Decyzja o zdymisjonowaniu Adama Niedzielskiego była wyczekiwana. Widać jednak, jak krótka jest w Prawie i Sprawiedliwości ławka kandydatów do objęcia po nim stanowiska, skoro zaproponowano go niczym niewyróżniającej się lekarce. Oczywiście wśród zwolenników tej partii i obecnego rządu znalazłoby się kilku, a może nawet kilkunastu z większym doświadczeniem w polityce i zarządzaniu placówkami ochrony zdrowia, ale najwyraźniej żadna z tych osób nie była gotowa poświęcić swojej kariery, by ratować PiS przed utratą wizerunku na dwa miesiące przed wyborami.
Wybór Katarzyny Sójki pewnie dla niej samej był zaskoczeniem. Przedstawiając lekarkę chorób wewnętrznych w nowej roli, premier stwierdził, że „zna ona specyfikę funkcjonowania Ministerstwa Zdrowia, ponieważ pracowała w sejmowej komisji zdrowia”. Od razu jednak zaznaczmy, że nie była do tej pory posłanką szczególnie się wybijającą ani zapamiętaną z wystąpień w parlamencie. Zdecydowana większość komentatorów i aktywnych polityków zdrowotnych usłyszała o niej po raz pierwszy.
Czytaj też: Niedzielski przekroczył kolejną granicę
Katarzyna Sójka ma udobruchać lekarzy
Nowa ministra jest również bliżej nieznana środowisku lekarskiemu. Ale po to oddelegowano ją z ul. Wiejskiej na Miodową do siedziby ministerstwa, aby jak najszybciej obie strony mogły się poznać, ponieważ z punktu widzenia PiS konflikt, jaki wytworzył się na linii