Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dziennikarze „Polityki” w sztabach. W PiS ponure nastroje: „Trzeba się żegnać z władzą”

Sztab Trzeciej Drogi, 15 października 2023 r. Sztab Trzeciej Drogi, 15 października 2023 r. PSL / X (d. Twitter)
Politycy PiS zamknęli się na zapleczu, robią dobrą minę do złej gry. W Konfederacji nastroje też raczej minorowe. „Ich trzeba sądzić, a nie z nimi rządzić”, mówią kandydaci Trzeciej Drogi.

KO: w sztabie łzy szczęścia

Szampańskie nastroje czuć było już od wejścia. Bo też informacje z „bazarku” – jak komentatorzy polityczni nazywają przecieki z exit poll, krążące w mediach społecznościowych w dniu wyborów – były optymistyczne. Zebrani w Muzeum Etnograficznym w Warszawie politycy Koalicji Obywatelskiej jeszcze przed godz. 21, kiedy media oficjalnie podały pierwsze sondażowe wyniki, skalę zwycięstwa opozycji szacowali na ok. 250 mandatów. I niewiele się pomyli. Równo z końcem ciszy wyborczej ogłoszono, że opozycja może liczyć na 248 mandatów, a tym samym – wedle tych sondażowych wyliczeń – PiS nie będzie w stanie stworzyć większościowego rządu. Mimo pierwszego miejsca i 200 mandatów nie dozbiera większości (231), szczególnie przy słabym wyniku Konfederacji (12 mandatów), na którą PiS od wielu miesięcy spoglądał jak na powyborczy zasób do rozszabrowania.

„Wygrała Polska, wygrała demokracja, odsunęliśmy ich od władzy” – mówił ze sceny, otoczony młodymi ludźmi odpowiedzialnymi za kampanię KO w internecie, Donald Tusk. I dodał: „Wszystko na to wskazuje, że ten wynik może być jeszcze lepszy. Ale dziś możemy to już powiedzieć. To jest koniec tego złego czasu, to jest koniec rządów PiS”.

A słowom lidera KO towarzyszyły nie tylko brawa, ale i zupełnie spontaniczne emocje. Parę polityczek miało łzy w oczach; były uściski, uśmiechy, wreszcie – uczucie ogromnej ulgi. Bo udało się powstrzymać Kaczyńskiego, zatrzymać proces niszczenia Polski i spychania jej na Wschód. I to mimo szalenie nierównej kampanii wyborczej, w której PiS dysponował nieporównywalnie większymi środkami oraz wsparciem ogromnej i dobrze zorganizowanej machiny propagandowej – w tym nie tylko TVP i innych propisowskich mediów, ale także spółek skarbu państwa, które pod pretekstem referendum włączyły się w kampanię.

Oczywiście Kaczyński łatwo władzy nie odda. I to była jedyna gorzka myśl, która krążyła wśród fetujących sukces prodemokratycznej opozycji uczestników wieczoru wyborczego KO. Bo PiS ma prezydenta, ma instytucje i cały aparat propagandy. Ale też politycy KO są pewni, że najdalej za kilka tygodni to oni będą mogli stworzyć rząd. Że pisowsko-prezydencka gra na czas i próba kupowania mandatów na niewiele się zda. Opozycja wie, że wygrała; usłyszeli to wyborcy i świat. „Nikt nam już tych wyborów nie ukradnie” – podkreślał Donald Tusk. Malwina Dziedzic

Donald TuskLeszek Zych/PolitykaDonald Tusk

PiS się chowa na zapleczu

Tymczasem w sztabie PiS ponure nastroje. Politycy nie chcą komentować wyników, nie wychodzą do dziennikarzy, zamknęli się na zapleczu. Głos ze sceny zaraz po ogłoszeniu sondażowych wyników zabrał tylko prezes PiS i bynajmniej nie dawał większych nadziei. Nie przemawiał premier Mateusz Morawiecki. Około dwustu działaczy, którzy przyjechali na Nowogrodzką, robiło dobrą minę. Machali biało-czerwonymi chorągiewkami, oklaskiwali prezesa. Ale w kuluarowych rozmowach przyznają, że trzeba się żegnać z władzą.

Rzecznik PiS Rafał Bochenek mówił o historycznym zwycięstwie PiS, trzecim z rzędu w wyborach parlamentarnych, i dodał: – PiS będzie podejmował próby stworzenia rządu.

Ale inni z niedowierzaniem powtarzają, że nie bardzo jest z kim tę większość budować. – Wynik Konfederacji pokazuje, że nie zdobędą mandatów potrzebnych nam do większości. Trzeba będzie rozmawiać z PSL – mówi ważny polityk partii Kaczyńskiego. Jak dodaje, wszystko zależy od tego, ilu ludzi wprowadzi z ich wspólnej listy Szymon Hołownia, a ilu Kosiniak-Kamysz. – Jeśli ludowcy mają większość mandatów, a zdobędą ich pewnie ok. 50, to są jakieś szanse na rozbicie ich jedności i zbudowanie koalicji z PSL – twierdzi nasz rozmówca z Nowogrodzkiej.

Wszyscy pocieszają się i powtarzają, że to historyczne zwycięstwo PiS, bo trzecie z rzędu. Dodają, że trzeba poczekać na oficjalne wyniki, ale raczej trudno spotkać tu kogoś, kto ma jeszcze złudzenia, że PiS utworzy rząd. O godz. 22 było już po wieczorze wyborczym. Anna Dąbrowska

Politycy PiS robili dobrą minę do złej gry.Prawo i Sprawiedliwość/X (d. Twitter)Politycy PiS robili dobrą minę do złej gry.

Trzecia droga: trzeci wynik

Imponujący trzeci wynik Trzeciej Drogi otwiera drogę do zmian na szczytach polskiej władzy. Szymon Hołownia już kilka minut po godz. 21 powiedział do swoich zwolenników, że nie ma kompetencji, żeby stawiać się w roli Joanny Szczepkowskiej, ale 15 października skończyły się w Polsce kłótnie i partyjne rozdawnictwo.

Dobre nastroje w lokalu wyborczym Trzeciej Drogi panowały już na godzinę przed ogłoszeniem sondażowych wyników. Do Norberta Pietrykowskiego, jedynki na listach TD w Bydgoszczy, już przed 21 przychodzili pierwsi ludzie z gratulacjami. Pietrykowski się oganiał, że niby ciągle nic nie wiadomo. Ale po jego minie widać było, że wiadomo. Do Sejmu startował po raz pierwszy. I jak zaraz zaznaczył – ostatni. – Za dużo agresji. Napierdzielaliśmy się z nimi na ostro. To była bardzo ciężka kampania – mówi. Jemu pomagało, że ludzie go rozpoznawali, bo zakładał i prowadził największą lokalną firmę zajmującą się analityką medyczną. Nie był anonimowy. Mógł też grać kartą, że do władzy nie idzie po frukty. – Firma już nie jest moja. Albo biznes, albo polityka. Do władzy nie idzie się jak do koryta – mówi Petrykowski i widać, że ciągle jest jedną półkulą w kampanii.

Naval, najbardziej rozpoznawalny były żołnierz wojsk specjalnych, autor kilkunastu książek o wojskowości i surwiwalu, też startował z list TD. Ale skromnie, z 20. miejsca. – To nie jest miejsce, z którego zostaje się posłem. Ale powiem nieskromnie, że startowałem po to, żeby odciągać młodych od głosowania na Konfederację, i myślę, że zadanie wykonałem jak należy. Polskiej młodzieży należy się coś więcej – mówił jeszcze przed ogłoszeniem wyników.

13 proc., które według sondaży dostała Trzeci Droga, w pierwszych symulacjach przekłada się na 55 mandatów. To powoduje, że Petrykowski raczej nie walczył na darmo. Co dalej? – Nie wiem, świeży w tym jestem. Trzeba zmieniać – mówi szczerze i w emocjach. A z boku podpowiadają koledzy, że zmiany trzeba zacząć od TVP. – Trzeba wyczyścić tę szczujnię, i to do cna – rzuca ktoś. Po minach dziennikarzy TVP, którzy relacjonowali ten wieczór, najlepiej było widać, jaką klęską dla obozu władzy są te wyniki.

Jednak przemówienia liderów hamowały emocje. Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia niemal jednym głosem krzyczeli: ludzie są dobrzy, Polska jest piękna, będzie dobrze. Niezależnie od tego, jak ułożą się ostateczne wyniki wyborcze, bez TD nie uda się stworzyć opozycyjnego rządu. – Będziemy kotwicą demokracji – zapewniał ze sceny Hołownia. – Dość kłótni i do przodu – wtórował mu Kosiniak-Kamysz. Dalej było już tradycyjnie. Podziękowania dla żon za cierpliwość, ogólna radość i szczęście.

Tak było na scenie. Z boku ciekawiej. Grupa zwolenników TD stała przy telebimie, na którym przemawiał Jarosław Kaczyński. Dźwięk był wyłączony, ale z samych woskowych twarzy wierchuszki PiS wiele dało się wyczytać. – Nie mogę się zdecydować, czy bardziej mnie cieszy oglądanie uśmiechniętego Szymona, czy przegranego Kaczora – mówił sam do siebie jeden z oglądających. – Chłonę każdą sekundę tego upadku – wtórowała mu jedna z kobiet. Jeśli PiS liczy, że będzie mógł stworzyć jakiś rząd koalicyjny, to może zapomnieć o TD. – Ich trzeba sądzić, a nie z nimi rządzić – powiedział Jakub Stefaniak, kandydat na posła TD. Stefaniak startował z ostatniego miejsca w okręgu numer 6. – Nie wiem, czy wygrałem, ale wiem, że wygrała Polska – mówi. Juliusz Ćwieluch

Lewica: dużo radości i trochę smutku

Wieczór wyborczy Lewicy został zorganizowany w Studiu Las na warszawskim Mokotowie. 300 przepustek dla gości rozeszło się szybko. Nastroje były dość nerwowe. Jesteśmy pełni nadziei na zmianę – tak najczęściej na pytanie o samopoczucie odpowiadali członkowie młodzieżówki Razem, a także regionalni działacze SLD, część z nich jeszcze z przypinkami Unii Pracy. Co chwila ktoś podchodził i prosił Jacka Dehnela i jego partnera Piotra Tarczyńskiego o zdjęcie. Z sześciu liderów tej kampanii tylko Włodzimierz Czarzasty, w swoim charakterystycznym czerwonym swetrze, przenikał w tłumie przed ogłoszeniem wyników, witając się ze wszystkimi. – Głosowałem w tym samym lokalu co Donald Tusk, tylko trzy godziny później – żartował na chwilę przed godz. 21 młody razemowiec. Starsi działacze lewicy eseldowskiej zajęli się kalkulacjami: wymieniali uwagi o tym, jaki wynik będzie uznawany za ewentualny sukces – i Lewicy, i Włodzimierza Czarzastego.

Dzisiaj przez cały dzień było widać ogromną mobilizację ludzi do pójścia na wybory i to jest wspaniałe. Jest dużo większa świadomość tego, jak ważne są te wybory, i wszystko na to wskazuje, że na wyższej frekwencji może zyskać opozycja – komentowała jeszcze przed ogłoszeniem wyników exit poll posłanka Katarzyna Kotula. – Nastrój jest dobry. Mamy nadzieję, że obywatele się obudzili. Niezależnie od sondaży typuję wynik Lewicy na poziomie 11 proc. Bardzo dobry występ podczas debaty i bardzo dobra, konsekwentna kampania, bezbłędna w mojej ocenie, może dać Lewicy dobry wynik.

Anna Żukowska podkreślała z kolei, że sam przebieg niedzielnego głosowania – długie kolejki do komisji obwodowych – sugerował, że Polacy naprawdę potrzebują politycznej zmiany. – Apele polityków rządzącej jeszcze prawicy dotyczące wydawania kart to była kompletna panika z ich strony. Widać było sporą nerwowość PiS, może dlatego, że ze swoich przecieków i informacji wiedzą, że nie pójdzie im tak dobrze, jak się spodziewali? – komentowała. Dobry wynik dla Lewicy? „Każdy powyżej 10 procent”.

Liderzy i liderki LewicyLewica/FacebookLiderzy i liderki Lewicy

Tuż przed ogłoszeniem wstępnych wyników na scenie pojawili się liderzy: Włodzimierz Czarzasty, Robert Biedroń, Adrian Zandberg, Magda Biejat i Joanna Scheuring-Wielgus. Wynik exit poll został przyjęty z entuzjazmem i witany brawami – głównie wśród zebranych gości. – Bez względu na to, jakie są liczby, bo one muszą się jeszcze potwierdzić, po 18 latach Lewica wraca do współrządzenia! Taka pewność daje spokój. Taka pewność daje mandat do tego, żeby dowozić nasze tematy. Jesteśmy po to, żeby wszystkie postulaty programowe były zrealizowane – mówił Czarzasty. Joanna Scheuring-Wielgus: – To my jesteśmy gwarancją m.in. praw kobiet, świeckiego państwa, usług publicznych, mieszkań na wynajem. Będziemy tego wszystkiego bardzo pilnowali.

Ja jestem z jednej strony zachwycona frekwencją, bo jest tak wysoka dzięki tym wszystkim obywatelskim akcjom, przekonującym, że każdy głos ma znaczenie. 2 mln ludzi w to uwierzyło – komentowała na gorąco posłanka Anita Kucharska-Dziedzic. – Natomiast przy takim ogromnym poruszeniu elektoratu niezdecydowanego i przy tak dużej polaryzacji zawsze słabną mniejsi gracze, a głosy idą na te mniejsze partie. I po stronie mniejszych ugrupowań jest poczucie niedosytu – dodała.

I takie właśnie nastroje były odczuwalne w kuluarach po oficjalnej części wieczoru. „Miało być przecież 12 proc.!”. „Trzecia Droga zabrała nam kilka mandatów”. Radość z przewagi opozycji nad PiS mieszała się ze smutkiem związanym z tym, że reprezentacja Lewicy w Sejmie może się skurczyć nawet o kilkanaście mandatów. Agata Szczerbiak

Konfederacja: nastroje minorowe

Wieczór wyborczy Konfederacji odbywa się w Space Events Club w Warszawie. Nastroje od początku były minorowe, co potwierdziło przemówienie szefa sztabu Konfederacji Witolda Tumanowicza na 15 minut przed ogłoszeniem wyników exit poll. Uczulał, że sondażownie mogą się pomylić, nie doszacować, tak jak nie doszacowały frekwencji. Podkreślił, że wynik Konfederacji będzie po części efektem „wściekłego ataku jednej i drugiej strony” (rządowej i opozycyjnej). Nie sprzyjała mu także rzekomo rekordowa frekwencja, w której rozmyły się głosy oddane na skrajną prawicę.

Szef sztabu żalił się, że Konfederacja od początku mówiła prawdę, gorzką prawdę, a ta wielu ludziom się nie podobała. Wygrały obietnice proinflacyjne. Ale też pocieszał, że „wszystkie sztaby zaczęły mówić głosem Konfederacji”, i przytoczył kwestie migracji i stosunku do wojny w Ukrainie.

Sławomir Mentzen, wieczór wyborczy 15 października 2023 r.Konfederacja/X (d. Twitter)Sławomir Mentzen, wieczór wyborczy 15 października 2023 r.

Sławomir Mentzen, współprzewodniczący Konfederacji, nie owijał w bawełnę: ogłosił porażkę swojego ugrupowania. „Mieliśmy stolik wywrócić, a on dalej stoi i dalej siedzą przy nim te same osoby” – przyznał. Ale, podkreślił, nie jest to porażka idei konfederatów, tylko kolejna przegrana bitwa w długiej wojnie. Na jej końcu skrajnej prawicy ma się w końcu udać przekonać wyborców do swojej wizji.

Krzysztof Bosak, drugi przewodniczący, dodał, że wynik Konfederacji (6,2 proc.) jest słaby, ale przy tak dużej frekwencji (72,9 proc.) oznacza, że ugrupowaniu i tak udało się przekonać do siebie dziesiątki, a może nawet setki tysięcy nowych wyborców. Grzegorz Braun z kolei mówił długo i w swoim stylu, ale mało kto już go słuchał, a wielu konfederatów pospuszczało tylko głowy. Norbert Frątczak

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną