Banalną historię Julian Barnes potrafi zamienić w wieloznaczną powiastkę – łamigłówkę o miłości, szczęściu, pamięci. W „Jedynej historii”, podobnie jak w „Poczuciu kresu”, narrator przypomina sobie swoje życie i jedyną historię miłosną, która zaważyła na całym życiu. Poznał Susan, kiedy miał 19 lat, a ona 48. Był jeszcze mąż, dwie dorosłe córki i mała miejscowość – wszyscy przeciwko nim. Równie ważna jak miłość jest tu natura pamięci, do której Barnes wraca w kolejnych książkach. Tutaj dobre wspomnienia tworzą część pierwszą, a część druga to ciemna strona tej relacji. Narrator próbuje zrozumieć naturę miłości i katastrofy, bo, jak rozumie po latach, miłość i katastrofa są ze sobą splecione. Przy okazji Barnes portretuje Brytyjczyków, kolejne „zużyte pokolenia” – a to przez wojnę, a to przez alkohol, a to przez rewolucję seksualną.
Julian Barnes, Jedyna historia, przeł. Dominika Lewandowska-Rodak, Świat Książki, Warszawa 2018, s. 290