Objadanie karpackiego langosza
Recenzja książki: Krzysztof Varga, „Langosz w jurcie”
Najpierw był, w dużej mierze budapeszteński, „Gulasz z turula”, którego dopełnieniem stał się „Czardasz z mangalicą” traktujący o węgierskiej prowincji. Domknięciem cyklu jest najnowsza książka Vargi, będąca relacją z podróży po węgierskich pograniczach. Element kulinarny zestawiony w tytule z emblematem miejscowego folkloru autor proponuje odczytywać tym razem także w kluczu geograficznym. Langosz, tradycyjny lokalny przysmak, przypomina bowiem Vardze Węgry, „najbardziej smakowite, chrupkie i kuszące na brzegach, a w środku płaskie, cienkie, prawie przezroczyste”. Objadanie karpackiego langosza Varga rozpoczyna w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara, by w symboliczny sposób podkreślić powrót do rodzinnych korzeni – końcowym punktem jego Tour de Hongrie ma być Komárom, w którym urodził się ojciec autora. Ale jest to wycieczka dość chaotyczna – Varga podkreśla, że przy wybieraniu kolejnych etapów podróży zdawał się na przypadek. Ma to swój nieodparty urok – radość autora z dokonywanych odkryć udziela się czytelnikowi. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów Varga takich olśnień miał wiele, ogólne konkluzje zaś dwie. Miasteczka przy granicy austriackiej nijak mają się do zdegradowanych pod każdym względem wsi i miast przy granicy z Rumunią czy Ukrainą. Im zaś biedniejszy region, z tym większym resentymentem jego mieszkańcy podchodzą do historycznej idei Wielkich Węgier. Tak oto esej podróżniczy Vargi staje się w pewnym momencie barometrem węgierskiej atmosfery polityczno-historycznej.
Krzysztof Varga, Langosz w jurcie, Czarne, Wołowiec 2016, s. 280