Sporo mógłby się nauczyć z dokumentu „Amerykańska fabryka”. Wyprodukował go dla Netflixa… były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama. Jest to historia dużego przedsiębiorstwa w Ohio przejętego przez chiński koncern. Uwaga pięciu operatorów towarzyszących kilku tysiącom ludzi w tej zmianie pozostaje rozproszona. Nie mają konkretnych bohaterów, starają się zarysować jak najszerszą perspektywę zjawiska. Przez to rzecz wydaje się momentami nie dążyć do wyraźnej konkluzji. Praca operatorów to najpierw tylko rejestracja komedii omyłek, w której obie nacje zupełnie się nie rozumieją. Absurdy, wynikające z innego podejścia do efektywności i kontroli, podkreśla jeszcze zabawna ścieżka dźwiękowa Chada Cannona. Ale gdy znika dobra wola i obopólne nadzieje, robi się poważnie i smutno. Chiński pracodawca, łamiący prawo pracy, nie chce zgodzić się na stworzenie związku zawodowego, a film staje się świadectwem zagubienia i bezsilności robotników, z czym stykają się codziennie ludzie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Chinach. I na co jedni ani drudzy nie znajdują prostego rozwiązania.
Amerykańska fabryka (American Factory), reż. Julia Reichert, Steven Bognar, Netflix, 115 min