Skontrum oznacza muzealny remanent. I to żadna przenośnia, bo rzeczywiście ta wystawa bardziej przypomina wewnętrzną inwentaryzację niż normalną ekspozycję. W salach Królikarni pomieszczono tyle rzeźb, ile się tylko da. Biustów, popiersi, figur. Całych i we fragmentach, w dobrym stanie i zniszczonych. Wizerunki świętych, postaci historycznych i alegorii. Z różnych epok, w różnych stylach. Świetne, niezłe i słabe. Tak, jakby przeniesiono do sal wystawowych zbiory ukryte na co dzień w magazynach. Bez żadnego kontekstu historycznego czy artystycznego, bez logicznego porządku. Można zapytać: po co? To bez wątpienia lekko szalony, ale interesujący wystawienniczy eksperyment, mający na celu nie tyle wycieczkę w głąb jakiegoś kierunku sztuki czy tematu, ale stawianie pytań o istotę muzeum jako instytucji. I jego strategie, zadania, sposoby komunikowania się z widzem.
Projekt to tym ciekawszy, że włączona została do niego trójka młodych współczesnych artystów, którzy przygotowali swój autorski komentarz sytuacji. Agnieszka Polska – pracę na podstawie analizy muzealnych archiwaliów i dokumentów, Nicolas Grospierre – fotografie muzealnych magazynów, zaś Jan Szewczyk – film prezentujący konserwatorskie prace nad rzeźbami. Lekko usychająca przez lata Królikarnia pod nowym kierownictwem kuratorskim Agnieszki Tarasiuk najwyraźniej odżywa.
Skontrum, Królikarnia – oddział Muzeum Narodowego w Warszawie, wystawa czynna do 31 grudnia