Ludzie i style

Mały finał dla Belgów

Kilka akcji Belgów można zapamiętać na długo. Kilka akcji Belgów można zapamiętać na długo. Forum
Belgowie wyjeżdżają z Sankt Petersburga z brązowymi medalami na szyjach. Byli mniej zniechęceni po przegranych półfinałach i pokonali Anglików 2:0. W pełni zasłużenie.

Mały finał albo mecz pocieszenia – tak zazwyczaj nazywa się tę mundialową rozgrywkę. Wolę to pierwsze określenie. Nie ma chyba zawodnika, który tuż po pożegnaniu z marzeniami o wielkim finale z niecierpliwością czekałby na potyczkę o trzecie miejsce. A jednak z czasem ta brązowa lokata nabiera znaczenia. Belgowie byli już czwarci wiele, wiele lat temu, w 1986 r. Dzisiaj wspięli się jeszcze wyżej. Na pewno w pełni docenią to za jakiś czas, choć dzisiaj nie skakali z radości.

Belgowie mieli kilka dobrych akcji

Mecz jak mecz. Bywają znacznie lepsze, ale kilka akcji Belgów można zapamiętać na długo. Na przykład kontratak w 80. minucie z Kevinem De Bruyne i Thomasem Meunierem w rolach głównych można będzie oglądać w nieskończoność. Zresztą Meunier też po efektownej akcji wpakował piłkę do bramki świetnego jak zwykle na tym turnieju Jordana Pickforda. To było w pierwszych minutach gry. Anglicy, szczególnie w drugiej połowie, mieli kilka swoich szans. Kto wie, może wówczas niczym Chorwaci wykrzesaliby z siebie ostatnie pokłady sił i umiejętności. Tak się nie stało. Za to Belgowie od czasu do czasu pokazywali kibicom na stadionie i całym świecie, że nie na darmo mówi się o nich jako złotym pokoleniu tamtejszego futbolu.

Kevin De Bruyne uwolniony od prac zleconych w działaniach obronnych był po prostu świetny, grał z rozmachem, podsyłał kolegom niebanalne piłki. Gdyby oceniać Edena Hazarda po tym, jak przedstawił się na mundialu, to wart jest każdych pieniędzy. Niewykluczone zresztą, że owe każde pieniądze są już liczone przez trzymających kasę, np. w madryckim Realu. Dla mnie objawieniem był Romelu Lukaku. Wiedziałem, że nie przez przypadek na co dzień nosi strój Manchesteru United, ale w Rosji pokazał znacznie więcej niż prostą smykałkę do kopania w kierunku bramki. Zaimponował mi inteligencją i refleksem w ocenie boiskowej sytuacji.

Wspomniany wcześniej obrońca Thomas Meunier z powodu skłonności do żółtych kartek nie mógł zetrzeć się z Francuzami w grze o finał finałów. Jego zmiennik nie popisał się, a on sam biegał w sobotę z taką determinacją i kopał z taką skutecznością, że można żałować jego wcześniejszej nieobecności. Wreszcie Thibaut Courtois. Wszyscy znają wartość tego dwumetrowego drągala. Podczas minionych tygodni prawie w każdym meczu potwierdzał opinię o sobie.

Anglicy nie dali rady

Na ich tle Anglicy wypadli dość blado. Może nie przestali rozmyślać o przegranej dogrywce z Chorwatami, a może nie potrafili się jeszcze raz zmobilizować? Co ciekawe, ich czwarte miejsce jest ex aequo drugim wynikiem w historii. A przecież ciągle funkcjonuje myślowe skojarzenie: Anglicy – mistrzowie świata. To co, że zdobywali je dziadkowie dzisiejszych reprezentantów. Tymczasem tak naprawdę dumna Anglia dopiero trzeci raz dotarła do strefy medalowej.

Jeśli już jesteśmy przy Anglikach, to trzeba koniecznie podkreślić, że sobotni mecz o trzecie miejsce na mundialu był wielkim zwycięstwem Premier League. W wyjściowych jedenastkach tylko trzech graczy nie ma z nią do czynienia. To z jednej strony pokaz siły angielskiej ligi, a z drugiej umiejętności zatrzymywania swoich i ściągania obcych talentów.

Mamy więc za sobą swego rodzaju support przed rozgrywką o wszystko Francuzów z Chorwatami. Jako kibice jesteśmy chyba wystarczająco rozgrzani do, oby, wielkich uniesień.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama