Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nieprzyjazne urny

Dlaczego prezydent nie chciał ułatwić głosowania niepełnosprawnym? Przecież nie wszyscy są wyborcami PO

Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 7 czerwca. Niestety, według starej ordynacji, która nie ułatwia głosowania osobom niepełnosprawnym (tę społeczność szacuje się na ok. 2 mln osób) i ogranicza głosowanie do jednego dnia. Uniemożliwia też przeprowadzenie wyborów wspólnie z referendum.

Od kilku lat organizacje pozarządowe walczyły o to, by ordynację wyborczą zmienić, by akt głosowania ułatwić i do uczestniczenia w wyborach zachęcić, gdyż Polacy niechętnie zjawiają się przy urnach, a w wyborach do PE frekwencja oscyluje w granicach 20 proc. Parlament zrobił wreszcie bardzo nieśmiały krok w tym kierunku i postanowił, że ci, którzy nie są w stanie sami pojawić się przy urnie, będą mogli głosować przez pełnomocnika. Jedynie PiS buntowało się, wietrząc (jak zawsze ta partia) możliwość popełniania oszustw. Prezydent, też - jak zawsze, posłuchał PiS i przesłał ordynację do Trybunału Konstytucyjnego, czyli zablokował ją na długie miesiące.

Przytaczanie wszystkich argumentów, które za tą decyzją padły, nie ma sensu. Można oczywiście pastwić się nad stwierdzeniem Lecha Kaczyńskiego, że konstytucja przewiduje wybory bezpośrednie, a przez pełnomocników już bezpośrednimi nie są. Dotychczas "oczywistą oczywistością" było, że bezpośrednie oznacza, że nie poprzez elektorów, ale najwyraźniej i „oczywiste oczywistości" zmieniają się w zależności od politycznego zapotrzebowania. Trudno jednak się zorientować, jaki interes polityczny mają prezydent czy jego partia w blokowaniu zmian.

Czy wszyscy niepełnosprawni są wyborcami PO? Czy zwiększenie frekwencji dzięki dwudniowemu głosowaniu działa na korzyść Platformy? Wydaje się, że powód jest bardziej ambicjonalny niż merytoryczny. Kiedy PiS zmieniało ordynację samorządową, aby móc blokować listy z LPR i Samoobroną, Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zmiany prawa wyborczego nie powinno się dokonywać w ostatniej chwili. Wówczas podpisaną przez prezydenta bez żadnych zresztą zastrzeżeń ordynację trybunał „przepuścił', nie chcąc naruszać kalendarza wyborczego.

Teraz parlament popełnił ten sam błąd i winna jest temu przede wszystkim Platforma, która opóźniła wniesienie własnego projektu, blokując gotowy projekt SLD, wskutek czego Lech Kaczyński dostał uchwaloną ustawę bardzo późno i miał znakomitą okazję, by utrzeć nosa swoim politycznym adwersarzom. Oczywiście tej okazji nie zmarnował. Tylko dlaczego za międzypartyjne animozje i polityczne ambicyjki mają płacić osoby niepełnosprawne chcące wziąć udział w wyborach?

Wydaje się, że w tej sytuacji zarówno część budżetu kancelarii prezydenta, który mimo kryzysu jest spory, jak i pieniędzy zaoszczędzonych dzięki zmniejszeniu partyjnych subwencji, należałoby przeznaczyć na pomoc dla niepełnosprawnych, którzy zechcą głosować. I wszyscy powinni się publicznie rozliczyć, co tak naprawdę dla niepełnosprawnych zrobili.

A tak na marginesie, dlaczego prezydent popiera PiS w dążeniu do referendum w sprawie daty przystąpienia do strefy euro wspólnie z wyborami i jednocześnie blokuje ordynację, która to umożliwia? Gdzie w tym wszystkim jakikolwiek sens? Kto taką politykę zrozumie?

 

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną