Nienasycenie
Recenzja książki: Alfred Jarry, "Nadsamiec. Powieść nowoczesna"
Często można spotkać się z opinią, iż Alfred Jarry jest autorem jednego dzieła godnego uwagi. To, że „Ubu król” zyskał popularność, szczególnie w Polsce, dziwić nie może. Co jednak zaskakujące, do świadomości czytelników nie przebił się właściwie żaden inny utwór Francuza. Rozgrywający się w futurystycznym Paryżu z 1920 r. „Nadsamiec” przekonuje, że Jarry był wizjonerem nie tylko teatralnym, ale i prozatorskim. Powieść tę można bowiem śmiało odczytywać jako zapowiedź surrealizmu i, stojącego pod znakiem kultu maszyny, futuryzmu. Całość zaś wzięła się z jednego zdania Franciszka Rabelais’go z „Gargantui i Pantagruela” – takiego pomysłu nie powstydziłby się żaden z przedstawicieli OuLiPo. Raymond Queneau i Georges Perec nie ukrywali zresztą, że Jarry był jednym z ich mistrzów. „Nadsamiec” pokazuje, że nie ma w tym nawet cienia przypadku.
Powieść wciąga już od pierwszego, doskonałego i przewrotnego zdania: „Miłość to akt bez znaczenia, można ją bowiem uprawiać w nieskończoność”. Wygłasza je André Marceuil, główny bohater, który jawi się nam jako nadludzkie monstrum. Jego nadzwyczajna witalność to zapowiedź nowych czasów, w których przekraczanie barier człowieczeństwa (także seksualnych) stanie się koniecznością, by wygrać walkę o byt z maszynami. Obok Rabelais’go wyraźna jest tu inspiracja Nietzschem. Marceuil to nadczłowiek, jednak miłość fizyczna przeradza się u niego w fascynację duchową. „Nadsamiec” w 1902 r. był książką niezwykle odważną. Jarry wyraźnie przekroczył w niej normy estetyki mieszczańskiej. Dziś jego czarny humor i zdawkowa erotyczność nie naruszają granic dobrego smaku.
Alfred Jarry, Nadsamiec. Powieść nowoczesna, przeł. Jan Gondowicz, Wawrzyniec Brzozowski, Ha!art, Kraków 2011, s. 152