Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Skoro Kaczyński zna ustalenia ws. Banasia, to niech CBA je ujawni

Jarosław Kaczyński Jarosław Kaczyński Andrzej Hulimka / Forum
Choć Centralne Biuro Antykorupcyjne w sprawie Mariana Banasia uparcie milczy, to pojawiają się kolejne przecieki z jego ustaleń. Wnioski nasuwają się dwa.

Choć problem od końca września zna niemal cała Polska, to oficjalnie o rezultatach operacji i kontroli prowadzonych wobec Mariana Banasia opinia publiczna wciąż nie została poinformowana. Biuro przed dwoma miesiącami ogłosiło jedynie, że zakończyło pierwszy etap kontroli, a Banaś ma tydzień na zgłoszenie uwag. Znamienne, że już wtedy rzecznik CBA wzbraniał się przed złożeniem deklaracji, że raport zostanie ujawniony. Dziś wiadomo tylko, że Biuro zdecydowało się na złożenie zawiadomienia do prokuratury, a ta uznała sprawę za poważną i wymagającą wszczęcia śledztwa.

Ewa Siedlecka: Trybunał Stanu nie dla Banasia

Kontrola CBA w sprawie majątku Banasia

W tej sytuacji „suweren” może liczyć co najwyżej na medialne przecieki. Ostatnio np. „Dziennik Gazeta Prawna” ustalił, że CBA zaczęło tzw. analizę przedkontrolną oświadczeń majątkowych Banasia już w listopadzie ubiegłego roku. Było wiadomo, że nie wszystko w nich się zgadza, są luki. Właściwa kontrola zaczęła się w połowie kwietnia 2019 r. i trwała pół roku. Już sam fakt, że postępowanie trwa tak długo, powinien dać do myślenia politykom PiS – zauważa źródło gazety. PiS zatem, powołując na początku czerwca Banasia na stanowisko ministra finansów i trzy miesiące później na fotel szefa NIK, mógł mieć świadomość, że w oświadczeniach są jakieś nieprawidłowości.

Media sugerują ponadto, że zastrzeżenia kontrolerów wzbudziło 200 tys. zł w gotówce, które szef NIK miał trzymać w domu, a na dodatek nie potrafił się z tego przekonująco wytłumaczyć. Wyjaśniał ponoć, że dorobił się w USA na przełomie lat 80. i 90.

Wcześniej wątpliwości budzili, przypomnijmy, jego podejrzani partnerzy w interesach na rynku nieruchomości, niespotykanie niski czynsz za wynajem należącej do niego kamienicy czy niewpisanie do oświadczeń majątkowych pokaźnej darowizny dla syna. Wszystko to kompromituje go przynajmniej jako wysokiego urzędnika państwowego, w dodatku pionu skarbowo-kontrolnego.

Pewne jest jedno: uparte milczenie CBA w kwestii ważnej w skali państwa i bulwersującej społecznie (przepraszam, że używam tego niemodnego słowa) siłą rzeczy rodzi i będzie rodzić spekulacje. Rozmaite. W tym tę, że CBA dlatego trzyma raport o Banasiu w sejfie, bo ten też dużo wie o interesach innych prominentów PiS lub samej partii. Pełniąc kolejne funkcje w organach skarbowo-kontrolnych państwa, miał przecież wszelkie środki i okazje, by posiąść tak wrażliwe informacje.

Czytaj także: PiS ma teraz problem z Banasiem

Jarosław Kaczyński zna ustalenia CBA?

Tak się jakoś stało, że osobą, którą jednak CBA uznało za godną poinformowania o swoich ustaleniach, jest szeregowy poseł Jarosław Kaczyński. Sytuację można opisać za pomocą parafrazy znanego powiedzenia: „Kaczyński inter pares”. Tyle że w pierwotnym znaczeniu chodziło o autorytet niewiążący się ze specjalnymi przywilejami, a tu się wiąże, i to „bez żadnego trybu”.

Jest tylko jeden sposób, by rozwiać tak niecne spekulacje: CBA musiałoby upublicznić, czego się jego agenci dowiedzieli na temat Mariana Banasia. Ale na razie wszystko wskazuje na to, że zwycięża sprawdzona przez PiS taktyka odesłania sprawy w zapomnienie.

Czytaj też: Dlaczego Marian Banaś stawia się PiS-owi

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną