Szlachectwo zobowiązuje
Recenzja książki: Evžen Boček „Ostatnia arystokratka”
Jak napisać w Czechach bestseller? Najlepiej obśmiać szlachtę. Evžen Boček w „Ostatniej arystokratce” nie oszczędza swoich bohaterów, czyli amerykańskiej rodziny o arystokratycznych korzeniach, która przyjeżdża do Czech, by zamieszkać w odzyskanym po latach rodowym zamku. Nie oszczędza też czytelnika – od pierwszej strony i opisu próby przemytu prochów antenatów w torebkach po słonych orzeszkach Boček nakręca spiralę gagów. O komiczne sytuacje nietrudno, gdy powołuje się do życia bohaterów jawnie karykaturalnych, a takimi są przedstawiciele rodziny Kostków oraz trzyosobowy personel podupadłego zamku – nadużywająca orzechówki sprzątaczka i kucharka o wyjątkowo nieprzystającym do niej nazwisku Cicha, hipochondryczny ogrodnik oraz oporny wobec wszelkich nowinek kasztelan o charakterze Obłomowa. Dodajmy do tego zaradną bizneswoman, która za pomocą poradnika marketingu próbuje podźwignąć zamek z finansowej ruiny, i mamy gotową powieść, śrubującą wyniki sprzedaży i uznaną za najśmieszniejszą książkę roku.
Pomimo dość schematycznego sposobu konstrukcji bohaterów i fabuły „Ostatnia arystokratka” jest jednak czymś więcej niż tylko zgrabnie skrojoną humoreską. Bočkowi udało się bowiem celnie zdiagnozować socjologiczny fenomen, którym jest ambiwalentny stosunek Czechów do arystokracji. Zgodnie z narodowym stereotypem Czesi, będący narodem plebejuszy, mają awersję do błękitnej krwi. Z drugiej strony przeciętny Czech pragnie poznać arystokratyczne zwyczaje, a do szlacheckich posiadłości ustawiają się kolejki zwiedzających. Być może prawie 80 tys. czytelników, którzy kupili „Ostatnią arystokratkę”, chciało się z arystokracji pośmiać, ale przede wszystkim podejrzeć jej życie. Boček coś o tym wie – od 1992 r. jest kasztelanem na jednym z morawskich zamków.
Evžen Boček, Ostatnia arystokratka, przeł. Mirosław Śmigielski, Stara Szkoła, Rudno 2015, s. 254