Artystyczna ewolucja Błażeja Króla jest wyraźna, choć nieoczywista. Z zespołem Kawałek Kulki zaczynał od fuzji alternatywnego rocka z nową elektroniką, potem (w UL/KR, także w pierwszych solowych dokonaniach) przyszedł czas na dark wave, a wreszcie stało się jasne, że gatunek czy styl jest podrzędny wobec całości pomysłu, który w dźwiękach realizuje się tak jak układy słów w poezji. Już na poprzedniej płycie („Przewijanie na podglądzie”) stało się jasne, jak ważne są dla Króla słowa. W „Nieumiarkowaniach” mamy krok dalej w tym samym kierunku. Teksty, gęste od znaczeń i na równi z muzyką budujące klimat, mogłyby istnieć także bez muzyki. Są poezją par excellence. Przeważnie mroczną, głęboko wnikającą w sferę egzystencjalnych i społecznych lęków. Dość posłuchać takich piosenek, jak choćby „Godzina piętnasta i ciemno”, „Pierwszy i ostatni” albo „Druga pomoc”. Ale ta poezja najwyraźniej chce współistnieć z muzyką i wraz z nią stwarza wartość dodaną. „Głodne dusze” jako horrorystyczna kołysanka to prawdziwe mistrzostwo świata. Niekiedy pojawia się dyskotekowy rytm (vide: „Te smaki i zapachy”). I oto okazuje się, że poezja tańczy, choć nie przestaje dotykać bolesnych ran na duszy.
Król, Nieumiarkowania, Art2