokumentu pochodzącego ze źródeł AK, stwierdzającego, że Brygada Świętokrzyska otwarcie kolaborowała z Niemcami. Oświadczył, że w to nie wierzy, a potem, że AK kłamało. Główny argument p. Rzymkowskiego polegał na wskazaniu, że przecież komuna nie znalazła żadnego dokumentu niemieckiego świadczącego o współpracy Brygady Świętokrzyskiej z władzami okupacyjnymi. To tak jakby twierdzić, że zeznania świadka koronnego są fałszywe, ponieważ nie znaleziono podstawy dla ich zanegowania. Nawiasem mówiąc, p. Rzymkowski jest absolwentem prawa.

Z kolei p. Jakubiak pouczył rozmawiającą z nim dziennikarkę: „Proszę mnie nie prostować, dobrze? Ja tu przyszedłem po to, żeby głosić tezy. Swoje tezy. Swoje własne. Nie tak, żeby pani była zadowolona, tylko żebym ja był zadowolony”. Nie ma wątpliwości, że p. Jakubiak był w studiu telewizyjnym jak w domu, a nawet bardziej. Polityka jest jednak pełna ascetów, niestety logicznych.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama