Dzień dłuższy od najdłuższego
Recenzja książki: Michał Tabaczyński, „Pokolenie wyżu depresyjnego”
Najnowsza książka Michała Tabaczyńskiego jest czymś pomiędzy fabularyzowanym esejem, łże-biografią epoki, wypiskami z depresyjnych lektur a dzienniczkiem – specyficznym, bo upchanym w ramy jednego dnia – pokolenia. A może tytułowe pokolenie to tak naprawdę kilka następujących po sobie „generacji nic”, a Tabaczyński opisuje modelowego człowieka nowoczesnego, uginającego się pod ciężarem dołującej codzienności? I kim właściwie jest ów rozedrgany, znerwicowany bohater? W podróży przez ten depresyjny dzień, będący w istocie całym życiem, pomóc nam może literatura. Ona bowiem zarówno niesie wytchnienie, jak i pomaga zrozumieć skomplikowaną rzeczywistość. Jest też konstrukcyjną ramą, na której zostało rozpięte „Pokolenie wyżu depresyjnego”. Lekturowe wyimki wraz z ich brawurowymi nieraz odczytaniami są w tej osobliwej wędrówce przystankami, na których zatrzymujemy się na dłużej. Czasami są to wybory oczywiste (David Foster Wallace jako patron autorów depresyjnych), innym razem Tabaczyński zachęca do sięgnięcia po pisarzy zapomnianych, zadomowionych na marginesach literackiego świata. Książkę Tabaczyńskiego można określać za pomocą wielu przymiotników (erudycyjna, pomysłowa, ironiczna), ale nie będzie wśród nich tego z okładki. Napisać o depresji książkę, która nie jest depresyjna – oto nie lada sztuka.
Michał Tabaczyński, Pokolenie wyżu depresyjnego, Korporacja Ha!art, Kraków 2019, s. 332