Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Ministra zdrowia Katarzyna Sójka. Nie miejmy złudzeń, że coś się poprawi

Katarzyna Sójka, nowa ministra zdrowia w rządzie PiS Katarzyna Sójka, nowa ministra zdrowia w rządzie PiS Katarzyna Sójka / Facebook
Nie miejmy złudzeń, że wybór Katarzyny Sójki na ministrę zdrowia przyniesie pacjentom jakąś korzyść. Cel przed wyborami jest inny: załagodzić spór z lekarzami. Posłanka bez zaplecza politycznego skazuje ochronę zdrowia na wegetację.

Decyzja o zdymisjonowaniu Adama Niedzielskiego była wyczekiwana. Widać jednak, jak krótka jest w Prawie i Sprawiedliwości ławka kandydatów do objęcia po nim stanowiska, skoro zaproponowano go niczym niewyróżniającej się lekarce. Oczywiście wśród zwolenników tej partii i obecnego rządu znalazłoby się kilku, a może nawet kilkunastu z większym doświadczeniem w polityce i zarządzaniu placówkami ochrony zdrowia, ale najwyraźniej żadna z tych osób nie była gotowa poświęcić swojej kariery, by ratować PiS przed utratą wizerunku na dwa miesiące przed wyborami.

Wybór Katarzyny Sójki pewnie dla niej samej był zaskoczeniem. Przedstawiając lekarkę chorób wewnętrznych w nowej roli, premier stwierdził, że „zna ona specyfikę funkcjonowania Ministerstwa Zdrowia, ponieważ pracowała w sejmowej komisji zdrowia”. Od razu jednak zaznaczmy, że nie była do tej pory posłanką szczególnie się wybijającą ani zapamiętaną z wystąpień w parlamencie. Zdecydowana większość komentatorów i aktywnych polityków zdrowotnych usłyszała o niej po raz pierwszy.

Czytaj też: Niedzielski przekroczył kolejną granicę

Katarzyna Sójka ma udobruchać lekarzy

Nowa ministra jest również bliżej nieznana środowisku lekarskiemu. Ale po to oddelegowano ją z ul. Wiejskiej na Miodową do siedziby ministerstwa, aby jak najszybciej obie strony mogły się poznać, ponieważ z punktu widzenia PiS konflikt, jaki wytworzył się na linii lekarze–poprzedni minister, był nie do zaakceptowania przed nadchodzącymi wyborami. Przed dr Sójką postawiono więc jeden cel – zasypać przepaść, która odgradza nadzorujących ochronę zdrowia od samorządu lekarskiego. I choć słodko wcale być nie musi, to kobiecie i lekarce łatwiej pewnie będzie zdobyć kredyt zaufania w Naczelnej Izbie Lekarskiej niż nadętemu ekonomiście o autorytarnych zapędach.

Prezes Izby Łukasz Jankowski już kurtuazyjnie powitał nową ministrę, nawet przed powierzeniem jej obowiązków przez prezydenta. Napisał w mediach społecznościowych, że środowisko lekarskie jest otwarte i gotowe do współpracy na rzecz odbudowy zaufania. I ma oczywiście nadzieję, iż jako lekarce sprawy medyków i pacjentów są jej bliskie, a postulaty samorządu oraz lista pilnych zmian w systemie dobrze znana.

Nowa ministra bez zaplecza

Katarzyna Sójka nie będzie pewnie miała okazji nawet zabrać się za rozwiązywanie któregokolwiek z tych pilnych problemów, ponieważ Sejm podczas dwumiesięcznej kampanii wyborczej nie pochyli się nad ustawami, jakie spod jej nadzoru mogłyby wpłynąć do laski marszałkowskiej. Z jednej strony to dla niej komfortowa sytuacja, bo pewnie sama skupi się na prowadzonej kampanii, ale z punktu widzenia potrzeb pacjentów i wszystkich grup zawodowych w ochronie zdrowia to fatalna wiadomość.

Podobnie jak ta, że szefową ważnego resortu został właśnie ktoś, kto w rządzie i partii nie ma żadnego politycznego zaplecza. A zatem gdyby nawet dobrodusznie założyć, że pani doktor ma jakieś pomysły na poprawę funkcjonowania ochrony zdrowia i wie, jak zrobić porządek choćby z bałaganem pozostawionym przez jej poprzednika w ordynacji e-recept, to nie uda się ich zrealizować bez poparcia rozmaitych partyjnych frakcji w rządzie i parlamencie.

A do wyborów pozostało zbyt mało czasu, aby takie wzmocnienie uzyskać. Zwłaszcza że Zjednoczona Prawica jest mocno podzielona, jeśli chodzi o kwestie polityki zdrowotnej i podejście choćby do zarządzania pandemią, szczepień etc.

Czytaj też: E-recepty na żądanie. Limit uderzy w pacjentów

Lojalna ministra pomoże Kaczyńskiemu

Ponieważ dr Katarzyna Sójka nie zapisała się dotąd w czyjejkolwiek pamięci jasno wyrażanymi poglądami na temat organizacji lecznictwa (działalności szpitali, podstawowej opieki zdrowotnej, dostępu do leków etc.), przypominane są teraz wypowiedzi, jakie pozostawiła po sobie odnośnie np. do aborcji czy kobiet, które zmarły na oddziałach położniczych. I nie wystawiają jej one dobrego świadectwa, choć moje pretensje nie dotyczą tego, że pani poseł przytomnie kiedyś stwierdziła, iż „błędy lekarskie niestety były, są i będą, a pacjenci czasem umierają – tak było, tak jest i tak niestety będzie” – ale że użyła tych słów w nieodpowiednim kontekście. Bo we wcześniejszym zdaniu odniosła się pozytywnie do wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., który jej zdaniem w niczym nie zmienił sytuacji zarówno tych kobiet, jak i lekarzy.

Taką retoryką dr Sójka wyraźnie określiła, po której stronie opowiada się w sporze etycznym i medycznym. Nie dotyczy on jej specjalności, jaką są choroby wewnętrzne, a nie położnictwo, więc wygląda na to, że nie ma problemu wypowiadać się jako polityk wierny przekonaniom wyłącznie własnej partii, nawet za cenę utraty wiarygodności i lekarskiej wrażliwości.

Zresztą to, że będzie teraz usłużnie wobec prezesa Kaczyńskiego reprezentować PiS w kampanii wyborczej, zademonstrowała już wczoraj, gdy w nowej roli na Twitterze (ciekawe, że to dziś ulubiony sposób komunikowania się polityków ze społeczeństwem, co jednak byłemu ministrowi Niedzielskiemu odbijać się będzie czkawką) publicznie przywitała się z lekarzami i pacjentami atakiem na Donalda Tuska: „Panie Donald Tusk, po co Panu te manipulacje wyciętymi z kontekstu słowami? To Pan bezpardonowo wykorzystuje tragedie kobiet do swojej kampanii wyborczej. Nie jest to postawa godna mężczyzny”.

Na razie więc jedno można powiedzieć o dr Katarzynie Sójce: nie zdobyła jeszcze kompetencji do zarządzania ochroną zdrowia, ale posiada doskonałe wyczucie w zdobyciu przychylności tych, którym na jej kompetencjach kompletnie nie zależy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną