Ciało Izdebskiego znaleziono 20 czerwca w Tiranie, stolicy Albanii. Tymczasem, jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, międzynarodowy list gończy w SIS II (bazie osób poszukiwanych, zaginionych i podejrzanych strefy Schengen) i na stronach Interpolu pojawił się tydzień później, 27 czerwca.
Izdebski widniał już wcześniej w bazie SIS II, jednak – jak donosi dziennik – zniknął z niej na co najmniej osiem dni. Gdyby w niej widniał w momencie śmierci, albańskie służby musiałyby powiadomić o niej stronę polską. Stało się inaczej. Jak już pisaliśmy, ciało Izdebskiego zostało przewiezione do Polski i skremowane na początku lipca, na miejscu nie było bliskich zmarłego, policji, prokuratury, służb specjalnych.
Co ważne, jak pisała „Gazeta Wyborcza”, Izdebski przez lata był pod ochroną służb. To pod ich naciskiem resort zdrowia zdecydował się na początku pandemii podpisać z jego firmą E&K kontrakt na dostarczenie 1,2 tys. sztuk respiratorów. Izdebski nigdy wcześniej nie zajmował się dystrybucją aparatury medycznej, za to przez lata handlował bronią (w przeszłości figurował na czarnych listach ONZ za sprzedawanie jej do krajów afrykańskich, w których przed laty toczyła się wojna – m.in. Liberii).
Czytaj też: Handlarz bronią. Skremowany w kraju, w którym nie ma krematoriów?
Służby wciąż nie potwierdziły tożsamości
W kwietniu 2020 r. E&K zobowiązało się dostarczyć – za 44 mln euro – 1241 respiratorów w ciągu trzech miesięcy. Tego samego dnia resort wystawił cztery faktury na kwotę o łącznej wartości 35 mln euro. Przez kolejne tygodnie sprzęt jednak nie docierał. 4 czerwca do Agencji Rezerw Materiałowych w Lublińcu firma dostarczyła 50 respiratorów, ale zupełnie innej firmy niż te, o których była mowa w kontrakcie.
Według Ministerstwa Zdrowia Izdebski był winien resortowi 4,6 mln euro z tytułu niezwróconej zaliczki i 3,64 mln euro kar umownych. W rzeczywistości należność mogła być o wiele większa, bo podane kwoty nie obejmują wartości aparatów dostarczonych do Polski po terminie, których resort już od Izdebskiego nie chciał (potem na poczet roszczeń ministerstwa wobec handlarza zajął je komornik).
Polskie służby wciąż nie potwierdziły, że to rzeczywiście jego ciało znalazło się w piecu krematoryjnym.