Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Morawagin"

 
koniec września 1904

Moskwa jest piękna jak neapolitańska święta. Kryształ nieba odzwierciedla, odbija, szlifuje tysiące wież, dzwonnic, kampanili, które pną się, rosną, unoszą lub osiadając ciężko, rozjeżdżają się, bulwą jak wielobarwne stalaktyty pośród kipieli, w ukropie świateł. Brukowane kocimi łbami uliczki napełnia turkot niezliczonych dorożek rwących we wszystkie strony w dzień i w nocy; wąziutkie, proste czy krzywe, biegną pośród czerwonych, niebieskich, szafranowych, rudych fasad domów, by rozszerzyć się nagle przed złotą kopułą, którą stada krzykliwych wron nakręcają jak bąka.

Wokół huk, wokół krzyk, potargany nosiwoda, wielki Tatar skupujący starzyznę. Ze sklepików, z kapliczek ludzie wylewają się na chodniki. Babuszki sprzedają krymskie jabłka gładkie jak galasówki. Brodaty żandarm wspiera się na szablisku. Pod nogami łupiny kasztanów, kruche czapeczki czarnych żołędzi jesionu. Pył końskiego łajna wiruje w powietrzu jak listki złota w gdańskiej wódce. Na placach z rozgłośnym szczękiem kół tramwaje krążą pośród piramid połyskujących melonów, które tutaj zwie się dyniami. Przykra woń gnijącej ryby odcina się ostro od mdłego zapachu niegarbowanej skóry. W dwa dni później spada śnieg. Wszystko zaciera się, gaśnie. Wszystko cichnie. Sanie suną bezszelestnie. Pada śnieg. Pada puszysty śnieg i dachy są zadymione. Domy zawierają podwoje. Wieże cerkwi szarzeją. Dzwony biją spod ziemi, jakby były z drewna. Ożywa tłum inny, różnorodny, spieszący się, prędki. Każdy przechodzień to nakręcany ludzik.

Chłód jest jak żywiczny nalot. Naoliwia. Napełnia usta terpentyną. Oblepia płuca i odczuwa się straszliwy głód. We wnętrzach stoły uginają się pod ciężarem jadła: pierogi z kapustą, przyrumienione i pachnące; bulion z cytryną i kwaśną śmietaną; zakąski o wszystkich kształtach i smakach; wędzone ryby; pieczone mięsiwa; jarząbki w kwaśno - słodkiej konfiturze; dziczyzna; owoce; butelki z alkoholem; czarny żołnierski chleb i kołacz, sam kwiat pszenicy.

Reklama