Ludzie i style

Z GPS na manowce

Jak zabłądzić z nawigacją

Powszechny system nawigacji opiera się obecnie na 32 satelitach krążących po różnych orbitach 20 tys. km nad naszymi głowami. Powszechny system nawigacji opiera się obecnie na 32 satelitach krążących po różnych orbitach 20 tys. km nad naszymi głowami. Getty Images
Kierowcy łamiący przepisy tłumaczą się czasem policji, że to wina nawigacji. A wśród wypadków wyróżnia się „śmierć przez GPS”. Jak nawigacja satelitarna zmieniła ludzi?
Warto pamiętać, że mapa w GPS nie musi być zgodna ze stanem rzeczywistym.Westend61/PantherMedia Warto pamiętać, że mapa w GPS nie musi być zgodna ze stanem rzeczywistym.
Nieprawidłowa zmiana pasa ruchu – gdy nawigacja każe skręcić w lewo, a tam był zakaz – może się przyczynić do wypadku.luckybusiness/PantherMedia Nieprawidłowa zmiana pasa ruchu – gdy nawigacja każe skręcić w lewo, a tam był zakaz – może się przyczynić do wypadku.

Artykuł w wersji audio

Państwo Chretien, para starszych Kanadyjczyków, szukali drogi, która przez góry Nevady prowadziłaby na południe do Las Vegas. Włączyli więc GPS w samochodzie. Wskazał im odbicie z autostrady w szutrową drogę, która – jak mówił potem pytany przez media miejscowy szeryf – powoli staje się coraz gorsza. Ponieważ było już ciemno, Chretienowie, zjeżdżając z asfaltu, nie widzieli, że droga biegnie przez pustkowie w kierunku pasma górskiego. Zaufali w pełni systemowi nawigacji satelitarnej. W efekcie utknęli głęboko w górach, z kołami minivana zatopionymi w błocie i bez zasięgu sieci komórkowej. Nikt nie wiedział, że jechali przez góry, a ostatni elektroniczny ślad – opłatę kartą kredytową na stacji benzynowej – zostawili kilkaset kilometrów wcześniej i tam ruszyły poszukiwania wzdłuż dróg stanowych. Po trzech dniach Albert Chretien wyjął z samochodu urządzenie GPS i poszedł sam w stronę oddalonego o 40 km miasta, a jego żona Rita została na miejscu, na masce kładąc kawałek tektury z pieczołowicie spisanymi z systemu nawigacji współrzędnymi unieruchomionego samochodu.

Kiedy GPS stawia jadących samochodem w niebezpiecznej sytuacji jak ta z Nevady, to nie dlatego, że nawigacja satelitarna błędnie pokazuje najprostszą drogę do celu podróży. Raczej jest w jej wyznaczaniu zbyt dokładna: czasem bierze pod uwagę także zaznaczone na cyfrowych mapach trasy, które były używane dawno temu i teraz nadają się dla samochodów terenowych. W tej części Europy to dukty leśne, w górach Ameryki Północnej często są to też stare drogi górnicze (w osiągającej latem bardzo wysokie temperatury powietrza Dolinie Śmierci strażnicy Parku Narodowego mówią o ofiarach technologii: „zabici przez GPS”). Na taką nieużywaną drogę mogli trafić Kanadyjczycy.

Trudno się dziwić zaufaniu, jakie pokładali w technologii, bo każdy inny kierowca na dłuższej trasie potrzebowałby wiedzy, jaką posiadają tylko lokalni mieszkańcy, by móc ocenić, czy proponowany przez GPS skręt z asfaltówki to naprawdę zły wybór. Głos wgrany w system nawigacji prowadzący kierowcę zakręt po zakręcie zdjął z nas zresztą obowiązek obserwacji zmieniającego się otoczenia. Efekt jest taki, że wielu ludzi wie, jak to jest zgubić drogę przy jednoczesnym odczytywaniu na ekranie dokładnej informacji o tym, gdzie samochód się znajduje.

Sygnał z kosmosu

Nie da się ustalić dokładnie, ile osób korzysta w danej chwili z systemu nawigacji satelitarnej w swoich samochodach. Prawdopodobnie na świecie jest 5 mld urządzeń związanych z GPS, ale stosowanych nie tylko w podróży. Choć światowy rynek produktów nawigacji satelitarnej osiągnie niedługo wartość 30 mld dol., to oszacowanie prawdziwego wpływu GPS na ekonomię jest trudne: „Włączenie do wyliczeń chipów GPS montowanych w fabrykach w smartfonach, tabletach, komputerach, statkach, samolotach i w produktach powiązanych z usługami złożyłoby się na kwotę liczoną w bilionach dolarów” – pisze Greg Milner w wydanej niedawno książce „Pinpoint” poświęconej nawigacji satelitarnej.

Równolegle ze wzrostem liczby urządzeń wzrasta też liczba dostępnych aplikacji mobilnych wykorzystujących GPS: w tej chwili jest ich 3 mld, a do 2019 r. będzie ich dwa razy więcej. Ale znów – liczba nie ma przełożenia na to, ile osób z aplikacji skorzysta. Według badania amerykańskiego think tanku Pew Research Center, przeprowadzonych w 2012 r., sześć na dziesięć osób, które ściągnęły taką apkę, zdecydowało się jej nie instalować, kiedy przeczytali, ile prywatnych danych zbieranych jest w ten sposób na ich temat. Jeżeli urządzenie nie dostaje zgody użytkownika, by informacje o jego lokalizacji przekazywać na serwer, to również nie można wykryć, czy nawigacja jest włączona.

Problem z zabezpieczeniem urządzeń GPS przed atakami hakerskimi czy z ukryciem informacji o swojej lokalizacji jest poważny, ale Milner w książce zwraca też uwagę na to, jak cudowną technologią jest GPS – jedyną darmową, powszechną, niezagrożoną wyczerpaniem zasobów usługą działającą w zautomatyzowanym świecie. Choć tylko jednym z wielu jego zastosowań jest usprawnienie transportu i podróży na morzu, lądzie i w powietrzu, GPS stał się elementem infrastruktury krytycznej (jednym z cybernetycznych systemów czy obiektów niezbędnych do funkcjonowania państwa), którego nie dotyczą granice państwowe. Czyni wiele dobra, choć paradoksalnie początkowo był przecież technologią budowaną na potrzeby zimnej wojny – satelity wojska amerykańskiego miały podawać dokładne pozycje okrętów podwodnych z ładunkiem atomowym.

Powszechny system nawigacji opiera się obecnie na 32 satelitach krążących po różnych orbitach 20 tys. km nad naszymi głowami. Taki kosmiczny układ elementów z Ziemią pośrodku wygląda trochę jak stary model atomu.

Satelity nieustannie wysyłają w kierunku planety sygnał radiowy podający odmierzany przez nie czas i ich lokalizację. Komórka, w której jest GPS, albo ekran z nawigacją w aucie odbierają sygnał, oceniają odległość od satelity. Każdy korzystający z GPS na Ziemi jest w zasięgu przynajmniej czterech takich ważących tonę i zasilanych energią słoneczną bezzałogowych statków kosmicznych, które pozwalają dokładnie określić lokalizację auta, tempo podróży i właściwy kierunek jazdy. Ten zostanie naniesiony na cyfrową mapę okolicy. Tyle że mapa w GPS nie musi być zgodna ze stanem rzeczywistym.

Zakaz wjazdu

Ludzie do urządzeń montowanych w samochodach nie kupują regularnie uaktualnianych map, a producenci nawigacji sami się ubezpieczają – przy każdym uruchomieniu mapy cyfrowej jest informacja, żeby patrzeć na znaki na drodze. Sytuację na mapie cyfrowej Polski poprawia bardzo aktywna kilkusetosobowa społeczność zainteresowanych kartografią, która w ramach projektu Kreator Map Google aktualizuje dane.

Ponieważ w kraju dużo jest miejsc ze zmienną organizacją ruchu, to społeczność kartografów stara się w ciągu jednego, dwóch dni nanieść choć nowe odcinki dróg, by ludzie z GPS w telefonie mogli z nich szybko korzystać. Jeden z bardziej aktywnych członków polskiego Kreatora Map Google Jacek N. Kozioł opowiada, jak kiedyś dostał ze swojej nawigacji polecenie zjechania z autostrady i wybrania innej trasy, która miała być o półtorej godziny krótsza. Posłuchał, a alternatywna droga poprowadziła go potem wzdłuż poważnego korka. Zmianę w Mapach Google, która umożliwiła mu objazd miejsca wypadku, wprowadził wcześniej jego kolega.

Społeczność kartografów stara się też uzupełniać mapy o informacje szczegółowe: aktualne oznaczenia drogowe czy numery budynków. Te wymagają od użytkownika aplikacji w telefonie zwiększonej interakcji z urządzeniem i zaangażowania przy nawigowaniu samochodu. Może gdyby głos w GPS też podawał wytyczne: „Skręć w lewo za stacją benzynową” zamiast „Za 500 metrów skręt w lewo”, ludzie byliby bardziej zorientowani w topografii? – Obecnie korzystają z nawigacji i przejeżdżają przez ulicę, nie rejestrując, gdzie się fizycznie znajdują – mówi sierżant sztabowy Antoni Rzeczkowski z Zespołu Prasowego Komendy Głównej Policji, dodając, że kiedyś kierowcom jednak zależało na zdobyciu wiedzy o siatce ulic, by nie rozkładać za każdym razem planu miasta wielkości wnętrza samochodu.

Jak bezkrytyczne zaufanie do nawigacji wygląda z punktu widzenia patrolu policji? Mnóstwo osób w Warszawie wjeżdżało na most Śląsko-Dąbrowski, kiedy w czasie budowy drugiej nitki metra był przez długi czas nieczynny. Ignorowali znaki informujące o zakazie wjazdu. Co drugi kierowca tłumaczył się potem pilnującym przeprawy przez Wisłę patrolom, że tak go poprowadziła nawigacja. Zresztą sprawcy innych wykroczeń drogowych też często w rozmowach z policją za linię obrony przyjmują to, że cyfrowa mapa ich tak poprowadziła. – Należy przede wszystkim obserwować drogę i jej otoczenie, a w mapę nie patrzeć ślepo – obala taktykę sierżant sztabowy. A nieprawidłowa zmiana pasa ruchu – gdy nawigacja kazała skręcić w lewo, a tam był zakaz – może się już przyczynić do wypadku.

Policja nie prowadzi statystyk, które uwzględniałyby zestaw nawigacji czy telefon komórkowy jako czynnik sprawczy. Przez nieaktualne mapy cyfrowe w używanym GPS zdarzają się w Polsce raczej zahaczenia części ładunkowych ciężarówek o nisko zawieszone nad ulicą wiadukty albo utopienia aut w zbiornikach wodnych (za granicą były już podobne przypadki śmiertelne: ludzie nieświadomi zagrożenia, kierując się wskazówkami nawigacji, spadali w pojazdach z nieczynnych mostów, wybetonowanych nabrzeży i tonęli). Wreszcie zdarzają się również w kraju interwencje policji w lesie, na przykład w Zagorzycach w województwie podkarpackim trzeba było w nocy zlokalizować i odholować na główną drogę białoruski autokar wiozący reprezentację siatkarek na mecz z Polkami. Kierowca tłumaczył się, że autokar do lasu wprowadziła nawigacja satelitarna.

Nie jesteśmy już w Kansas

Mocniejszych historii o pobłądzeniu przez GPS jest w archiwach serwisów informacyjnych dużo: Szwajcar, korzystając z nawigacji, zaklinował się kilka lat temu busem na ścieżce w Alpach, którą strażak biorący udział w akcji ratunkowej nazwał w prasie „aleją dla kóz”. Kierowcę razem z podwieszonym na linie busem wyniósł z gór helikopter. Za to Belgijka, która wyjechała z domu odebrać przyjaciela z dworca w Brukseli, przez dwa dni słuchała wskazówek nawigacji kierującej ją do Zagrzebia. Zamiast 150 przejechała 1500 km. W trasie biegnącej przez Niemcy, Austrię, Słowenię i Chorwację dwa razy zatrzymywała się, by zatankować, spędziła noc na poboczu autostrady. Kobieta zdawała sobie sprawę, że jej tłumaczenie brzmiało po powrocie do domu dziwnie. Ale nadal twierdziła, że dopiero pod Zagrzebiem zorientowała się, że opuściła Belgię. Jak to mówiła Dorotka do małego czarnego psa w „Czarnoksiężniku z Oz”: „Toto. Nie jesteśmy już w Kansas”.

Nie można jednak mówić o wpływie nawigacji satelitarnej na procesy poznawcze. Jeżeli nawet trochę wyciszony w czasie jazdy zostanie nasz wewnętrzny GPS (za odkrycie, jak mózg tworzy mapy otoczenia, naukowcy otrzymali w 2014 r. Nobla), to cały czas w głowie analizowane są inne informacje, np. dokonywana jest ocena, czy na drodze jest coś ciekawego albo jaka jest jakość nawierzchni.

Zajmujący się orientacją przestrzenną neurobiolodzy z University College London przyjrzeli się jednak w 2009 r. pracującym w mieście taksówkarzom. Części mózgu licencjonowanych kierowców, gdzie gromadzone są mapy przestrzenne nowych miejsc – hipokampy – aktywowały się w momencie, gdy zaczynali planować trasę zlecenia albo gdy musieli całkowicie zmienić jego cel w trakcie kierowania samochodem. To zawsze wiązało się ze sporym wysiłkiem umysłowym, bo Londyn jest miastem o jednej z najbardziej skomplikowanych siatek ulicznych. „Scientific American”, podając wyniki badań, porównał ją do kłębowiska włóczki. Aby poprowadzić charakterystyczną czarną taksówkę, kierowca zdaje bardzo trudny test topograficzny: musi znać zależności i najkrótsze trasy między 25 tys. ulic metropolii. Konieczność zapamiętania tak ogromnego zbioru informacji przestrzennych spowodowała, że mózgi taksówkarzy w ciągu kilku lat treningów (jeżdżenia po mieście na skuterach) zwiększyły objętość materii szarej w hipokampie. Badanie neurobiologów na pewno pokazało więc, jak plastyczny jest mózg, na który wpływają wyznaczane mu zadania. Ale jeżeli odwrotne, usypiające oddziaływanie jest chwilowe, jak w przypadku korzystania z systemu GPS, to jest raczej mało prawdopodobne, by odcisnęło ono w mózgu trwały ślad.

Jeżeli jednak kilka lat jeżdżenia taksówką może przynieść zmianę, to jaki wpływ na wewnętrzne mapowanie przestrzeni miałoby całe życie w społecznościach nadal przywiązujących wagę do tradycyjnych technik nawigacyjnych? Technologia GPS to tylko narzędzie, więc antropolog Claudio Aporta z Carleton University podczas 500-kilometrowej wyprawy arktycznej wyręczył w czasie zalegania ciężkiej mgły inuickiego przewodnika. Aporta prowadził skuter śnieżny zgodnie z nawigacją przez pięć kilometrów, nic nie widząc we mgle. To jednak jedyny przypadek, gdy nie można w Arktyce zastosować tradycyjnych technik orientowania się w przestrzeni. Inuici nie mają nawet określenia odpowiadającego naszemu „zgubić drogę”. Przeczekują aurę, a informacje o właściwej drodze czerpią z obserwacji zachowania zwierząt, z kierunku płynięcia wody, kierunku wiatru i układu zasp śnieżnych.

Rita Chretien, wspomniana na wstępie Kanadyjka, spędziła w górach Nevady prawie dwa miesiące, bez doświadczenia w survivalu. Pod koniec dużo spała i piła brudną wodę z kałuży obok drzwi auta. Na jej minivana przypadkowo natknęła się trójka myśliwych. Teren, w którym ją znaleźli, był tak trudny, że śmigłowiec medyczny mogli wezwać dopiero z oddalonej o 12 km farmy. Niedługo potem ruszyła akcja odnalezienia jej męża. Albert, który ruszył w góry, szybko wyczerpał baterię samochodowego GPS. Śledczy z Nevady mówili, że potem sporo kluczył i tracił siły, przebijając się przez wyższe od siebie zaspy śnieżne. Prawdopodobnie chciał – zanim zmarł z wyziębienia – wejść na wierzchołek jednej z gór i sprawdzić, gdzie się dokładnie znajduje.

Polityka 27.2016 (3066) z dnia 28.06.2016; Ludzie i Style; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Z GPS na manowce"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną