Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Fragment książki "Ameryka na rozdrożu"

Podczas pierwszej kadencji prezydentury George’a W. Busha Stany Zjednoczone zostały na własnym obszarze zaatakowane przez radykalną islamską grupę al-Kaida, co można uznać za najbardziej niszczycielski akt terroru w dziejach. Administracja Busha zareagowała na to bezprecedensowe wydarzenie dramatyczną i radykalną zmianą polityki. Po pierwsze, stworzyła nową agencję federalną, Departament Bezpieczeństwa Krajowego, i przepchnęła w Kongresie Patriot Act, dającą organom ochrony porządku publicznego znacznie większe uprawnienia do działań przeciwko ewentualnym terrorystom. Po drugie, dokonała inwazji na Afganistan, pozbawiony dostępu do morza kraj na drugim końcu świata, i odsunęła od władzy reżim talibów, który udzielał schronienia al-Kaidzie. Po trzecie, ogłosiła nową doktrynę strategiczną ataku wyprzedzającego – tak naprawdę doktrynę wojny prewencyjnej – która zakładała walkę z wrogiem, a nie poleganie na odstraszaniu i powstrzymywaniu, filarach polityki zimnowojennej. Po czwarte, zaatakowała i odsunęła od władzy reżim Saddama Husajna w oparciu o przekonanie, że posiada on lub zamierza zdobyć broń masowego rażenia.

Pierwsze dwie spośród tych inicjatyw stanowiły nieuchronną konsekwencję ataków z 11 września, za ich wdrożeniem opowiedzieli się przedstawiciele obu partii politycznych, zyskały też poparcie przytłaczającej większości amerykańskiego społeczeństwa. I choć niektórzy krytykowali pewne aspekty ustawy patriotycznej, jako nadmierne naruszenie wolności jednostki, trudno sobie wyobrazić, by po atakach na World Trade Center i Pentagon kraj mógł dalej zachowywać wcześniejsze marzycielskie podejście do spraw bezpieczeństwa wewnętrznego.

Jednakże pozostałe dwie inicjatywy – deklaracja doktryny ataku wyprzedzającego w szerokim sensie słowa i inwazja na Irak – nie były już tak oczywistymi odpowiedziami na 11 września.

Reklama