Poeta cierpiący
Rozmowa z Andrzejem Franaszkiem o Herbercie i jego biografii
Justyna Sobolewska: – Po biografii Czesława Miłosza w maju tego roku ukaże się pana monumentalna biografia Zbigniewa Herberta. Te dwa portrety się zresztą uzupełniają, to są dwie postawy wobec Polski. Herbert jednak wydaje się trudniejszy do opisania.
Andrzej Franaszek: – Niekoniecznie. Oczywiście Miłosz pisał bardzo dużo o sobie wprost, Herbert zaś tego nie robił, wręcz unikał biograficznych wynurzeń. A jednak kiedy zaczynamy uważnie przyglądać się różnego rodzaju pozostawionym przez niego materiałom archiwalnym, notesom, szkicownikom czy rękopisom utworów, dostrzegamy liczne kładki między tzw. życiem a dziełem. Dla mnie osobiście ważnym przykładem jest wiersz „Pan Cogito – zapiski z martwego domu”. Przed dziesięcioleciami, jeszcze jako student, czytałem go poprzez odniesienia do Biblii czy filozofii, oczywiście do Dostojewskiego; w czasie pracy nad biografią udało mi się natomiast dowiedzieć, że sam poeta zamierzył ów utwór jako swego rodzaju komentarz do dwóch doświadczeń. Tak więc wiersz ten mówi zarazem o przyjaciołach Herberta z kręgu KOR, internowanych w stanie wojennym, więzionych, i zarazem o jego własnym więzieniu – pobycie w klinice dla nerwowo chorych.
Autor „Pana Cogito” cierpiał na chorobę dwubiegunową afektywną. Myślę, że 20 lat po jego śmierci możemy o tym mówić otwarcie. I należy od razu podkreślić, że słowo „cierpieć” jest tu bardzo na miejscu. Taka choroba jest przeżyciem upiornym, zadającym cierpienia olbrzymie. A „Zapiski...” opowiadają m.in. o tym, jak człowiek zamknięty w klinice psychiatrycznej jest pozbawiany godności, niejako wydziedziczony z człowieczeństwa, a przynajmniej z prawa do stanowienia o sobie.
Kiedy zaczął chorować?