Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kulisy dymisji szefa lotnictwa

Inspektor Sił Powietrznych gen. Mirosław Jemielniak Inspektor Sił Powietrznych gen. Mirosław Jemielniak Radosław Jóźwiak / Forum
Po raz drugi minister Mariusz Błaszczak dymisjonuje inspektora rodzaju wojsk. Inspektor sił powietrznych gen. Mirosław Jemielniak stracił stanowisko po wręczeniu nagrody dziennikarzowi krytykującemu smoleńskie teorie. Czy właśnie za to?
Piotr Świerczek, reporter TVN24TVN24/Instagram Piotr Świerczek, reporter TVN24

28 sierpnia, Pole Mokotowskie, Pomnik Lotników Polskich, uroczyste państwowe obchody 100-lecia lotnictwa. Wśród uczestników uroczystości wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Jarosław Mika i oczywiście inspektor sił powietrznych gen. bryg. Mirosław Jemielniak. Częścią obchodów jest wręczenie nagród „Błękitne Skrzydła” miesięcznika „Skrzydlata Polska”.

Nagrody mają blisko półwieczną tradycję i są wyrazem uznania społecznej kapituły lotniczych autorytetów dla wybitnych osiągnięć osób i organizacji w dziedzinie lotnictwa. Wśród kilkudziesięciu wyróżnionych w tym roku znalazł się reporter TVN24 Piotr Świerczek – za „popularyzację wiedzy lotniczej i liczne felietony w przystępny sposób ukazujące przeciętnemu widzowi skomplikowane problemy techniki lotniczej”. Nagrodę wręczał gen. Jemielniak. Niecały tydzień później przestał pełnić funkcję inspektora.

Czytaj także: Tak złej sytuacji w lotnictwie wojskowym nie było nigdy

MON wiedział wcześniej

Jak udało mi się potwierdzić w licznych i wiarygodnych źródłach, właśnie nagroda dla Piotra Świerczka miała być powodem dymisji generała. Wojskowy nie miał na nią decydującego, a być może żadnego wpływu. Był po prostu najwyższym funkcją lotnikiem w mundurze, który wręczał pamiątkowe dyplomy osobom zasłużonym dla lotnictwa, jak każe tradycja.

Co więcej, lista wyróżnionych była wcześniej znana Ministerstwu Obrony Narodowej i miało ono czas na interwencję, gdyby zechciało wyrazić zastrzeżenia. A jednak to dopiero po fakcie i z kilkudniowym opóźnieniem rozpętała się burza, która sprawiła, że dowództwo generalne traci drugiego inspektora rodzaju wojsk w ciągu kilku miesięcy.

Wcześniej, w czerwcu, odwołany został kontradmirał Mirosław Mordel. Oficjalnie powodów tamtej dymisji nie podano, ale nastąpiła niecałe dwa tygodnie po tym, jak na święcie marynarki wojennej pozwolił sobie na krytyczną uwagę o zawiedzionych nadziejach marynarzy co do zakupu nowych okrętów. Tym razem oficjalnych powodów również brak, a nawet nie ma żadnego komunikatu o dymisji Jemielniaka. Za to wszyscy moi informatorzy w siłach powietrznych, w MON, poza MON i w tzw. środowisku lotniczym potwierdzają wersję, że gen. Jemielniak „poleciał” za Świerczka.

Czytaj także: Australijskie fregaty ofiarą politycznych walk

Dymisja bez komentarzy

Redaktor Piotr Świerczek, reporter telewizyjny zajmujący się od lat wojskiem, mówi bardzo dyplomatycznie: – Jeśli taka jest prawda, to jest mi zwyczajnie smutno. Gen. Jemielniak, lotnik z 38-letnim stażem w wojsku, wzbrania się w ogóle z komentarzem, co należy uszanować. O swojej dymisji dowiedział się w zeszły piątek, ostatnią rozmowę z przełożonym – zresztą uczestnikiem tej samej uroczystości – odbył wczoraj.

W trudnej sytuacji znalazła się także redakcja szacownej „Skrzydlatej Polski”, pisma, które jest filarem debaty o lotnictwie i siłach powietrznych od niemal stulecia. Jest przecież trudno wyobrażalne, by generał lotnictwa, których tak wielu znowu nie mamy, tracił stanowisko z tak błahego powodu jak to, że w politycznym kierownictwie resortu nie spodobał się jego udział w jakiejś uroczystości. Tym bardziej że nie spodobało się wręczenie nagrody dziennikarzowi.

„Jestem wzruszony, a tym bardziej zaszczycony, bo to przecież najwyższe honorowe wyróżnienie środowiska lotniczego w Polsce. Rzadko to wyróżnienie otrzymuje dziennikarz” – mówił Świerczek po odebraniu nagrody. Co w takim razie mogło się nie spodobać MON?

Pisał o Smoleńsku

Piotr Świerczek od pierwszych dni po katastrofie smoleńskiej w TVN24 śledził ten temat i był jednym z głównych, jeśli nie głównym autorem materiałów o Smoleńsku w stacji. Część z nich ewidentnie nie odpowiadała narracji obecnie rządzących. Świerczek na bieżąco wychwytywał luki w mnożących się „teoriach zamachowych”, z pietyzmem pokazywał za to, jak i dlaczego lata samolot odrzutowy, a w jakich warunkach lecieć już nie jest w stanie. Zresztą jeśli przytoczyć słowa kapituły „Błękitnych Skrzydeł”, właśnie za to otrzymał wyróżnienie.

Gdy spojrzeć na ponad osiem lat opisywania przez dziennikarza historii okołosmoleńskich, można jednak dostrzec, że dla PiS i wtórującej mu prasy był jednym z „wrogów publicznych”. Mieli mu za złe zwłaszcza przywołaną w jednym z pierwszych dłuższych materiałów reporterskich z 2011 r. hipotezę o kłótni śp. gen. Andrzeja Błasika i śp. kpt. Arkadiusza Protasiuka.

Wówczas prokuratura wojskowa potwierdzała, że bada ten wątek w ramach śledztwa na podstawie nagrania z kamer monitoringu z wojskowego lotniska. Później wycofała się z tego wątku, a Świerczek został antybohaterem dla zwolenników tezy o „kłamstwie smoleńskim”. Środowiska bliskie twardogłowym w PiS zapamiętały mu to na zawsze. Widok inspektora sił powietrznych wręczającego reporterowi nagrodę, generała w czynnej służbie, miał być nie do zniesienia nie tylko dla aktualnego kierownictwa resortu, ale też dla wciąż wpływowych w partii kręgów Antoniego Macierewicza. Kręgów, które dopiero co miały zostać powstrzymane przed budową prawicowej alternatywy.

Lotnictwo ma problemy

Może jeszcze kierownictwo MON przedstawi opinii publicznej swoje powody dymisji gen. Jemielniaka. Z chęcią zacytuję jakiekolwiek wyjaśnienia, wycofam tezę o przytoczonym powyżej powodzie dymisji Jemielniaka – jeśli tylko argumenty MON będą wiarygodne. Skoro wiceminister Skurkiewicz w reakcji na mój wpis na Twitterze o odwołaniu generała twierdził, że to „stare info z ubiegłego tygodnia”, niech przytoczy treść decyzji kadrowej, najlepiej z uzasadnieniem. Zapewne będzie nim „interes sił zbrojnych”, pytanie jednak – jaki?

To, że Siły Powietrzne mają problemy, jest sprawą oczywistą. Sam opisywałem, jakie konsekwencje może mieć przedłużające się zawieszenie lotów MiG-29 i Su-22. Za kilka tygodni ich piloci stracą uprawnienia do latania. Jeśli wierzyć powtarzanym wśród lotników wersjom, sytuacja poradzieckich samolotów wiąże się głównie ze stanem technicznym i dostępnością części dla odpowiedzialnych za ich remonty zakładów, czyli sprawami ciągnącymi się od lat.

Gen. Jemielniak jak mało kto znał te problemy i z pewnością rozmawiał o nich z politycznymi decydentami w MON. Powołany na jego następcę gen. Jacek Pszczoła z latającego na F-16 drugiego skrzydła lotnictwa taktycznego nie ma w ręku czarodziejskiej różdżki, problemów MiG-ów i Su nie rozwiąże z dnia na dzień. Pieniędzy na nagłą wymianę ponad 50 samolotów też nie znajdzie.

„Powrót do normalności”

Jeśli okaże się, że powodem odwołania generała było niezadowolenie polityków z jego udziału w uhonorowaniu zasłużonego dziennikarza, będzie to dowód skrajnego upolitycznienia decyzji kadrowych w MON. A przynajmniej tej jednej decyzji.

Ministerstwo już udowodniło, że nie ma wielkiej ochoty ani odpowiadać na pytania, ani konfrontować się z mediami spoza kręgu wpływów rządzących. Po raz pierwszy od niepamiętnych lat MON nie ma rzecznika prasowego. Minister obrony, jeden z najważniejszych filarów polityki wewnętrznej i zagranicznej państwa, nie organizuje otwartych konferencji prasowych. Nie robią tego jego zastępcy, w tym ci odpowiedzialni za politykę obronną czy zbrojeniową – choć w obu obszarach odbywają się istotne procesy mające ogromny wpływ na obronność kraju, jego zasoby zbrojeniowe, stan sił zbrojnych i kondycję budżetu.

Sytuacja jest w dwójnasób skomplikowana, bo okazuje się, że nawet zakomunikowane i starannie uzasadnione z udziałem MON decyzje obronne – jak ta o zakupie fregat Adelajda z Australii – mogą być w ostatniej chwili zablokowane przez ośrodki decyzyjne leżące poza resortem.

Jak się okazuje, i wewnątrz resortu trwa walka o wpływy – generałowie Jemielniak i Mika idą w dobrej wierze na uroczystość z udziałem wiceministra, by kilka dni później zorientować się, że był to błąd kosztujący jednego z nich stanowisko, a drugiego z pewnością masę nieprzyjemności. I to w aurze „powrotu do normalności”, jaką miało być nastanie w resorcie Mariusza Błaszczaka i jego współpracowników...

Reklama
Reklama