Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Fragment książki „Galicja”

. . mat. pr.
Piłsudski wysiadł na peronie Warschau Hauptbahnhof o godzinie siódmej rano 10 listopada. Witali go książę Lubomirski z ramienia Rady Regencyjnej oraz dowodzący warszawską komendą Polskiej Organizacji Wojskowej pułkownik Adam Koc (1891–1969). (…)

W Galicji, o której losach miano teraz decydować poza jej granicami, zła już i tak sytuacja ulegała dalszemu pogorszeniu. Po wyjściu armii austriackiej prowincja rozpadła się na kilka części. W Galicji Zachodniej umacniała się PKL, we Wschodniej zaś ZURL, a żaden z tych organizmów nie kontrolował rozłamowych powiatów. Walki toczyły się zarówno w Przemyślu, jak i we Lwowie – ogłoszonym teraz Lwiwem – gdzie siły były wyrównane, ale liczące około 3 tysięcy zawodowych żołnierzy oddziały ukraińskie dysponowały pewną przewagą. Powoławszy pod broń wszystkich mężczyzn w wieku wojskowym w mieście, Polacy odbili do 10 listopada może co trzecią ulicę. Jak się okazało, sporą część walczących stanowili nastoletni chłopcy i dziewczęta nazywający siebie Orlętami. Zacięte potyczki toczyły się bez jednoznacznego wyniku. Dworzec kolejowy przechodził z rąk do rąk. Trwały walki o X Państwowe Liceum i Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza we Lwowie, cmentarz żydowski, cytadelę, Ogród Jezuicki, pasaż Hausmana i Teatr Skarbkowski. Operacje wojskowe na większą skalę stopniowo przesuwały się na zewnątrz miasta, w stronę przedmieść:

Dzień jedenasty […]. W drugim tygodniu listopada pozycje na froncie podmiejskim zaczęto fortyfikować, przygotowując się do długotrwałej obrony. […] Polacy zamierzali oprzeć główną zewnętrzną linię bojową właśnie na linii austriackich pozycji, obejmujących poza Rzęsną także Zimną Wodę, Skniłów i Sokolniki. […]

Nasiliły się natomiast ataki […] oddziałów ukraińskich ze strony Lasów Biłohorskich, położonych niebezpiecznie blisko tak ważnych obiektów jak lotnisko i dworce. […] Wyprawę przeciw nim poprowadził kpt. Boruta-Spiechowicz, który […] otrzymał rozkaz kontynuowania pościgu do polskiej wsi Zimna Woda […]. Komendantem placówki w Zimnej Wodzie wyznaczono por. Romana Mossoczego, znanego lwowskiego śpiewaka operowego. [Mieszkańcy] gotowi jednak byli bronić swojej miejscowości, zapowiadając, że „póki im życia, nie opuszczą Zimnej Wody przed atakiem ukraińskim”.

Znacznie mniej bojową postawą wykazali się mieszkańcy Sokolnik […]. Kiedy 10 listopada Ukraińcy zaatakowali Sokolniki, samoobrona wiejska złożyła broń i rozeszła się do domów, nie chcąc walczyć z „braćmi i włościanami”. […] Rezultat zaniechania walki okazał się straszny […]. O ile pierwszego dnia […] żołnierze ukraińscy ściągnęli jedynie kontyngent, o tyle drugiego przeprowadzili już jej pacyfikację razem z bandami chłopów […]. Ukraińcy zamordowali co najmniej jedenaście osób, w tym przedstawicieli miejscowej elity: nauczyciela […], księdza […] i naczelnika gminy […]. Większość wsi puszczono z dymem. Pod wieczór do Lwowa wyruszył długi kondukt ocalałych z „akcji karnej” […].

We Lwowie podziały skutkowały jeszcze większymi dramatami, niż wspominano w większości relacji:

Ze względu na to, że we Lwowie było niemało mieszanych małżeństw, w listopadzie 1918 roku po różnych stronach barykady nieraz walczyli członkowie jednej rodziny. […] [O]powiadano sobie historię ukraińskiego chorążego Czerskiego, który przez przypadek zabił granatem swoją polską narzeczoną. […] Z powodu tej i wielu podobnych historii ten konflikt zbrojny można bez wahania nazwać wojną domową.

Dwóch arcybiskupów lwowskich, unicki Andrzej Szeptycki i łaciński Józef Bilczewski, korespondowało ze sobą podczas trwania walk o miasto, przekazując listy przez linię frontu przez zaufanych kurierów. W tych pełnych szacunku i zrozumienia dla drugiej strony epistołach duszpasterze próbowali szukać kompromisu oraz interweniowali w pilnych sprawach.

Żydzi, którzy stanowili jedną trzecią populacji miasta, oficjalnie ogłosili neutralność i organizowali własną policję obywatelską, noszącą białe opaski na rękach. Każda ze stron walczących podejrzewała Żydów o wspieranie przeciwnika, w rzeczywistości natomiast biedota żydowska sympatyzowała z Ukraińcami, a inteligencja i warstwy zamożne opowiadały się po stronie polskiej.

Większość polskich mieszkańców miasta pozostawała zamknięta w domach:

11-ty [listopada], poniedziałek […]. [S]ytuacja niewiele się zmieniła – cytadela jeszcze w ich rękach, Wysoki Zamek podobno także i tam przyjść miały jakieś posiłki i duże zapasy broni i żywności […] „a Polacy niech umerajet”, powiedział któryś. W walce biorą udział kobiety, większość w roli kobiecej, ale kilka nawet orężnie. W naszym Komitecie urządzono stację ratunkową, w której zajęte są panie: Mościcka, Krauzowa, Waniczkówna, podobno Bruchnalska, a może i inne […]. Ja siedzę jak więzień już 10 dni.

11 listopada 1918 roku, „o jedenastej godzinie jedenastego dnia jedenastego miesiąca”, przedstawiciele mocarstw zachodnich i centralnych podpisali rozejm, który oficjalnie zamknął I wojnę światową. O tej samej godzinie w Warszawie Józef Piłsudski obejmował stanowisko naczelnego dowódcy, przyjmował dymisję rządu Wróblewskiego i przygotowywał się do spotkania z Daszyńskim oraz proklamowania niepodległej Rzeczpospolitej. Rozpoczęto rozbrajanie oddziałów niemieckich, które rozstawiły na mostach przez Wisłę stanowiska karabinów maszynowych; zdezorientowani Niemcy nie stawiali oporu. Generał-gubernator von Beseler ulotnił się w przebraniu.

Do decydującej rozmowy Piłsudskiego z Daszyńskim doszło wieczorem, gdy Galicjanin przybył z Lublina. Daszyński, który wjechał do Warszawy w towarzystwie Rydza-Śmigłego, donosił, że widział uzbrojonych mężczyzn i kobiety, ale nie słyszał żadnych strzałów:

Koło godziny 10 wieczorem mogłem wreszcie powitać Piłsudskiego i jego szefa sztabu. Piłsudski miał żółtą, niezdrową cerę twarzy, wskutek szesnastu miesięcy więzienia w Magdeburgu. Był mocno zdenerwowany i bardzo zmęczony. Po długich rozmowach zdecydował, że powierza mi utworzenie gabinetu. Miał wówczas faktyczną władzę i był rzeczywistym Naczelnikiem Państwa, bo nie tylko Regencja mu ją oddała, ale naród cały ją bez protestu uznał. […] Oto miałem tworzyć pierwszy prawowity rząd polski, mający rządzić w całej już Polsce.

Sformowanie gabinetu, który odzwierciedlałby interesy wszystkich części Polski, miało się przeciągnąć; ostatecznie Daszyński chętnie scedował swoją funkcję premiera elekta na jednego ze współpracowników z Komisji Likwidacyjnej i TRLRP – Jędrzeja Moraczewskiego. O wiele pilniejsza była potrzeba poinformowania ententy o narodzinach Rzeczpospolitej i zniechęcenia do prób interwencji z zewnątrz. W obecności Daszyńskiego Piłsudski wysłał następującą depeszę iskrową do zagranicznych rządów:

Sytuacja polityczna w Polsce i jarzmo okupacji nie pozwoliły dotychczas narodowi polskiemu wypowiedzieć się swobodnie o swym losie. Dzięki zmianom, które nastąpiły wskutek świetnych zwycięstw armji sprzymierzonych – wznowienie niepodległości i suwerenności Polski staje się odtąd faktem dokonanym. Państwo Polskie powstaje z woli całego narodu i opiera się na podstawach demokratycznych. Rząd Polski zastąpi panowanie przemocy, która przez sto czterdzieści lat ciążyła nad losami Polski – przez ustrój, zbudowany na porządku i sprawiedliwości. Opierając się na Armii Polskiej pod moją komendą, mam nadzieję, że odtąd żadna armia obca nie wkroczy do Polski, nim nie wyrazimy w tej sprawie formalnej woli naszej. Jestem przekonany, że potężne demokracje Zachodu udzielą swej pomocy i braterskiego poparcia Polskiej Republice Odrodzonej i Niepodległej.

Przy pomocy dwujęzycznego żołnierza ze Śląska wiadomość nadano z prowadzonej nadal przez radę żołnierską stacji telegraficznej niemieckiej armii. Granice nowej Rzeczpospolitej nie były jeszcze określone. Teoretycznie dziedziczyła ona całą Galicję, w praktyce jednak otrzymała około połowy jej ludności i mniej niż połowę terytorium.

Tego samego brzemiennego w skutki dnia cesarz Karol I, król Galicji i Lodomerii, wydał proklamację zwalniającą urzędników z przysięgi wierności. W akcie stwierdzono, że uznaje on prawo narodu do decyzji o własnej formie rządów i „zrzeka się wszelkiego udziału w administrowaniu państwem”. Użyte w nim sformułowania starannie dobrano. Prywatnie Karol miał napisać do arcybiskupa Wiednia: „Nie abdykowałem i nigdy tego nie uczynię. […]. Swoją proklamację uważam […] za odpowiednik czeku, do podpisania którego zmusił mnie na ulicy bandzior z bronią […] nie czuję się nią w ogóle związany”.

Wkrótce potem cesarza odwiedził w pałacu Schönbrunn Karl Renner (1870–1950), austromarksista i przywódca niemieckich Austriaków, którzy postanowili, nie zważając na nic, ogłosić swoją republikę już następnego dnia. Cesarz usłyszał wtedy od Rennera słynne słowa: „Herr Habsburg, taksówka czeka”. Być może ucieszył go fakt, że nie będzie musiał oglądać narodzin Republiki pod nową flagą; raczej nie uradowała go natomiast wieść, że współpracownik Rennera Victor Adler (1852–1918) zmarł właśnie na niewydolność serca.

Tego wieczoru „Herr Habsburg” na zawsze opuścił Schönbrunn, udając się z żoną i synem do pałacu Eckartsau w Dolnej Austrii. Wyruszał na długie wygnanie, które miało go zaprowadzić do Szwajcarii, na Węgry i na Maderę, a w końcu, podobnie jak cara Mikołaja, do świętości.

Historycy różnie rozkładają akcenty. Martin Rady jest zdania, że „imperium Habsburgów upadło, ponieważ związało swój los z Niemcami”. Jak dodaje: „Spoiwo w postaci dynastii okazało się wątłe i […] nie wystarczyło, aby związać poszczególne części w jedną całość”80. W opinii Pietera Judsona śmierć imperium spowodowała zaś „wojna, dzień po dniu niszcząc świadomość wzajemnych zobowiązań obywateli i państwa”. W każdym razie Austro-Węgry spotkał ten sam los co carską Rosję, tylko rok później.

Jako że cesarz-król nie umarł jak Adler, nie abdykował jak Wilhelm II ani nie został zamordowany jak car, on sam i krąg jego najbliższych zwolenników mogli szczerze wierzyć, że los może się jeszcze odwrócić. W ich oczach cesarstwo pozostawało nienaruszone, przynajmniej w pewnym prawnym i mistycznym sensie. Gdyby zapytać ich o Galicję, powiedzieliby to samo co o Węgrzech, Czechach, Chorwacji czy wręcz o samym Arcyksięstwie Austriackim: ziemie te są nielegalnie okupowane przez rebeliantów, którzy zostaną z nich usunięci z chwilą przywrócenia porządku. Na nieszczęście dla nich, ich oczekiwania zderzały się już wtedy z rzeczywistością w licznych potyczkach, które zdążyły się rozlać na pół Europy. W tych starciach Habsburgowie nie dysponowali żadnymi środkami, by bronić swojej sprawy. W rezultacie stawało się coraz bardziej oczywiste, że ich imperium nie może zostać wskrzeszone. Wraz z nim zginęła zaś Galicja.

Davies Norman, Galicja, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2023 s. 512-518

Zamów książkę na znak.com.pl

Materiał płatny Wydawnictwa Znak Horyzont.

Polityka 50.2023 (3443) z dnia 05.12.2023; Kultura; s. 99
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Gra w Zielony Ład. W tym gorącym sporze najbardziej szkodzi tępa propaganda

To dziś najważniejszy i najbardziej emocjonalny unijny spór, w którym argumenty rzeczowe mieszają się z dezinformacją i tępą propagandą.

Edwin Bendyk
07.05.2024
Reklama