Kraj

Błaszczak zatapia admirała. Czym się naraził?

Nie wiadomo, kiedy uszkodzony ORP Orzeł zostanie przywrócony do pełnej sprawności Nie wiadomo, kiedy uszkodzony ORP Orzeł zostanie przywrócony do pełnej sprawności Piotr Pędziszewski / PAP
Niecałe dwa tygodnie po krytycznym wobec MON wystąpieniu stanowisko stracił inspektor marynarki wojennej kontradmirał Mirosław Mordel. Poszło o okręty podwodne.

Admirał Mordel od lat mówi, co myśli, a myśli ma często czarne jak morska toń otaczająca okręt podwodny w zanurzeniu. Doświadczony podwodniak wykorzystywał każdą okazję, by publicznie apelować o doinwestowanie marynarki i alarmować o katastrofalnym stanie floty. Czasem wydawało się, że ma sojuszników.

Znikające okręty podwodne

Dwa lata temu w czasie obchodów 98. rocznicy utworzenia sił morskich niepodległej Polski prezydent Andrzej Duda piętnował 27 lat zaniedbań i stawał po stronie marynarzy – werbalnie. Potem w BBN powstała koncepcja strategii morskiej, kreśląca ambitne plany dla floty wojennej. Co prawda Antoni Macierewicz na półkę położył program zakupu nowych bojowych okrętów nawodnych, za to bardzo dużo mówił o tych podwodnych, bliskich przecież sercu admirała Mordela. On sam uczestniczył w niezliczonych konferencjach, debatach, naradach i misjach związanych z programem Orka – ostatnio w Paryżu rozmawiał z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Z obietnic Macierewicza nic nie wyszło.

Ze służby wychodzą za to kolejne okręty. Kiedy Mirosław Mordel obejmował funkcję inspektora marynarki, Polska miała pięć okrętów podwodnych, z czego jeden był w remoncie. Dzisiaj ma trzy, w tym jeden, ORP Orzeł, nadal niezdolny do działań operacyjnych. Dwa pozostałe to stareńkie Kobbeny, kiedyś przejęte z drugiej ręki od Norwegii. Już wtedy, przed dekadą, zakup nowych okrętów był sprawą superpilną. Marynarze mogą więc mieć żal nie tylko do obecnego rządu. Ale nagromadzenie zapewnień i obietnic przy zerowej efektywności musiało wywołać frustrację.

„Przyznać należy szczerze, że przyszło wam służyć w wyjątkowo trudnych czasach. Zbliżający się nieuchronnie termin wycofania z linii pozostałych okrętów typu Kobben w zderzeniu z przedłużającym się okresem pozyskania okrętów podwodnych nowego typu z pewnością budzą w was niepokój i nie będę próbował was uspokajać – ja ten niepokój w pełni podzielam” – mówił admirał ponad rok temu.

Czytaj także: Co mamy wielkiej modernizacji armii? Niewiele

Pożegnalne przemówienie

Wtedy jeszcze karmieni byliśmy obietnicami załatwienia Orki do wakacji, jesienią, do końca roku, najdalej w styczniu. Dlatego 8 czerwca, kiedy drugi raz musiał patrzeć na wycofanie ze służby okrętu klasy Kobben, admirał oskarżył polityków wprost o niedotrzymanie obietnic: „Jeszcze pół roku temu wydawało się, że nowy dostawca okrętów podwodnych to kwestia kilku miesięcy. Teraz nasze marynarskie nadzieje zostały po raz kolejny zawiedzione".

I to prawdopodobnie było jego przemówienie pożegnalne. Choć mógł mieć nadzieję, że skoro wcześniej jego słowa nie wywoływały nerwowych reakcji cywilnych zwierzchników wojska, to i tym razem odbiorą je jako uzasadnioną krytykę i impuls do działania. Admirał się jednak przeliczył. Minister obrony Mariusz Błaszczak w ramach minimalizacji szkód powiedział co prawda w wywiadzie, że okręty podwodne będą priorytetem – zaraz po obronie powietrznej – ale po niecałych dwóch tygodniach zwolnił admirała Mordela ze stanowiska inspektora marynarki wojennej.

Nie mógł żyć ze świadomością, że niepokorny oficer mógłby wykorzystać kolejną okazję do narzekania – w czasie zbliżających się obchodów stulecia polskiej marynarki wojennej. Wielka feta w Gdyni już w najbliższą niedzielę, z nowym inspektorem kontradmirałem Jarosławem Ziemiańskim. I samym prezydentem Andrzejem Dudą, który zapowiedział własne wystąpienie.

Czytaj także: Planujemy kupić dla armii, to co planowaliśmy... 17 lat temu

Smutne święto marynarki

Niezależnie od tego, co powie prezydent, to będzie bardzo smutne święto. Bo nikt w wojsku – nie tylko w marynarce wojennej – w słowa już nie wierzy. Fakty są takie, że za dwa lata wyjdą ze służby pozostałe dwa Kobbeny, a nie ma pewności, czy, kiedy i jakim kosztem uszkodzony ORP Orzeł zostanie przywrócony do pełnej sprawności. Wiadomo, że w dwa lata nie uda się kupić ani jednego nowego okrętu, może nawet nie udać się zawrzeć umowy na jego zakup.

Dlatego w tej chwili wojsko myśli raczej o wypożyczeniu okrętu podwodnego od którejś z zasobniejszych marynarek wojennych, by nie stracić tego, co najcenniejsze – załóg. By utrzymać cykl szkoleniowy. By polska flota podwodna nie zginęła. Ale powodów do dumy w stulecie marynarki będzie niezwykle mało. Jeden nowy niszczyciel min – okręcik tyleż nowoczesny, co niewielki – to za mało na otarcie łez.

A przecież to „zwalczanie zagrożeń na morzu” miało być drugim co do ważności, po obronie powietrznej, filarem wielkiego programu modernizacji wojska. Kiedy program ruszał, zakładał pozyskanie w ciągu nieco ponad dekady 13 nowych okrętów bojowych! Najpierw dokończony miał być budowany od 2001 r. patrolowiec Ślązak, później prototypowy z serii trzech nowoczesnych okrętów przeciwminowych Kormoran II, po trzy w klasie budowane miały być – przy udziale zagranicznych partnerów – okręty patrolowe Czapla i silniej uzbrojone korwety obrony wybrzeża Miecznik.

Ukoronowaniem planu modernizacyjnego dla marynarzy miały być trzy okręty podwodne nowego typu Orka z zupełnie nową w polskiej flocie bronią – wystrzeliwanymi spod wody pociskami manewrującymi. Na stulecie marynarki wojennej mogła być duma z odzyskiwania przez Polskę morskiej potęgi. Ale tylko jeden Kormoran wszedł w tym czasie do służby. Ślązak tkwi w Stoczni Wojennej PGZ. Czapla i Miecznik zostały zawieszone. Orka jest nadal tylko w planach. Morski priorytet prysł jak morska piana. Dziwić się admirałom, że złorzeczą?

Łatwiej wymienić kadry niż sprzęt

Ale to chyba nie stan marynarki wojennej powinien najbardziej smucić. Uzasadniona krytyka i wytknięcie niezrealizowanych obietnic okazało się nie do zniesienia dla polityków kierujących MON. Mariusz Błaszczak zwolnił admirała Mordela ze stanowiska tuż przed świętem, mimo że musiał wiedzieć, iż oficer planował w nim uczestniczyć.

Według nieoficjalnych wieści Mordel miał zamiar sprowadzić do Gdyni siedzibę Inspektoratu, a odejść z końcem roku. Mało tego, na zlecenie ministra pracował nad dokumentami w sprawie... pozyskania Orki. Kolejny raz okazało się, że dla MON prostsza jest wymiana kadr niż wymiana sprzętu. Oficerów jeszcze nie brakuje, choć pytanie, jak zniosą kolejne obietnice. Minister Błaszczak na jutro zapowiedział przedstawienie nowych priorytetów dla sił zbrojnych.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama