W książce Rafała Steca pada niewiele nazwisk, z wyjątkiem tych, które i tak należą do znanych i pojawiały się już w prasie w aferalnym kontekście. Autor zazwyczaj przytacza anonimowe relacje lub środowiskowe plotki: ktoś mówił, że ktoś mówił... Trudno więc przyznać, że "Piłka sss... kopana" to wynik żmudnego dziennikarskiego śledztwa. Pomysł na książkę był inny - otrzymaliśmy moralitet, ukazujący zupełną degrengoladę futbolowego światka w Polsce.
Niektóre z opisanych patologicznych reguł mogą się wydać dziwnie znajome także czytelnikom, którzy śledzą piłkarskie zmagania wyłącznie z bezpiecznego telewizyjnego dystansu. Gwoli przykładu, sposoby promowania sędziowskich miernot jako żywo kojarzą mi się z tym, co znam z życia szacownych akademii (by wspomnieć o castingach przy okazji naboru na studia doktoranckie). Łatwo o domysł, że chodzi o obyczaje dość rozpowszechnione w wielu zawodowych korporacjach. Czy, jak twierdzi Rafał Stec, wszystko to jest smutną spuścizną po latach PRL, której na futbolowym podwórku dotąd nie uprzątnięto? Nie wiem, czy to aż takie proste. W czasach nieboszczki Ludowej piłka nożna funkcjonowała w ramach dziwacznego, ale jednak spójnego systemu, opartego na afiliacji klubów przy branżowych zrzeszeniach. Owszem, w latach 80. ten system mocno się zdegenerował. Tragedia polega jednak na tym, że po roku 1989 dawne reguły nie zostały niczym zastąpione. Tak jak kulturę, również sprawy sportu zupełnie sobie odpuszczono, przyjmując beztroskie założenie, że w kapitalizmie znajdzie się sponsor, który rozwiąże wszystkie problemy.
Właśnie grzech zaniechania wydaje mi się główną przyczyną futbolowych patologii. Pozwolił on na przetrwanie w piłkarskim interesie licznym sierotom po PRL. Co gorsza, jeśli w klubach pojawili się dobrodzieje i zbawcy, to bardzo często z bazarową czy wręcz złodziejską mentalnością. Nic dziwnego, że z reguły pozostawiali po sobie zgliszcza.
Najciekawszy w moim odczuciu wątek książki Steca dotyczy świadomości ludzi związanych z futbolem: „obok posępnej rzeczywistości tworzyła się równie posępna legenda przenoszona z ust do ust przybierająca postać ni to finezyjnych anegdot, ni to wiarygodnych opowieści brzmiących jak skupione na detalach reportaże" (s. 24-25; interpunkcja, a raczej jej brak - oryginalny). Owszem, również w wypadku książki Steca nie sposób rozstrzygnąć, co należy tutaj do porządku rzeczywistości, a co do legendy. Rzecz jednak w czym innym. I nie chodzi nawet o kociokwik moralny, jakiego doświadczają ci piłkarze, trenerzy, sędziowie, którzy nie kupczyli punktami. Konsekwencją poczucia powszechnej degrengolady i własnej niemocy jest paranoiczny fantazmat, zgodnie z którym oszukują wszyscy. Tak oto znajdujemy się w świecie, którego warstwę głębinową stanowi korupcja i rozliczne afery. I właśnie tam tkwi klucz do zrozumienia wszystkiego. Wynikałoby stąd, że oprócz pożądanych zmian organizacyjnych i kadrowych (Stec upatruje nadziei w wymianie pokoleń), dla odnowy środowiska niezbędny jest wstrząs mentalny. Wszyscy (bo także kibice) musimy się wyrwać z mocy posępnej legendy o wszechwładnym, zasysającym wszystkich i odnawiającym się bez końca układzie.
Krzysztof Uniłowski, FA-art
Rafał Stec, Piłka sss... kopana, Wydawnictwo Otwarte. Kraków 2007, s. 240.
- Przeczytaj fragment książki
- Kup książkę w merlin.pl